Szymon Mierzyński: Jerzy Brzęczek udaje wizjonera, a kadra jedzie ostro w dół (komentarz)

WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek
WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek

Z każdym kolejnym meczem reprezentacji Euro 2016 staje się coraz piękniejszym wspomnieniem. Wspomnieniem, do którego polski zespół nie potrafi nawiązać, bo dziś dawną klasę rozmienia na drobne.

Minęły ponad dwa lata od najlepszego w najnowszej historii występu Biało-Czerwonych. Dwa lata, które są powolnym, acz nieustannym sportowym zjazdem. Zmienił się selekcjoner, zaczyna się zmieniać skład, ale nadziei na przyszłość wciąż nie mamy. Dywizja A Liga Narodów, mająca być atrakcyjną przygodą, stała się dla nas towarzystwem, do którego zwyczajnie nie pasujemy i jako pierwsi jesteśmy już pewni spadku.

Kadencja Jerzego Brzęczka obejmuje na razie cztery spotkania, lecz dobre pod jego wodzą było zaledwie 45 minut pierwszego starcia z Włochami (1:1). Ten krótki epizod pozwolił nam uwierzyć, że istnieje życie po Adamie Nawałce, a to co wydarzyło się na rosyjskim mundialu, było tylko przykrym incydentem. Ostatnie dni pokazały jednak, że jest dużo gorzej. Nie mamy zespołu zdolnego rywalizować z najlepszymi, a od topowych rywali odstajemy pod dosłownie każdym względem.

Brzęczek popełnia na razie taki sam błąd, jaki przed mistrzostwami świata skusił Nawałkę. Kombinuje z taktyką. Poprzedni selekcjoner z uporem maniaka lansował ustawienie z trójką obrońców i wahadłowymi, obecny zaś w meczu z Portugalią (2:3) wybrał wariant bez nominalnego prawoskrzydłowego. Te roszady nic nam nie dają. Poza klasycznym 4-4-2, w którym czujemy się najlepiej (o czym otwarcie mówił ostatnio Robert Lewandowski), inne warianty nie przynoszą efektów. Wprowadzają tylko zbędny chaos i zamiast stanowić element zaskoczenia (tak swoje pomysły uzasadniał swego czasu Nawałka), ułatwiają zadanie przeciwnikom.

Nowy trener wykonał kilka obiecujących ruchów. Otworzył drzwi do kadry Mateuszowi Klichowi, w większym stopniu postawił na Rafała Kurzawę, dał też grać Krzysztofowi Piątkowi (choć to w obliczu jego formy było oczywistością). Personalnie zespół zaczyna się zmieniać, ale wyników i stylu niestety nie ma. Gdy rywale klasy Portugalczyków czy Włochów wrzucają najwyższy bieg, nie jesteśmy w stanie za nimi nadążyć. Pod względem jakości piłkarskiej, momentami nawet przygotowania fizycznego, wyglądamy przy nich jak ubodzy krewni z gorszego futbolowego świata.

Znamienny i smutny zarazem był obrazek z 87. minuty meczu z Włochami (0:1) na Stadionie Śląskim. Arkadiusz Reca nie był w stanie wytrzymać jeszcze kilku minut i poprosił o zmianę, a selekcjoner wpuścił za niego Artura Jędrzejczyka, czym rozzłościł trybuny, domagające się wejścia na boisko Piątka. Druga połowa tego starcia była w wykonaniu Biało-Czerwonych lepsza niż pierwsza i zamiast wtedy zaryzykować, Brzęczek wykonał kunktatorski ruch, za który potem drogo zapłacił, bo przy decydującej bramce dla Italii "Jędza" zachował się w obronie katastrofalnie, całkowicie odpuszczając krycie Cristiano Biraghiego.

Włosi strzelili nam gola rzutem na taśmę, ale gdyby wygrali to spotkanie znacznie wyżej i po wcześniej zdobytych bramkach, nie mielibyśmy prawa narzekać. Kamil Grosicki mówił po ostatnim gwizdku o niezasłużonej porażce, lecz to było zaklinanie rzeczywistości, a nie trzeźwa ocena. Fakty są bowiem zatrważające. Dziś Polska nie jest w stanie toczyć wyrównanych bojów z europejską czołówką. Do tego gra prymitywnie, bez cienia błyskotliwości, a Jerzy Brzęczek - tak jak jego poprzednik - udaje wizjonera i szuka taktycznych uniesień, by potem zderzyć się ze ścianą, a po meczu polemizować z Robertem Lewandowskim. Napastnik Bayernu Monachium już na tak wczesnym etapie nie wahał się publicznie wytknąć selekcjonerowi, że ten niepotrzebnie kombinuje, bo najlepiej czujemy się w ustawieniu 4-4-2. Brzęczek nie pozostał dłużny, odpowiedział, że piłkarze powinni się skupiać na grze, ale sporu o taktykę na dłuższą metę nie wygra, bo nie ma w nim racji.

W listopadzie - po zaledwie kilku miesiącach pracy - były trener Wisły Płock już rozegra swój pierwszy mecz o honor - wyjazdowy z Portugalią. Będzie w nim walczył o spadek z twarzą - by nie opuszczać dywizji A jako totalny outsider, który trafił tam, bo pomylił drzwi.

Szymon Mierzyński

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o taktyce kadry: Jest system, który bardziej nam odpowiada. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę

Źródło artykułu: