Pół Hiszpanii brzęczy z wtorkowych okładek. "Sędzia nas oszukał, nie podyktował oczywistego karnego" - czytamy. Wtóruje jej, jak zawsze w takich sytuacjach, pół piłkarskiej Polski, na nazwisko Marciniak reagującej alergicznie. Jest okazja, to znów można przyładować. Według mnie polski sędzia błędu w 63. minucie meczu Hiszpania - Anglia nie popełnił (kontakt był zbyt mały, napastnik utrzymał się przy piłce i zanim oddał strzał, został zablokowany), ale to i tak bez znaczenia, bo przeciwne obozy i tak swojego zdania nie zmienią. Kwestia interpretacji.
Sędzia z TOPu zawsze funkcjonuje w innej rzeczywistości niż kibice, ale także piłkarze, trenerzy i działacze. Bo podejmując kontrowersyjne decyzje, zawsze staje się wrogiem jednej strony. Na dodatek coś, co przedstawiane jest przez media jako oczywisty błąd, sędziowski skandal, wypaczenie, które powinno skutkować odsunięciem arbitra na zawsze od prowadzenia meczów na najwyższym poziomie, przez środowisko sędziowskie, a przede wszystkim przez sędziowskie władze często uznawane jest nawet nie tyle za decyzję akceptowalną, co prawidłową. Ba, przede wszystkim takie mecze, pełne trudnych do interpretacji zdarzeń i wymagających od sędziów podejmowania niepopularnych decyzji przekonują ich przełożonych, że warto na nich stawiać w najpoważniejszych meczach i turniejach. Bo nie łamią się psychicznie mimo przygniatającej presji trybun czy zawodników. I idę o zakład, że podobnie będzie z sytuacją z meczu Hiszpania - Anglia. Rzecz jasna w żadnym oficjalnym dokumencie tego nie przeczytamy, przekonywać się o tym będziemy cyklicznie. Gdy UEFA będzie ogłaszać sędziowskie obsady na kolejne, ważne mecze Ligi Mistrzów i Ligi Narodów. Z Marciniakiem na liście.
Zresztą, my w Polsce nie potrafimy docenić tego, co mamy. Obdarzyć szacunkiem tych, którzy na to zasługują. Wystarczy się rozejrzeć, przyłożyć ucho, rzucić okiem na inne ligi i ciągłe awantury o sędziowanie. Hiszpania, Niemcy, Włochy, Anglia. Na tle wszystkich czołowych lig polska ekstraklasa, mimo że piłkarsko jesteśmy dramatyczni do sześcianu, sędziowsko absolutnie nie ma się czego wstydzić. Dla wielu z was będzie to zapewne teza kontrowersyjna, ale sędziowanie w Polsce stoi na bardzo wysokim poziomie. Zapewne umknął wam ten fakt, ale niedawno kolejny polski sędzia - Paweł Raczkowski - poprowadził mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. I puka do bram elity. No tak, a przecież kibice przede wszystkim Górnika Zabrze spytają teraz: jak to możliwe?! Niezwykle szanowany jest Paweł Gil (wielu z was złapało się teraz za głowy), bardzo szybko w UEFA idą w górę akcje Bartosza Frankowskiego (a przecież niedawno czołowy piłkarz Legii zarzucał mu, że nie umie biegać).
Niektórych, szczególnie w Polsce, od tego co właśnie napiszę, zaleje krew, ale w tym momencie Marciniak wraz ze swoim zespołem (Sokolnicki, Listkiewicz, Raczkowski, Musiał, Siejka), to jeden z najlepszych zespołów sędziowskich w Europie. Tak uważa komisja sędziowska UEFA, nieprzypadkowo panowie poprowadzili w sierpniu mecz o Superpuchar Europy. Nie zdziwię się więc, jeśli ten sezon dla Marciniaka będzie zrobieniem kolejnego kroku. Najpierw był 2015 rok, finały młodzieżowego Euro, spektakularny występ i awans do elity. Później - błyskawiczne wspinanie się po drabinie, mecze na Euro 2016. Jeszcze później - mundial. Czas na kolejny wpis w CV, czyli finał jednego z europejskich pucharów. Polak jest mocnym kandydatem.
Czytam komentarze pod wcześniejszymi tekstami o pracy i decyzjach Marciniaka, dla wielu z was to "najgorszy sędzia świata, który nie nadaje się nawet do prowadzenia meczów w ekstraklasie", albo "ten gość powinien być odsunięty od najważniejszych meczów". A kto choć odrobinę zna się na materii ten wie, że Marciniak zmierza dokładnie w drugą stronę. A wy musicie z tym żyć.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o taktyce kadry: Jest system, który bardziej nam odpowiada. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę