Gol Krzysztofa Piątka w 19. minucie meczu pozwolił na chwilę uwierzyć, że w chorzowskim "Kotle Czarownic" polska kadra znów jest w stanie ugotować rywala z najwyższej, europejskiej półki. Chwila była to jednak boleśnie ulotna, Portugalczycy okazali się bowiem drużyną zdecydowanie lepszą, i to w każdym elemencie gry. Goście wypunktowali w zasadzie wszystkie braki i problemy Biało-Czerwonych, porażka 2:3 wydaje się niestety wynikiem zasłużonym. Nawet mimo chwilowego zrywu gospodarzy na niespełna kwadrans przed końcem meczu.
Chcieliście, to macie - chciało się powiedzieć po ogłoszeniu wyjściowego składu polskiej kadry na czwartkowy mecz Ligi Narodów. W zestawieniu zwracał oczywiście uwagę brak takich zawodników jak Jakub Błaszczykowski czy Kamil Grosicki, ale najważniejsza informacja brzmiała: z aktualnymi mistrzami Europy mieliśmy zagrać w ustawieniu z duetem Robert Lewandowski (w czwartek rozgrywał 100 mecz w narodowych barwach) - Krzysztof Piątek na szpicy. O sprawdzenie tego wariantu od dłuższego czasu upominali się niektórzy eksperci, dziennikarze i kibice.
Nic w tym dziwnego, skoro Piątek to w tym momencie nie tyle rewelacja włoskiej Serie A, co po prostu futbolu w zachodnioeuropejskim wydaniu. Napastnik Genoa CFC strzelał dla swojego klubu gole we wszystkich spotkaniach w tym sezonie (13 w ośmiu występach) i jest liderem klasyfikacji strzelców włoskiej elity. Taki szalony okres, wspaniały czas i najwyższa forma strzelecka sprawia, że grzechem byłoby sadzanie Piątka na ławce rezerwowych i odpuszczenie sobie możliwości sprawdzenia, jak 23-latek radzi sobie w duecie z "Lewym".
Początek spotkania był pod tym względem niezwykle obiecujący. Już w 10. minucie Lewandowski otrzymał z głębi pola prostopadłe podanie, po czym wraz z partnerem z ataku pomknęli pod bramkę Rui Patricio. Byłoby pewnie 1:0, gdyby nie flaga sędziego asystenta w górze, sygnalizująca pozycję spaloną... Co się jednak nie udało w 10. minucie, powiodło się 9 minut później. Znakomicie z rzutu rożnego dośrodkował Rafał Kurzawa, świetną robotę wykonał w polu karnym blokujący bramkarza "Lewy", a piłkę do siatki skierował głową Piątek. Co za historia!
W pierwszych 20-25 minutach gra polskiej kadry mogła się podobać. Utrzymywaliśmy się przy piłce, solidnie wyglądaliśmy w środku pola, kilka razy próbkę swoich możliwości pokazał Piotr Zieliński. To jednak zdecydowanie za mało, bo im dalej w las, tym Biało-Czerwonym robiło się ciemniej. Po około 30. minutach pierwszej połowy goście mieli już wyraźną przewagę. Najmarniej wyglądała nasza lewa strona, gdzie nie dość że dynamiką, zwrotnością i szybkością ustępował rywalom Artur Jędrzejczyk, to na dodatek popis defensywnej nieudolności dawał Rafał Kurzawa. Właśnie przez to straciliśmy w 32. minucie gola na 1:1. Pizzi zerwał się Jędrzejczykowi i Kurzawie z łańcucha, dograł do Andre Silvy, a ten korzystając z faktu, że miał w polu karnym tyle miejsca, ile ma zazwyczaj lądujący na pasie startowym odrzutowiec (gdzie byli środkowi obrońcy?!), wpakował piłkę do bramki.
Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy goście zdominowali nas już totalnie. Gola strzelili jednak po "wielbłądzie" w defensywie polskiego zespołu. Bardzo długą piłkę zagrał Ruben Neves, Glik z Bednarkiem się zdrzemnęli, Fabiański niepotrzebnie wyszedł na 16. metr, dzięki czemu Rafa Silva miał przed sobą pustą bramkę. Piłkę do siatki wbił jednak rozpaczliwie interweniujący Glik. Do przerwy 1:2.
Druga część gry rozpoczęła się dla polskiej kadry najgorzej, jak tylko mogła. W 52. minucie na około 20 metrze od bramki piłkę przejął Bernardo Silva, bez większych problemów ustawił ją sobie do strzału (z najbliższej odległości przyglądał się temu Kurzawa) i pokonał Fabiańskiego. Jerzy Brzęczek próbował reagować, na boisko posłał duet skrzydłowych Kamil Grosicki - Jakub Błaszczykowski, dla którego był to 103. mecz w reprezentacji Polski. Kuba stał się tym samym liderem wszech czasów pod względem występów w kadrze. Właśnie po dynamicznej akcji Grosika prawą stroną padł gol na 2:3. Do piłki na 16. metrze dopadł Błaszczykowski i pięknym uderzeniem pokonał Rui Patricio. Na nic więcej polskiego zespołu nie było jednak stać.
Dzięki czwartkowemu zwycięstwu Portugalczycy umocnili się na pozycji lidera grupy (mają po dwóch meczach sześć punktów). Polacy mają tylko jeden punkt. Reprezentacji Polski pozostały do rozegrania jeszcze dwa mecze w ramach rozgrywek Ligi Narodów. Najbliższy - już w niedzielę 14 października. Przeciwnikiem Biało-Czerwonych będzie kadra Włoch. Początek spotkania na Stadionie Śląskim w Chorzowie o godzinie 20:45. Ostatni mecz w grupie ekipa Jerzego Brzęczka rozegra 20 listopada z Portugalią w Guimaraes.
Polska - Portugalia 2:3 (1:2)
1:0 - Krzysztof Piątek 19'
1:1 - Andre Silva 32'
1:2 - Kamil Glik 43' (sam.)
1:3 - Bernardo Silva 52'
2:3 - Jakub Błaszczykowski 77'
Polska: Łukasz Fabiański - Bartosz Bereszyński (46' Tomasz Kędziora), Kamil Glik, Jan Bednarek, Artur Jędrzejczyk - Grzegorz Krychowiak - Mateusz Klich (63' Jakub Błaszczykowski), Rafał Kurzawa (63' Kamil Grosicki) - Piotr Zieliński - Krzysztof Piątek, Robert Lewandowski.
Portugalia: Rui Patricio - Joao Cancelo, Pepe, Ruben Dias, Mario Rui - Ruben Neves, William Carvalho, Pizzi (75' Renato Sanches) - Rafa Silva (84' Danilo), Andre Silva, Bernardo Silva (90' Bruno Fernandes).
Żółte kartki: Mateusz Klich, Grzegorz Krychowiak (Polska) oraz Andre Silva, William Carvalho, Pepe (Portugalia).
Sędzia: Carlos Del Cerro (Hiszpania).
ZOBACZ WIDEO Serie A: piękny gol Piątka. Polak centymetry od dubletu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]