W piątek Wisła Płock przełamała niechlubną passę. Dopiero w dziesiątej kolejce Lotto Ekstraklasy Nafciarze wygrali po raz pierwszy na własnym stadionie. I to z nie byle kim. Wyższość płocczan musiała uznać jedna z najlepszych drużyn tego sezonu, Lechia Gdańsk. - Cieszę się z bardzo ważnych trzech punktów i radości naszych kibiców, bo tego potrzebowaliśmy. Wcześniej nasza gra nie wyglądała tak źle jak zdobycz punktowa. W piątek zagraliśmy inaczej, ale nie słabo. Wiedzieliśmy, że Lechia to dobry zespół. Chcieliśmy grać blisko siebie i wyprowadzać kontry - analizuje trener Dariusz Dźwigała.
Płocczanie najpierw stracili dwa gole, ale na ich szczęście obu nie uznał arbiter. Pierwszego strzelił Flavio Paixao. Portugalczyk z rzutu karnego trafił w słupek i po tym bezpośrednio dobił strzał. Nie była to trafna decyzja. Tak zwane podwójne zagranie jest zabronione przez zasady. - Nie wiedziałem tylko czy bramkarz dotknął piłki, czy bezpośrednio odbiła się od słupka. Wiemy, jakie są przepisy. Były dwa kontakty od napastnika i gol został słusznie nieuznany - wyjaśnia Dźwigała.
Trenerowi Wisły dopisywał humor po zwycięstwie nad Lechią. - Adam Dźwigała był żabą, przez którą dotąd przegrywaliśmy. Powiedział mi przed meczem, że bez niego wygramy meczu - żartuje zapytany o absencję 23-latka. Zaraz po tym szkoleniowiec dodał, że obrońca leczy się po urazie, jakiego nabawił się w starciu z Cracovią. - Ma rozcięte kolano i 15 szwów na zgięciu. Teraz nie był w stanie nam pomóc, ale liczę na niego w kolejnych meczach - zakończył trener Nafciarzy.
W piątkowym meczu pauzowali też Giorgi Merebaszwili i Thomas Daehne. Gruzin miał problem z mięśniem przywodziciela, a Niemiec w tym tygodniu zaczął treningi indywidualne i wraca do zdrowia po kontuzji kolana.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: Piękna bramka w Hiszpanii. "Golazo w stylu Roberto Carlosa" [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]