Pomysł rozegrania meczu o ligowe punkty w Stanach Zjednoczonych to efekt nawiązanej przed startem sezonu współpracy między La Liga a firmą Relevent, która ma na celu promowanie hiszpańskiego futbolu za Oceanem.
Początkowo idea spotkała się z mocną krytyką środowiska piłkarskiego, ale władzom La Liga udało się przekonać do pomysłu Gironę i Barcelonę. Spotkanie 21. kolejki z udziałem tych drużyn miałoby się odbyć pod koniec stycznia na mogącym pomieścić 64 tys. widzów Hard Rock Stadium w Miami.
W piątek rozegranie spotkania na Florydzie stanęło pod znakiem zapytania. RFEF wysłała do La Liga list, który według radia COPE miał zakończyć temat gry za Oceanem. Więcej o tym TUTAJ. Tymczasem Javier Tebas, szef La Liga, pozostaje optymistą i twierdzi, że realizacja pomysłu nadal jest możliwa.
- Oczywiście federacja nie jest zbyt entuzjastycznie nastawiona, jednak nie mówi "nie", tylko prosi o więcej informacji i szerszą dokumentację, żeby móc działać zgodnie z prawem. Mam oczywiście świadomość, że nie mają ku temu zbyt wielkich chęci. Od pewnego czasu jednak powtarzam, że jestem optymistą - stwierdził Tebas.
Szef rozgrywek przywołuje przykład Superpucharu Hiszpanii, który RFEF przeniosła do marokańskiego Tangeru i dziwi się, że przeciwnicy gry w Stanach Zjednoczonych odwołują się do FIFA.
- To, że komuś nie odpowiada rozegranie tego meczu w Stanach Zjednoczonych, nie zwalnia prezesa RFEF od działania w ramach prawa. To duża odpowiedzialność, zwłaszcza po przeniesieniu oficjalnego spotkania do Tangeru. Dziwi mnie, że wciąż mówi się o FIFA. Może mieć swoje zdanie, ale nie ma głosu w tej sprawie. Pod względem prawa sportowego i precedensów mamy rację i spotkanie Girony z Barcą musi zostać rozegrane w Miami 26 stycznia - podkreślił Tebas.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki: Tomasz Mackiewicz miał wspaniałą wizję, ale był postrzegany krytycznie
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)