Dariusz Tuzimek: Futbol w świecie Miśków. Ale nie pluszowych przytulanek (felieton)

"Spowiedź byłego chuligana" opublikowana w Wirtualnej Polsce to wstrząsający materiał. Mam nadzieję, że na tyle, by wreszcie nie zamieść sprawy terroru stadionowych bandytów pod dywan.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Screen z programu 'Superwizjer' w TVN24 Materiały prasowe / TVN24 / Screen z programu 'Superwizjer' w TVN24
Patologia dzieje się od lat wokół polskiego futbolu. Tylko dlatego, że nie ma woli rozwiązania tematu. Bierny jest PZPN ze Zbigniewem Bońkiem na czele, bierne są kolejne rządy, bezradne władze Ekstraklasy, zastraszeni właściciele i prezesi klubów. Nikt nie znajduje siły i determinacji, by w XXI wieku, w środku cywilizowanej Europy, przerwać krąg milczenia i krzyczeć, że mafie żyją z polskiej piłki klubowej i powoli ją dożynają.

Zmowę milczenia przerywają raz na jakiś czas dziennikarze. To oni wyjmują kasztany z ogniska za tych, którzy powinni zająć się problemem. Ale to trudny temat, więc lepiej udawać, że się go nie widzi, że to bardziej problem państwa i jego służb a nie środowiska. Lepiej się nie wychylać, bo walka z kibolstwem jest mało popularna, a przecież może być niebezpieczna. Więc po co się narażać? W środowisku piłkarskim wszyscy wolą poczekać, aż ktoś inny za nich rozwiąże problem. Tylko nikt się do tego nie kwapi. W polityce są zawsze za chwilę jakieś wybory, policja, prokuratura i służby działają na usługach polityków, a ci mają różne sojusze. A z kolei w futbolu wolą zarabiać pieniądze. Nawet kosztem tego, że trzeba się nimi dzielić z bandytami.

Dziś polski futbol toczy rak - zorganizowana bandyterka. Kluby żyją w świecie takich "Miśków" i nie są to pluszowe przytulanki. Szymon Jadczak z TVN zrobił kawał dobrej roboty. Przywraca to wiarę w dziennikarstwo i jego misję. Nawet się nie dziwię, że materiały z Krakowa zrobił ktoś spoza - także mojego - środowiska sportowych żurnalistów. To wiele mówi.

Jadczak pokazał kawał przerażającej rzeczywistości z Wisły Kraków. Ale nikt rozsądny nie pomyśli, że ten klub to "jedna czarna owca" w polskim futbolu. W niedzielę Grzegorz Mielcarski w Canal+ powiedział: "To nie jest problem jedynie Wisły Kraków. Czy to nie na Łazienkowskiej pobito piłkarzy na klubowym parkingu? Czy to nie na finale Pucharu Polski strzelano z rac, aż zapalił się dach Stadionu Narodowego? Czy to nie w Poznaniu kibice Lecha przewrócili ogrodzenie, wbiegli na boisko i nie pozwolili na dokończenie meczu z Legią, który decydował o mistrzostwie Polski?" Mielcarski ma rację, bo zna środowisko. W Wiśle doszło do ekstremum, bo tam klub kibole po prostu... przejęli.

ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Trwa koszmar Schalke. Fatalna skuteczność w meczu z Borussią [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Ale w innych polskich klubach jest niewiele lepiej. Grupy bandyckie żyją z klubów. To mniejsze i większe interesy. Kluby dostają "sugestie", żeby kogoś zatrudnić, "wynajmują" magazyny i pomieszczenia, pozwalają na handel klubowymi gadżetami, dają kasę "na oprawy i organizację wyjazdów", darmowe wejściówki, wspierają wskazane inicjatywy i akcje. No i przede wszystkim na wiele zjawisk, które się dzieją na stadionie, kluby muszą pozostać ślepe. Jakoś im to się udaje...

Gdy ostatnio robiłem wywiad z Marcinem Samselem, ekspertem od spraw bezpieczeństwa, powiedział: "Nawet się nie dziwię takiemu właścicielowi klubu. On ma swoją rodzinę, domy, samochody" (więcej TUTAJ).

Nie tak dawno jeden z prezesów klubów wynajmował ochronę osobistą, ludzi z bronią, bo bał się o własne życie i zdrowie. Kilka lat wcześniej samochód z właścicielem klubu Ekstraklasy został zepchnięty przez auto gangsterów do rowu. Od tamtej pory z tym właścicielem zawsze jeździło dwóch ochroniarzy z pistoletami. To są poważne tematy i niebezpieczni, brutalni, bezwzględni ludzie. Gotowi na wiele, gdy naruszy się im ich interesy.

Właściciele klubów nie dadzą sobie z tym sami rady, zostali przez państwo zostawieni na pastwę bandytów. Ale państwo to nie są gmachy, mury, bezduszne urzędy. To ludzie. Na nich trzeba wpływać, na nich wywierać nacisk, ich trzeba zmuszać, by wykonywali swoją pracę. Sam głos mediów jest ważny, ale nie wystarczy. Potrzebna jest aktywność środowiska piłkarskiego w Polsce. To od Ekstraklasy, PZPN, Bońka należy oczekiwać lobbingu u służb i polityków, by raz na zawsze rozwiązali ten problem.

Stworzenie silnego bloku antykibolskiego to ważne zadanie dla szefa polskiej piłki. Zbigniew Boniek jest dobrze poukładany z mediami, ma nazwisko, ma siłę przebicia. Od kogo jak nie od takiego prezesa PZPN mamy oczekiwać trochę więcej niż żartów na Twitterze i "czelendżów" w podbijaniu piłki w fotelu?

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl
TU ZNAJDZIESZ INNE TEKSTY AUTORA

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×