31 marca Łukasz Wolsztyński zerwał więzadło krzyżowe i musiał przejść operację. Po ponad pół roku wrócił na boisko. Zagrał już tydzień temu w meczu z Cracovią, ale wtedy wszedł z ławki rezerwowych i nie miał zbyt wielu szans, by pomóc swojemu klubowi. Z KGHM Zagłębiem Lubin 23-latek zagrał od pierwszej minuty i był jednym z najlepszych zawodników Górnika Zabrze.
- To miało dla drużyny ogromne znaczenie. Wracają zawodnicy, którzy byli bardzo ważną częścią tego zespołu rok czy dwa lata temu. Oni bardzo dobrze się czują w preferowanym przez nas ustawieniu, znają pewne schematy. Ta współpraca pomiędzy Wolsztyńskim i Angulo wyglądała bardzo dobrze. Łukasz bardzo ciężko pracował, by Igor mógł strzelić bramkę i Górnik wygrał - powiedział trener Marcin Brosz.
Wolsztyński i Angulo w zeszłym sezonie stanowili parę napastników Górnika. Co prawda Polak strzelił tylko cztery gole, ale brał na siebie grę i szukał w polu karnym Hiszpana. Ten wykorzystywał to i zapewniał swojej drużynie kolejne zwycięstwa. Tak też było w meczu z Zagłębiem. - Czułem się na boisku bardzo dobrze. Widziałem tego Górnika, z chwili, gdy doznawałem nieszczęsnej kontuzji. Cieszę się, że nie kopaliśmy, tylko staraliśmy się grać z Zagłębiem fajną piłkę - powiedział Wolsztyński.
Jego powrót do podstawowego składu odmienił Górnika. Trener już wcześniej powtarzał, że Wolsztyński to ważna postać w zespole. - To jest zawodnik, który ma pozytywną energię nie tylko na boisku, ale i poza nim. On wie, po co tu jest i co ma robić, by Górnik wygrywał. On zdaje sobie sprawę z tego, że to jeszcze potrwa, zanim zobaczymy go takiego, jaki był siedem czy osiem miesięcy temu - ocenił Brosz.
Wolsztyński ze spokojem podchodzi do swojego powrotu. - Wyglądało to dosyć dobrze. Oczywiście nie jest to jakiś mój szczyt, potrafię lepiej grać. Dla mnie najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Górnik dopisał trzy punkty, a my troszkę odetchnęliśmy i możemy się w spokoju przygotowywać do kolejnych meczów - stwierdził piłkarz Górnika.
W 63. minucie napastnik opuścił boisko, a zmienił go jego brat bliźniak - Rafał Wolsztyński. - Jestem gotowy, by grać cały mecz. Wychodzę na boisko po to, by dać z siebie jak najwięcej. Trener decyduje o tym, kiedy schodzę. Nie jestem zły, bo zmienił mnie brat. Dałem mu troszeczkę pograć - żartował Łukasz Wolsztyński. - Jakby co, to jestem gotowy na 90 minut i trener może na mnie liczyć. Rozmawiałem z nim w przerwie, pytał się mnie, jak się czuję i czy dam radę. Powiedziałem, że jeśli będzie potrzeba, to dam z siebie maksa przez 90 minut. Akceptuję każdą decyzję szkoleniowca - dodał.
ZOBACZ WIDEO Serie A: W meczu Genoi bramek nie brakowało, ale to nie był dzień Piątka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]