- Atmosfera wokół kadry nie jest teraz najlepsza - mówi przed meczem z Portugalią Jerzy Brzęczek. Jeśli selekcjoner reprezentacji Polski wprost wygłasza takie słowa, musi być źle. I jest. Jedynym pozytywem przed spotkaniem w Guimaraes jest to, że po prostu gorzej już być nie może.
Jeszcze kilka tygodni temu nastroje były optymistyczne. W Bolonii Biało-Czerwoni nie zaprezentowali nic nadzwyczajnego, ale pokazali, że od oglądania ich gry nie zawsze muszą boleć zęby. A przecież tak spędziliśmy 270 minut na mistrzostwach świata w Rosji. Na fotelu dentystycznym bez znieczulenia.
Wrześniowy remis (1:1) z Italią był jak dotąd jedynym udanym momentem za kadencji Jerzego Brzęczka. Potem był jeszcze remis z Irlandią i trzy kolejne porażki. W dwóch pierwszych Włosi i Portugalczycy pokazali, że dzielą nas od klasowych europejskich drużyn lata świetlne. To było bolesne, ale nawet wytłumaczalne, bo to drużyny z najwyższej europejskiej półki. Jednak już kilka dni temu futbolu mogliśmy uczyć się od przeciętnych Czechów.
Bo choć Polacy stworzyli sobie kilka sytuacji i spokojnie mogli ten mecz chociaż zremisować, to przez 2/3 meczu wyglądali przy naszych południowych sąsiadach gorzej pod każdym względem. Nie funkcjonowało nic, oprócz Łukasza Skorupskiego między słupkami.
ZOBACZ WIDEO Jan Bednarek bierze na siebie winę za straconego gola. "Teraz czas błędów, w eliminacjach mamy być nie do pokonania"
Marcin Kamiński popełniał błędy jak z czasów gry w Lotto Ekstraklasie, Jan Bednarek udowodnił, że nie ma przypadku, że w tym sezonie w lidze rozegrał zaledwie 81 minut. Na nieswojej pozycji miotał się też Bartosz Bereszyński, w środku pola Grzegorz Krychowiak człapał w tempie maratończyka. A to tylko początek długiej wyliczanki.
Ten ostatni błyskotliwością błysnął dopiero po meczu, gdy obruszył się na pytanie dziennikarzy o gorszą dyspozycję i nakazał im o autoryzację swoich publicznych wypowiedzi. Pal licho, że pomocnik Lokomotiwu nie zna prawa prasowego. Najgorsze, że nie czuje wstydu po swoich występach i brak mu jakiejkolwiek refleksji. Taka powinna pojawić się u selekcjonera. My powinniśmy przestać wspominać EURO 2016 w jego wykonaniu, bo 2,5 roku to w futbolu wieczność, a Jerzy Brzęczek poważnie zastanowić nad przyszłością 28-latka w kadrze.
Co ciekawe, fatalnie prezentujący się ostatnio w meczach kadry Krychowiak jest ponoć szykowany do gry na środku obrony. To szaleństwo, jednak patrząc na grę Kamińskiego i Bednarka przeciwko Czechom, gorzej już chyba być nie może.
A jakby tego było mało, po spotkaniu w Gdańsku kurs na Monachium obrał kontuzjowany Robert Lewandowski. Bez Kamila Glika, bez Lewandowskiego, z Krychowiakiem bez formy - tak wygląda reprezentacja Polski przed wyjazdowym meczem z mistrzem Europy.
Do tego coraz ciężej zrozumieć selekcjonera, który najpierw publicznie rezygnuje z Thiago Cionka, by potem go powołać. Powołuje do reprezentacji Pawła Olkowskiego, Huberta Matynię czy Adama Buksę, by potem nie dać im choćby jednej minuty szansy na boisku w meczu towarzyskim. Przeciwko Czechom przeprowadza tylko trzy zmiany. - Przegrywaliśmy i nie chcieliśmy tracić czasu - tłumaczył po meczu.
Wiarę stracili jednak już kibice - każda przeprowadzona sonda pokazuje, że nie widzą szansy w sukces reprezentacji trenowanej przez Brzęczka. Ich wyniki, niezależnie od serwisu, są dla selekcjonera druzgocące (WIĘCEJ TUTAJ). Na szczęście dla niego decyzje podejmuje Zbigniew Boniek, a prezes PZPN przekonuje, że trener ma jego pełne wsparcie.
Po pięciu meczach za kadencji Brzęczka obraz kadry jest jednak zły i próżno szukać optymistów nie tylko wśród kibiców. W drużynie kuleje niemal wszystko, od obrony po atak, nie widać wniosków i gotowych rozwiązań. Nie brak głosów, że selekcjoner zmarnował pierwsze cztery miesiące pracy a pytania w temacie tego, w jakim kierunku podąża reprezentacja Polski, wciąż są otwarte.
Eliminacje do EURO 2020 zbliżają się wielkim krokami a my wciąż nie wiemy, jak i w co chce grać drużyna narodowa. I trudno się spodziewać, że odpowiedź poznamy w starciu z mistrzem Europy.