Minęły ponad dwa lata od najlepszego w najnowszej historii występu Biało-Czerwonych. Dwa lata, które są powolnym, acz nieustannym sportowym zjazdem. Zmienił się selekcjoner, zaczyna się zmieniać skład, ale nadziei na przyszłość wciąż nie mamy. Dywizja A Liga Narodów, mająca być atrakcyjną przygodą, stała się dla nas towarzystwem, do którego zwyczajnie nie pasujemy i jako pierwsi jesteśmy już pewni spadku.
Kadencja Jerzego Brzęczka obejmuje na razie cztery spotkania, lecz dobre pod jego wodzą było zaledwie 45 minut pierwszego starcia z Włochami (1:1). Ten krótki epizod pozwolił nam uwierzyć, że istnieje życie po Adamie Nawałce, a to co wydarzyło się na rosyjskim mundialu, było tylko przykrym incydentem. Ostatnie dni pokazały jednak, że jest dużo gorzej. Nie mamy zespołu zdolnego rywalizować z najlepszymi, a od topowych rywali odstajemy pod dosłownie każdym względem.
Brzęczek popełnia na razie taki sam błąd, jaki przed mistrzostwami świata skusił Nawałkę. Kombinuje z taktyką. Poprzedni selekcjoner z uporem maniaka lansował ustawienie z trójką obrońców i wahadłowymi, obecny zaś w meczu z Portugalią (2:3) wybrał wariant bez nominalnego prawoskrzydłowego. Te roszady nic nam nie dają. Poza klasycznym 4-4-2, w którym czujemy się najlepiej (o czym otwarcie mówił ostatnio Robert Lewandowski), inne warianty nie przynoszą efektów. Wprowadzają tylko zbędny chaos i zamiast stanowić element zaskoczenia (tak swoje pomysły uzasadniał swego czasu Nawałka), ułatwiają zadanie przeciwnikom.
Nowy trener wykonał kilka obiecujących ruchów. Otworzył drzwi do kadry Mateuszowi Klichowi, w większym stopniu postawił na Rafała Kurzawę, dał też grać Krzysztofowi Piątkowi (choć to w obliczu jego formy było oczywistością). Personalnie zespół zaczyna się zmieniać, ale wyników i stylu niestety nie ma. Gdy rywale klasy Portugalczyków czy Włochów wrzucają najwyższy bieg, nie jesteśmy w stanie za nimi nadążyć. Pod względem jakości piłkarskiej, momentami nawet przygotowania fizycznego, wyglądamy przy nich jak ubodzy krewni z gorszego futbolowego świata.
Znamienny i smutny zarazem był obrazek z 87. minuty meczu z Włochami (0:1) na Stadionie Śląskim. Arkadiusz Reca nie był w stanie wytrzymać jeszcze kilku minut i poprosił o zmianę, a selekcjoner wpuścił za niego Artura Jędrzejczyka, czym rozzłościł trybuny, domagające się wejścia na boisko Piątka. Druga połowa tego starcia była w wykonaniu Biało-Czerwonych lepsza niż pierwsza i zamiast wtedy zaryzykować, Brzęczek wykonał kunktatorski ruch, za który potem drogo zapłacił, bo przy decydującej bramce dla Italii "Jędza" zachował się w obronie katastrofalnie, całkowicie odpuszczając krycie Cristiano Biraghiego.
Włosi strzelili nam gola rzutem na taśmę, ale gdyby wygrali to spotkanie znacznie wyżej i po wcześniej zdobytych bramkach, nie mielibyśmy prawa narzekać. Kamil Grosicki mówił po ostatnim gwizdku o niezasłużonej porażce, lecz to było zaklinanie rzeczywistości, a nie trzeźwa ocena. Fakty są bowiem zatrważające. Dziś Polska nie jest w stanie toczyć wyrównanych bojów z europejską czołówką. Do tego gra prymitywnie, bez cienia błyskotliwości, a Jerzy Brzęczek - tak jak jego poprzednik - udaje wizjonera i szuka taktycznych uniesień, by potem zderzyć się ze ścianą, a po meczu polemizować z Robertem Lewandowskim. Napastnik Bayernu Monachium już na tak wczesnym etapie nie wahał się publicznie wytknąć selekcjonerowi, że ten niepotrzebnie kombinuje, bo najlepiej czujemy się w ustawieniu 4-4-2. Brzęczek nie pozostał dłużny, odpowiedział, że piłkarze powinni się skupiać na grze, ale sporu o taktykę na dłuższą metę nie wygra, bo nie ma w nim racji.
W listopadzie - po zaledwie kilku miesiącach pracy - były trener Wisły Płock już rozegra swój pierwszy mecz o honor - wyjazdowy z Portugalią. Będzie w nim walczył o spadek z twarzą - by nie opuszczać dywizji A jako totalny outsider, który trafił tam, bo pomylił drzwi.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o taktyce kadry: Jest system, który bardziej nam odpowiada. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę
To jest przeciez twoja specjalnosc
a nie futbol