Kibice reprezentacji Brazylii zawsze mają wielkie oczekiwania wobec swojej drużyny. Nie inaczej było przed mistrzostwami świata w Rosji. Fani chcieli tytułu, ale "Canarinhos" odpadli w ćwierćfinale po meczu z Belgią (1:2). W tym spotkaniu samobójczego gola strzelił Fernandinho.
Okazuje się, że niektórzy kibice zaczęli się na nim mścić. 33-latek był nazywany małpą, a także jego żona otrzymywała nieprzyjemne wiadomości. Hejterzy byli wściekli na zawodnika Manchesteru City.
Obecny selekcjoner Brazylii Tite zdradził, że z tego powodu Fernandinho po mundialu przestał grać w drużynie narodowej. Obiecał bliskim, że już nie będzie przyjmować powołań.
- Jednym z pierwszych zawodników, którego chciałem powołać po mundialu, był Fernandinho. To niezwykły zawodnik, ale z powodu okrucieństwa, które spotkało jego rodzinę, zapowiedział, że już nie zagra w reprezentacji. Rozmawiałem z nim osobiście, ale nie jestem na tyle głupi, by powoływać zawodnika, który tego nie chce - komentuje Tite.
Na razie nie ma powodów, by tęsknić za Fernandinho. Brazylia bez niego spisuje się bardzo dobrze i po MŚ 2018 wygrała wszystkie mecze towarzyskie.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Bunt piłkarzy w Manchesterze United. "To wszystko jest bardzo niegrzeczne"