Dariusz Tuzimek: Selekcjoner musi sobie od czasu do czasu polatać (felieton)
Gdzie jest selekcjoner, gdy trwa zgrupowanie reprezentacji? W Danii. Ale nie na wycieczce do Legolandu, tylko służbowo. Poleciał ze Zbigniewem Bońkiem na mecz młodzieżówki. To jest - jak mawia trener Nenad Bjelica - cirkus i skandaloza w jednym.
- W tym czasie najbardziej chciałbym być w Danii, żeby mnie natchnął Czesław Michniewicz swoim pomysłem na prowadzenie zespołu - musiał, ani chybi, odpowiedzieć Jerzy Brzęczek. A PZPN z życzliwością przychylił się do jego prośby i wsadził selekcjonera w samolot do Danii.
To nie jest - niestety - kadr z komedii "Wniebowzięci 2", gdzie w role nieodżałowanych Zdzisława Maklakiewicza i Jana Himilsbacha wcielają się Jerzy Brzęczek i Zbigniew Boniek. A szkoda, bo kilka dialogów z filmu Andrzeja Kondratiuka by pasowało. Na przykład ten:
- Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać - wyjaśnia jeden z bohaterów.
Albo taki, też dobry: - Piękny jest nasz kraj z lotu ptaka.
Panowie Boniek i Brzęczek polecieli do Danii, ale akcja "Dla Czesława ratowania rzucim się przez morze" udała się połowicznie. Młodzieżówka wywalczyła tylko remis. Mało, bo trzeba teraz liczyć, że Duńczycy potkną się w ostatniej kolejce, w meczu z Wyspami Owczymi, a my wygramy z Gruzją.
Nie wiem, co selekcjoner podpatrzył z warsztatu Czesława, ale na pewno było warto poświęcić ten dzionek w podróży. Zamiast przeznaczyć czas na takie głupoty jak uszczelnienie dziury w środku defensywy reprezentacji albo znalezienie przyczyny odcięcia od podań Lewandowskiego i Piątka w meczu z Portugalią, Brzęczek oglądał, jak się prowadzi młodzieżówkę. Wierzę, że sporo się nauczył, kawał dobrego kina.
Mógł zobaczyć, jak trener Michniewicz pojmuje słowo "odwaga", gdy drużynie ucieka życiowa szansa. Mógł zobaczyć, jak sobie przypomina w 77. minucie, że przecież jeszcze ma na ławce będącego w świetnej formie Kamila Jóźwiaka albo poznać głębię zamysłu taktycznego zmiany z 89. minuty (Maciej Ambrosiewicz za Szymona Żurkowskiego). No i w ogóle zobaczyć, jak śmiało prowadzić zespół z potencjałem. Bo to, jak na futbol młodzieżowy, jest naprawdę Dream Team, spójrzcie na nazwiska: Grabara, Stolarski, Wieteska, Bochniewicz, Kapustka, Żurkowski, Michalak, Jóźwiak, Szymański, Kownacki.
Nie wiem, czy Brzęczek był w szatni, żeby zmobilizować młodych piłkarzy, ale chyba po to się bierze na podwórko starszego brata, jak się ma kłopoty z chuliganami, żeby chociaż z daleka tym starszym bratem postraszyć. Tym razem straszenie sztucznym "niedźwiedziem" nie pomogło. Widać za małego wzięli misia. Proponuję następnym razem jeszcze Lewandowskiego zapakować do samolotu. Zrobi od Jurka większe wrażenie. W ostateczności pokaże młodzieży stan konta w banku. Kopary im opadną.
Taki Adam Nawałka - krytykowany dość powszechnie po mundialu i po ogłoszeniu tzw. raportu z mistrzostw - to na zgrupowaniach nie sypiał. I jeszcze sztabowi nie pozwalał. Padały chłopaki z nóg ze zmęczenia, ale selekcjoner był niemiłosierny. Tylko praca! Odprawa za odprawą, narada, burza mózgów, analiza materiałów wideo, rozpracowanie rywala, przygotowanie skrótów taktycznych dla własnej drużyny, analiza wyników ze sport-testerów, raport od lekarza kadry, rozmowy z piłkarzami, itd. A jak ten Nawałka to wszystko już zrobił, to - dawaj - robił to znów, od początku. Żeby niczego nie pominąć. No szczególarz! I pracoholik w dodatku. A to - okazuje się - wszystko niepotrzebne. Teraz Brzęczek zupełnie inaczej to poukładał. Wszystko chodzi jak w zegareczku, jeszcze jest czas sobie trochę polatać. Że wyników nie ma? Że jeszcze meczu z reprezentacją nie wygrał ? Oj tam, oj tam...
Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl