Waldemar Fornalik - Król zmartwychwstał

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Waldemar Fornalik
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Waldemar Fornalik

Z kadry narodowej odchodził jako przegrany. Ale dziś Waldemar Fornalik powoli zaczyna przypominać, że jego praca to coś więcej niż epizod z reprezentacją. Że jest po prostu jednym z najlepszych polskich trenerów.

Dla przeciętnego polskiego kibica jest tym, któremu nie udało się w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Wielu kibiców już go skreśliło, jako przegranego. Ale jest to obraz nie tyle niepełny, co po prostu nieuczciwy. Bo Waldemar Fornalik jest jednym z najlepszych polskich trenerów ostatniej dekady. I znowu pisze historię. Z kolejnym przeciętnym zespołem walczy o europejskie puchary. Bez wielkiej medialnej pompy, nieco z boku, ale skutecznie.

Piast Gliwice w poprzednim sezonie uchronił się przed spadkiem w ostatniej kolejce. W imponującym stylu pokonał wtedy Termalikę Bruk-Bet Nieciecza i trochę zamazał zły obraz drużyny. Ale mogło się wówczas wydawać, że jako poważny trener Fornalik już przestał istnieć. Tymczasem szkoleniowiec dopiero budował drużynę. Już wcześniej wzmocnił Piasta zawodnikami z odzysku, jak choćby odtrącony przez wielką piłkę Tomasz Jodłowiec. Potem, już w wakacje, dołączył Jakub Czerwiński. A więc piłkarze, którzy gwarantują pewną jakość, stabilność. Do tej pory przynajmniej na papierze. Dziś Piast, nawet jeśli nie dostałby najwyższych not za styl, to jednak nie daje rywalom nawet chwili wytchnienia i nie traci do nich dystansu.

Nie jest to jego pierwszy raz. Przecież w najlepszym swoim okresie w chorzowskim Ruchu poprowadził drużynę do 2. i 3. miejsca w Polsce. Był o krok od tytułu. A gdyby przypomnieć nazwiska zawodników tam grających, to wydaje się to niemal nierealne. Grodzicki, Szyndrowski, Stawarczyk? Nie, to nie były nawet ligowe gwiazdy.

Ale o Ruchu wtedy za wiele nie mówiono. Był to temat co najmniej niezbyt pociągający. I tak samo jest dziś z Piastem. Może dlatego, że Fornalik nigdy nie był typem człowieka, który lubi kamery i dyktafony. Raczej cichy, lekko odizolowany typ pracusia. Rodzina Fornalika pochodzi spod Myślenic, z małej wsi Krzyszkowice. Był to model dość tradycyjny. Mama Irena zajmowała się domem, ojciec Ludwik na zakończenie swojej przygody z piłką grał w miejscowym Hejnale. Trenował po pracy w kopalni i dla swoich synów chciał czegoś lepszego.

- Tata powtarzał, bym broń Boże nie zechciał zostać górnikiem. Znam z jego opowiadań korytarze, które miały, po 80 i mniej centymetrów wysokości, w których trzeba było pracować na czworakach - wspominał trener. Sam nigdy pod ziemię nie zszedł.

Fornalik debiutował jako 19-latek. Trenerem Ruchu był wówczas Orest Lenczyk. W sezonie 1982/83 Fornalik wyszedł na spotkanie ze Stalą Mielec. Jego zadaniem było wyłączenie z gry Włodzimierza Ciołka, a był to jeden z najlepszych technicznie piłkarzy swoich czasów. Fornalik zagrał znakomity mecz. Wkrótce stał się podstawowym zawodnikiem Ruchu. A biorąc pod uwagę, że nie był piłkarzem jakoś szczególnie utalentowanym - o czym zresztą sam mówi - zrobił naprawdę dużą karierę. Tamten mecz ze Stalą po latach stał się dla niego wielką lekcją. Pracował w Wiśle Kraków jako asystent Lenczyka. Trener zapytał go czy wystawić młodego piłkarza. Fornalik był do tego pomysłu nastawiony sceptycznie. Stary trener spojrzał na niego karcąco i powiedział: "Gdyby mi zabrakło odwagi, ty być może nigdy nie zadebiutowałbyś w lidze". Z czasem Fornalik został tym, który wprowadza młodych do poważnej piłki.

W Chorzowie stał się jednym z symboli. Spędził w tym klubie całą piłkarską karierę, rozegrał 233 spotkania. W końcu jako trener dał drużynie największe sukcesy w najnowszej historii. Wspomniane miejsca na podium oraz dwa finały, półfinał i ćwierćfinał Pucharu Polski to więcej niż fani mogli sobie wymarzyć. Trzeba też pamiętać, że biednego Ruchu nie było stać na stały postęp. Po dobrym sezonie musiała nastąpić wyprzedaż. Potem było budowanie drużyny i znowu sukces. A przecież mówiono, że gra prostą piłkę, może zbyt prostą. Może zbyt schematyczną. Ale skuteczną. Jego drużyny zawsze imponowały świetnym przygotowaniem fizycznym, ale tam było coś więcej. Kiedyś sam Fornalik zdradził, gdzie jest klucz do sukcesu. - Wie pan, widziałem już wielu mistrzów treningu. Szukając zawodników, patrzę jak zachowują się w kryzysowej sytuacji - powiedział dziennikarzowi.

Gdyby zestawić możliwości, które miał do innych trenerów, ciężko wskazać kogoś, kto osiągnąłby więcej. Dziś wiele osób mówi, że to trener na poziom Ruchu Chorzów a nie reprezentacji Polski. Jednak gdy zastępował na stanowisku selekcjonera Franciszka Smudę, lepszego kandydata w kraju nie było. Cudotwórca z Cichej wyraźnie wyprzedził ligowych konkurentów, a trzeba pamiętać, że w tamtym okresie nie było możliwości zatrudnienia kandydata z zagranicy. Dodatkowo Antoni Piechniczek powiedział, że Fornalik przypomina mu jego samego z czasów młodości. A przecież to właśnie Piechniczek miał decydujący głos.

Dlaczego nie udało się w kadrze narodowej? Fornalik być może nie był typem selekcjonera, chyba zbyt mało uwagi przywiązywał do takich rzeczy jak zajęcia integracyjne,czy generalnie budowanie atmosfery. Za bardzo potraktował kadrę jak klub. Może stał się zakładnikiem pewnego układu osobowego, czyli rządów prawej strony: Łukasz Piszczek - Kuba Błaszczykowski. Nasza gra była dość przewidywalna i selekcjoner wiele z tym nie zrobił. Ale też trzeba pamiętać, że objął kadrę w bardzo trudnym momencie. Miał zaledwie jeden mecz na testy, zresztą przegrany w słabym stylu ze słabiutką Estonią, a potem już musiał bić się o punkty. Każdy eksperyment mógłby zakończyć się katastrofą i medialnym linczem. Dopiero pod koniec spróbował. Była choćby próba przywrócenia do kadry na mecz z Ukrainą Mariusza Lewandowskiego, ale potraktowana jako ciekawostka i miotanie się szkoleniowca. Strzał obok tarczy.

Eliminacje mundialu w 2014 roku Polska zakończyła co najwyżej słabo. Zaledwie 13 punktów, 4. miejsce w grupie nie było powodem do dumy. A przecież spokojnie mógł ugrać kilka punktów więcej i walczyć co najmniej o baraże do mundialu. Nie dał rady. Może też dlatego, że nowy prezes PZPN, Zbigniew Boniek, zawiesił nad nim miecz Damoklesa i dawał do zrozumienia, że "Waldek King" jest selekcjonerskim zombie? Żeby było sprawiedliwie, Fornalik miał zupełnie inne warunki niż jego następca, Adam Nawałka. A jednak przygotował mu kilku zawodników. Choćby Kamil Glik czy Grzegorz Krychowiak właśnie u Fornalika zaczynali odgrywać ważne role w kadrze. Tyle, że wtedy nie byli znaczącymi postaciami w europejskiej piłce. Również Fornalik dał szansę Arkadiuszowi Milikowi czy Piotrowi Zielińskiemu. Można zaryzykować stwierdzenie, że to wszystko z czasem zaprocentowało, tyle że skorzystał Nawałka.

Dziś po czterech latach Fornalik wraca do poważnej gry i głównie od niego zależy, czy ludzie będą traktowali go jako przegranego selekcjonera, czy raczej topowego trenera ligowego.

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Wisła Kraków ma kłopot. "Może dojść do spektakularnej wywrotki"

Źródło artykułu: