Patryk Lipski: Chcemy swoją grą przyciągać kibiców na trybuny

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Patryk Lipski
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Patryk Lipski

Strzelec dwóch bramek dla Lechii, Patryk Lipski był jednym z bohaterów gdańskiego zespołu w wygranym 4:1 meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Pomocnik przyznał że liczy na to, że swoją grą lider Lotto Ekstraklasy będzie przyciągał kibiców na trybuny.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy sobotnie spotkanie z Zagłębiem, to był pana najlepszy mecz w Lechii Gdańsk?

Patryk Lipski, piłkarz Lechii Gdańsk: Strzeliłem dwa gole, wygraliśmy 4:1 i czułem się bardzo dobrze na boisku. Mogłem mieć jeszcze przynajmniej dwie asysty. Według mnie tak, był to mój najlepszy mecz w barwach Lechii.

Bardzo rzadko zdarza się w ostatnich tygodniach, by zespół będący faworytem, pokazywał to na boiskach Lotto Ekstraklasy. Wy to udźwignęliście.

Każdy kto był liderem lub był w czubie tabeli ostatnio przegrywał swoje spotkania. Nam udało się zwyciężyć z niżej notowanym w tabeli rywalem i z tego się cieszymy, bo za to spotkanie jest tyle samo punktów, co za zwycięstwo wyjazdowe w Białymstoku. Gdy chcemy być w ósemce, musimy wygrywać z każdym przeciwnikiem.

Czy mimo wszystko był to wasz najłatwiejszy mecz w sezonie?

Tak, to był dla nas najłatwiejszy mecz. Wcześniejsi rywale jednak zawiesili wyżej poprzeczkę. Również swoją postawą na to zapracowaliśmy. Wcześniej jednak mecz z Zagłębiem Lubin do przerwy wydawał się łatwy, prowadziliśmy w nim 3:0, a niestety rywale doprowadzili do remisu. Cały czas trzeba być czujnym i nie można w czasie meczu myśleć, że jest łatwo. Tak naprawdę nigdy tak nie jest.

W ostatnim spotkaniu chyba wcześniej mogliście postawić kropkę nad "i". Czy żałujecie tych dziesięciu minut w I połowie, gdzie to Zagłębie Sosnowiec chwilowo przejęło inicjatywę i strzeliło gola?

Po strzelonej bramce oddaliśmy nieco inicjatywę przeciwnikowi i skończyło się to straconą bramką. W tej sytuacji bardzo ważny był gol strzelony przed przerwą. To nam na pewno pomogło grać w drugiej połowie.

Na początku sezonu był pan bezsprzecznie zawodnikiem pierwszej jedenastki. Czy po powrocie Rafała Wolskiego ta pozycja się nieco pogorszyła? Jak wygląda wasza rywalizacja?

Z Zagłębiem pauzowałem za cztery żółte kartki, później zagrałem w Pucharze Polski, a z Wisłą Płock usiadłem na ławce rezerwowych. Rafał Wolski jest świetnym zawodnikiem i przyznam, że ma ode mnie większe umiejętności ofensywne. Rywalizujemy o miejsce w składzie i ze swojej strony cieszę się, że Rafał wrócił do zdrowia, bo jeszcze niejednokrotnie przyda nam się w tym sezonie.

Jak to się dzieje, że gdy w Lechii ktoś usiądzie na ławce, po chwili wraca jeszcze lepszy? Pana przypadek z ostatniego weekendu nie był tu odosobniony.

Na początku sezonu trener Piotr Stokowiec powiedział nam, że każdy zawodnik będący w zespole jest ważny i rzeczywiście tak jest. Szansę gry dostaje wielu zawodników, mamy szeroką kadrę i ja się z tego cieszę, bo sezon jest długi. Liczę tu też na długą przygodę w Pucharze Polski. Każdy musi być czujny i wykorzystywać szansę, którą dostaje. Spójrzmy na takiego Tomasza Makowskiego, który zadebiutował w pucharowym meczu w Krakowie i teraz zadebiutował w lidze. Każdy musi się pokazywać, a my jesteśmy drużyną. W trakcie sezonu gra 25 zawodników.

Trener Stokowiec lubi stawiać na młodych. Czy na treningach widać, że ci piłkarze wchodzący do zespołu są już jego pełnoprawnymi członkami?

Tak, od samego początku przygotowań są już z nami tacy zawodnicy jak Mateusz Sopoćko czy Tomasz Makowski. Na pewno treningi w pierwszej drużynie dają im bardzo dużo. Muszą być cierpliwi i gotowi do tego, by wykorzystywać swoje szanse, które na pewno dostaną. Przed nimi duża przyszłość, tylko muszą dużo pracować i Lechia będzie miała z nich pożytek.

Czy nie macie obaw, że przerwa na reprezentację, która się właśnie zaczęła, nieco wybije was z rytmu?

Tak było poprzednio, wygraliśmy jeden z czterech meczów ligowych i rzeczywiście przerwa na kadrę nas wybiła. Myślę jednak, że tym razem nic nas nie wybije z rytmu wygrywania. Czeka nas mecz w Gliwicach z mającym punkt straty do nas Piastem, jednak bardzo dobrze przygotujemy się do tego spotkania i go wygramy.

Lechia jest liderem, Piast ma do niej punkt straty. Czy nie jest to dziwne, że to spotkanie odbędzie się w piątek o godzinie 18:00? To nie jest termin największych hitów.

Nie czujemy się przez to niedoceniani. Dla nas to normalna sprawa, bo dotychczas spotkania Lechii odbywały się tylko w piątki i w soboty, nigdy w niedziele i w poniedziałki. Dobrze nam idzie w te dni. Dla nas nie ma znaczenia gdzie gramy, a widzę tu też plusy, bo gdybyśmy wygrali w piątek, cały weekend na pozycji lidera byłby przyjemniejszy.

I będziecie mogli się też lepiej przygotować do najważniejszych dla gdańskich kibiców derbów z Arką.

To prawda, później czekają nas właśnie derby i mam nadzieję, że kolejny raz wygramy i kibice będą mogli świętować wyższość nad rywalem z Trójmiasta. Do tego momentu jednak dużo czasu, będziemy do tego bardzo dobrze przygotowani.

No właśnie, czy nie jest to dla was przykre, że wygrywacie, a na wasze mecze przychodzi tak mało widzów? Czy wygrane derby mogą na stałe przyciągnąć kibiców na stadion?

Jesteśmy wysoko w tabeli, wyniki są dobre i chcemy swoją grą przyciągać kibiców na trybuny. Ja mam nadzieję, że na meczu z Arką Gdynia stadion będzie o wiele bardziej wypełniony niż w sobotę z Zagłębiem i kibice pomogą nam wygrać. W ostatnim spotkaniu może frekwencja nie była powalająca, ale doping był bardzo dobry i też czuliśmy wsparcie.

ZOBACZ WIDEO Serie A: piękny gol Piątka. Polak centymetry od dubletu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)