To był początek drugiej połowy sobotniego meczu z Chojniczanką Chojnice (1:1). 30-letni skrzydłowy starł się w walce o piłkę z Tomaszem Boczkiem, upadł na boisko i za chwilę opuścił je na noszach. - Wyskoczyliśmy do górnej piłki i niestety spadłem na rękę - mówi WP SportoweFakty Krzysztof Biegański.
Diagnoza jest niestety bardzo niekorzystna. - Doszło do złamania nasady dalszej kości promieniowej z przemieszczeniem. Krzysztof ma teraz unieruchomione przedramię i nosi opatrunek gipsowy. Jeśli odłam kostny nie ulegnie przemieszczeniu, za sześć tygodni będzie można rozpocząć rehabilitację. Jeśli jednak nie dojdzie do właściwego ustabilizowania, konieczne będzie wykonanie zabiegu - tłumaczy fizjoterapeuta zielonych, Bartłomiej Smuniewski.
Pewne jest jedno: Biegański, który w obecnym sezonie jest najskuteczniejszym strzelcem beniaminka Fortuna I ligi (ma trzy gole) nie pojawi się na boisku już do końca rundy jesiennej i to dla niego przykre de ja vu. Rok temu bowiem zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i przez tę poważną kontuzję stracił aż siedem miesięcy w trakcie sezonu 2017/2018. Wówczas też był w wysokiej dyspozycji i stanowił ważne ogniwo w ofensywie drużyny Petra Nemca.
- Trzeba mieć niesamowitego pecha, żeby w ciągu jednego roku doznać dwóch tak poważnych urazów - nie kryje rozgoryczony 30-latek.
Problemów kadrowych w Warcie jest więcej. Nie w pełni sił wciąż są Artur Marciniak i Tomasz Dejewski, zaś Bartosz Kieliba będzie pauzował za nadmiar żółtych kartek i w najbliższym spotkaniu z Chrobrym Głogów (w niedzielę 21 października o godz. 14.00) nie wystąpi.
ZOBACZ WIDEO Bayern upokorzony na własnym stadionie. Koncertowa gra Borussii M'gladbach [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]