Nowy rozdział, ten sam Adam Nawałka. Jest trenerem, nie cudotwórcą

PAP / Jacek Bednarczyk / Na zdjęciu: Adam Nawałka
PAP / Jacek Bednarczyk / Na zdjęciu: Adam Nawałka

Jeśli ktoś spodziewał się, że Adam Nawałka w tydzień odmieni grę Lecha Poznań, był w bardzo dużym błędzie. Trener zmienił otoczenie z reprezentacji na Lotto Ekstraklasę, ale w jego postawie nie zmieniło się nic.

Zastał Lecha drewnianego

1862 dni czekała Lotto Ekstraklasa na powrót Adama Nawałki. Trener ponad pięć lat temu pożegnał się z rozgrywkami, przegrywając z Cracovią 0:1. Historia zatoczyła koło, bo w niedzielę przywitał się dokładnie w ten sam sposób, z tą różnicą, że nie na ławce Górnika Zabrze, a Lecha Poznań.

Szkoleniowiec przejął stery w bardzo trudnym momencie dla klubu. Słabe wyniki sprawiły, że zespół zaczął balansować na granicy grupy mistrzowskiej i spadkowej, a czołówka zaczęła odjeżdżać. Dodatkowej presji przed debiutem Nawałki dodawał fakt, że Lechia Gdańsk, Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok, a więc drużyny z TOP3 ligi, wygrały w weekend swoje mecze.

Wielu kibiców Lecha z pewnością liczyło, że jeden z najlepszych polskich trenerów odmieni oblicze drużyny. Tymczasem szkoleniowiec Cracovii, Michał Probierz, żartował przed meczem, licząc na to, że jeśli Nawałka odmieni Lecha, to na gorsze. Poniekąd jego słowa się sprawdziły, bo zespół z Wielkopolski nie prezentował się tak dobrze, jak choćby w dwóch ostatnich meczach.

Hurraoptymiści zostali sprowadzeni na ziemię, kiedy w 55. minucie zwycięską bramkę strzelił Mateusz Wdowiak. Pewnie wtedy zdali sobie sprawę, że Adam Nawałka nie jest cudotwórcą, który dokona wielkich rzeczy za pstryknięciem palcami. Jest po prostu trenerem, z tą różnicą, że pięć lat spędzonych u steru reprezentacji Polski, pozwala mieć wobec niego większe oczekiwania.

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Wisła Kraków ma kłopot. "Może dojść do spektakularnej wywrotki"

Praca, praca, praca...

Adam Nawałka zmienił otoczenie z reprezentacji na Lotto Ekstraklasę, ale w jego postawie nie zmieniło się nic. To nadal ten sam szykowny 61-latek, człowiek ułożony, spokojny i jakby "zaprogramowany" przez reprezentację. Dobrze pamiętamy jego okrągłe zdania wypowiadane na konferencjach kadry, kwestie poświęcone "organizacji gry zarówno w defensywie, jak i ofensywie" i w wielu przypadkach - brak konkretów.

Najwidoczniej ten sposób dialogu mocno się w nim zakorzenił, bo po powrocie do piłki klubowej ciągle go kontynuuje. W ciągu sześciu minut niedzielnej konferencji Nawałka kilka razy powtórzył słowo "praca" - "Przed nami wiele pracy", "Wracamy do konsekwentnej pracy", "Nie zabraknie nam energii, aby ciężko pracować", "To pozytywne ciśnienie, które mobilizuje do jeszcze cięższej pracy". Oczywiście nie zabrakło innych frazesów trenera dotyczących "optymalnego ustawienia" i - oczywiście - "organizacji gry".

Jeśli chodzi o prowadzenie drużyny podczas meczu, Michał Probierz niemal pełne 90 minut spędził przy linii bocznej boiska, natomiast Nawałka po raz pierwszy pojawił się tam po około kwadransie i daleko było mu do żywiołowych reakcji, jakie prezentował szkoleniowiec gospodarzy. Oczywiście były momenty, gdy były selekcjoner żywo gestykulował czy wręcz krzyczał na swoich podopiecznych, ale w tym spotkaniu był zupełnym przeciwieństwem Probierza, którego wręcz nosiło przy linii.

Nawałka przyznał, że jego zawodnicy byli wściekli po wyjazdowej porażce i uznał za pozytyw fakt, że kolejny mecz jego zespół rozegra już w piątek (ze Śląskiem Wrocław), bo drużyna chce szybkiej rehabilitacji. Takiej oczekują również kibice, bo póki co złudne okazały się nadzieje, że trener z nazwiskiem od razu postawi zespół na nogi.

Źródło artykułu: