Gdy w końcówce września lechici jechali do Łodzi na spotkanie I rundy z ŁKS (wygrali je ostatecznie 1:0 po mękach w dogrywce), mieli za sobą serię sześciu meczów bez zwycięstwa. Teraz tak źle nie jest, ale sobotnia klęska w Szczecinie (0:3) sprawiła, że nastroje w stolicy Wielkopolski są wręcz grobowe i potyczka z liderem Fortuna I ligi urasta do rangi meczu o życie.
Lech zawodzi na całej linii. Zajmuje miejsce w środku tabeli, a do kiepskiego dorobku punktowego dokłada jeszcze ciężkostrawny styl, który zniechęca kibiców do chodzenia na Bułgarską. Po tym co wydarzyło się w sobotę na stadionie Portowców, na klubowych forach nawet nie wrzało. Dominowała raczej obojętność i zniechęcenie. To nowe zjawisko, pokazujące ogromną skalę rozczarowania tym, co prezentują podopieczni Ivana Djurdjevicia.
Poznańscy kibice takiego Kolejorza oglądać nie chcą. Drużyna, która skupiała piłkarską społeczność niemal całej Wielkopolski, przestała być sexy. Selfie na Stadionie Miejskim ma już każdy, więc teraz na trybunach pojawiają już tylko ci najzagorzalsi. Kibicom mniej fanatycznym zespół Djurdjevicia nie ma nic do zaoferowania, bo nawet gdy wygrywa - jak w spotkaniach z Miedzią Legnica (2:1) czy Koroną Kielce (2:1) - robi to po ciężkostrawnych widowiskach, których oglądanie nie jest żadną przyjemnością.
Po meczu w Szczecinie trener otwarcie przyznał, że za postawę swoich zawodników się wstydzi. W lidze - co staje się powoli przykrą regułą - poznaniacy znów skomplikowali sobie sytuację, dlatego odpaść z Pucharu Polski im po prostu nie wolno. Dla Rakowa jednak nie ma lepszego momentu, by sprawić niespodziankę i wyeliminować wyżej notowanego przeciwnika. To częstochowianie są w gazie, na zapleczu ekstraklasy nie mają sobie równych (przegrali zaledwie raz), a uczucie marazmu, które od dłuższego czasu towarzyszy rywalowi, im jest całkowicie obce.
Atmosfera wokół Lecha jest fatalna i gdyby w Częstochowie jego piłkarze pogrzebali szanse na zdobycie jednego z dwóch głównych trofeów, temperatura osiągnie punkt wrzenia. Kolejorz będzie ratował co się da, choć kadrowa rewolucja zbliża się nieubłaganie. W najbliższych okienkach klub opuści kilku piłkarzy, którzy są w nim od dłuższego czasu i nie spełniają oczekiwań. Już skreślono Macieja Gajosa, który ostatnio stracił miejsce w składzie, a w kolejce do odejścia są też inni, m. in. Piotr Tomasik czy Darko Jevtić. Nikt przy Bułgarskiej nie ma wątpliwości, że obecny układ personalny się wyczerpał i bez radykalnych ruchów do upragnionego przełomu nie dojdzie.
ZOBACZ WIDEO Napoli cudem uratowało remis. Przeciętny mecz Polaków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]