Mecz pomyślnie rozpoczął się dla podopiecznych trenera Pawła Janasa. W 5. minucie prosty błąd popełnił Artur Januszewski, któremu piłkę odebrał Przemysław Oziębała. 22-latek popędził na bramkę i, uderzając po długim rogu, pokonał Adriana Bieńka.
W odpowiedzi przed szansą znalazł się Tomasz Feliksiak, który przegrał sytuację sam na sam z Maciejem Mielcarzem. Ale nawet gdyby trafił do siatki, gol nie zostałby uznany, bo sędzia odgwizdał pozycję spaloną.
Widzewiacy, niesieni głośnym dopingiem, dążyli do podwyższenia prowadzenia. Groźnie pod bramką Bieńka było po strzale Adriana Budki z rzutu wolnego, ale golkiper gości zdołał odbić przed siebie futbolówkę. Dopadł do niej jeszcze Piotr Stawarczyk, lecz został zablokowany przez jednego z rywali.
Kilka chwil później łodzianie przeprowadzili szybką i składną akcję, którą rozpoczął bardzo długim wyrzutem Mielcarz, Robak popędził lewą stroną, dośrodkował na głowę Oziębały, a ten minimalnie chybił.
Podopieczni Krzysztofa Chrobaka, wiedząc że nie mogą grać otwartej piłki, nastawieni byli na kontrataki. W 25. minucie po podaniu Emmanuela Ekwueme nieznacznie pomylił się Tomasz Chałas, najskuteczniejszy piłkarz Znicza.
W Łodzi z minuty na minutę mecz stawał się coraz mniej interesujący. Wydawało się, że Widzew zadowala skromne zwycięstwo, a goście nie zamierzają atakować większą ilości zawodników.
Tuż przed przerwą zawodnicy trenera Janasa powiększyli prowadzenie za sprawą Mindaugasa Panki, któremu dogrywał Łukasz Grzeszczyk. Sprowadzony zimą pomocnik chwilę później sam mógł wpisać się na listę strzelców, ale przegrał pojedynek z Bieńkiem.
Drugą połowę Widzew zaczął od ataków. Najpierw niegroźnych, bo uderzenia Panki i Bieniuka były zbyt lekkiego i pewnie chwytał je bramkarz. Potem już znacznie groźniejszych, jak choćby potężny strzał Grzeszczyka zza pola karnego pod poprzeczkę znakomicie obroniony przez Bieńka czy minimalnie niecelne uderzenie Oziębały.
Najbliżej zdobycia gola był jednak Feliksiak, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym. Gdy wydawało się, że futbolówka po jego strzale głową znajdzie się w siatce, z linii bramkowej zdołał ją wybić Budka.
- Po przerwie staraliśmy się nieco bronić wyniku i grać rozważnie w defensywie, aby nie stracić gola. Udało się - mówił po meczu Lisowski. - Przede wszystkim cieszy gra na zero z tyłu - dodał Wojciech Szymanek.
Ale Widzew mógł ten mecz wygrać wyżej, bo na kilka minut przed końcem po podaniu Panki indywidualną akcję przeprowadził Robak, który minął rywala i mając przed sobą tylko bramkarza, nieznacznie się pomylił. Gospodarze próbowali zdobyć jeszcze jednego gola, ale ich ataki skutecznie powstrzymywali gracze Znicza.
- Chcieliśmy przypieczętować ten awans i nie stracić pozycji lidera. Plan wykonany - uśmiechał się Szymanek. W Widzewie, choć powrót do ekstraklasy mają już pewny, nie zamierzają odpuszczać w najbliższych dwóch meczach. Wiadomo jednak, że szansę mają otrzymać zmiennicy. - Trener będzie chciał wiedzieć, kto będzie jeszcze potrzebny drużynie - mówi jeden z zawodników.
Widzew Łódź - Znicz Pruszków 2:0 (2:0)
1:0 - Oziębała 5'
2:0 - Panka 42'
Składy:
Widzew Łódź: Mielcarz - Broź, Stawarczyk, Bieniuk, Lisowski, Panka, Szymanek, Grzeszczyk (68' Miloseski), Budka (88' Masłowski), Oziębała (90' Sernas), Robak.
Znicz Pruszków: Bieniek - Aleksa (57' Maciej Rybaczuk), Klepczarek, Kokosiński, Januszewski, Florian (82' Misiuk), Osoliński, Ekwueme, Kaczmarek, Feliksiak (72' Mikołaj Rybaczuk), Chałas.
Żółta kartka: Ekwueme (Znicz).
Sędzia: Grzegorz Stęchły (Jarosław).
Widzów: 8500.
Najlepszy piłkarz Widzewa: Mindaugas Panka.
Najlepszy piłkarz Znicza: Tomasz Chałas.
Piłkarz meczu: Mindaugas Panka.