Adam Nawałka w Chinach byłby bogiem

PAP/EPA / ROBERT GHEMENT / Na zdjęciu: Adam Nawałka
PAP/EPA / ROBERT GHEMENT / Na zdjęciu: Adam Nawałka

- Adam Nawałka czułby się w Chinach jak ryba w wodzie. Mógłby zarabiać minimum 50 tys. zł tygodniowo. A gdyby przejął klub, w którym gra Adrian Mierzejewski, to w ogóle byłoby jak u Hitchcocka - mówi nam Adam Błoński, ekspert od azjatyckiej piłki.

W tym artykule dowiesz się o:

Były selekcjoner reprezentacji Polski ma konkretną ofertę z Lecha Poznań, według naszych informacji najbliżej jest właśnie pracy w Kolejorzu - WIĘCEJ TUTAJ. Jednak wiemy też, że poważnie rozważa pracę w Chinach, trener czeka na rozwój wydarzeń w tamtejszej lidze, w niedzielę kończy się tam sezon. I przetasowania na trenerskich ławkach są bardzo prawdopodobne. Gdyby Adam Nawałka wyjechał za Wielki Mur, miałby tam od razu bardzo mocną pozycję.

- Chińczycy bardzo cenią byłych trenerów reprezentacji - mówi nam Adam Błoński z serwisu AzjaGola.com. - Działa im to na wyobraźnię. O ile przeciętny chiński kibic zna 5-6 najlepszych klubów z Europy, o tyle większość orientuje się w sile drużyn narodowych. Dla nich kadra, która gra w mistrzostwach Europy albo świata, już jest topowa. Nawałka, choćby przegrał na mundialu wszystkie mecze, i tak jest bardzo atrakcyjnym towarem - dodaje.

Polski trener pewnie nie miałby jednak szansy na pracę w klubach z pierwszej szóstki - tam gaże idą nawet w 10-12 mln dolarów za sezon. Dla porównania selekcjoner reprezentacji Chin Marcello Lippi kasuje aż 28 mln dolarów, więcej od niego zarabia tylko Jose Mourinho w Manchesterze United. - Nawałka w średnim klubie, przeliczając na złotówki, mógłby zarabiać minimum 40-50 tysięcy złotych tygodniowo. Na pewno tyle dostałby w ostatniej drużynie. I prezesi są cierpliwi, na pewno daliby mu popracować minimum rok - wyjaśnia Błoński. A jeśli Nawałka osiągnie sukces i zwróci na siebie uwagę, wtedy mogą zgłosić się po niego te najlepsze zespoły.

Wyjazd do Chin nie byłby też dla byłego selekcjonera tylko i wyłącznie skokiem na kasę. Błoński: - W klubie ze środka tabeli mógłby być takim Aleksem Fergusonem. Generalnie w Chinach taki trener-menadżer dużo może. Nawałka po raz pierwszy znalazłby się w sytuacji, w której mógłby sprowadzić do drużyny wybranego przez siebie, niemal dowolnego zawodnika. I nie byliby to piłkarze jak Krzysztof Mączyński. Mówimy tu o bardzo dobrych zawodnikach z Europy.

Adam Nawałka w prowadzonych przez siebie drużynach chce władzy niemal absolutnej. To on chce decydować m.in. o transferach. To jest też jeden z jego warunków. Legia Warszawa nie była w stanie go spełnić, choć Dariusz Mioduski marzył o byłym selekcjonerze. Lech Poznań wielkiego wyjścia nie ma, jeśli chce zatrudnić 61-letniego trenera, musi mu pozwolić w pełni decydować. W Chinach dla tamtejszych szefów taka postawa jest zrozumiała.

- Tam trenerzy mają ogromny posłuch, więc znając charakter Nawałki, czułby się w Chinach doskonale. Jak ryba w wodzie. To niemal bóstwa - mówi Błoński. - No i miałby tę satysfakcję, że prowadzi np. byłego piłkarza Barcelony czy Manchesteru United.

Nie wiadomo na razie, które kluby kusiły już Nawałkę, ale można mniej więcej przewidzieć, gdzie niedawny selekcjoner miałby szansę na pracę. Błoński: - Pierwszy, który przychodzi mi do głowy, to Changchun Yatai. Tam na początku wszystko się układało, drużyna notowała serię zwycięstw, ale potem wszystko się posypało. Ich trener pikuje, zamiast ataku na miejsce 6-7, pewnie wypadną poza dziesiątkę (obecnie 12. miejsce). Znacznie poniżej oczekiwań gra też Tianjin Teda (obecnie 15., spadkowe miejsce). To taki ligowy średniak z potencjałem na dobre wyniki.

W drużynie Changchun Yatai gra Adrian Mierzejewski. To piłkarz, który marzył do niedawna o występach w reprezentacji Polski. Tyle, że Nawałka - pomimo świetnych występów pomocnika w kolejnych klubach - konsekwentnie go pomijał tłumacząc, że ma inną koncepcję budowy kadry.

Piłkarz już po mundialu nie ukrywał, że poczuł się przez trenera oszukany. Dla sport.pl mówił: - Wiemy już, że trener blefował. Dziennikarzom opowiadał, że ogląda każdego, w "Przeglądzie Sportowym" przeczytałem nawet, że jego sztab analizował moje mecze i z tych analiz wyszło, że za mało pracuję w defensywie. A to był po prostu kit. Nawet jakbym strzelił sto bramek, to i tak nie zrobiłoby to na Nawałce wrażenia.

Błoński: - Gdyby Nawałka przejął zespół z Adrianem Mierzejewskim, to byłoby jak u Hitchcocka.

ZOBACZ WIDEO Koniec serii przegranych meczów. FSV Mainz wreszcie wygrywa [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: