Kamil Kosowski: Z Leśnodorskim Wisła byłaby w Lidze Mistrzów

East News / Michal Klag/REPORTER / Na zdjęciu: Kamil Kosowski
East News / Michal Klag/REPORTER / Na zdjęciu: Kamil Kosowski

- Już osiemnaście lat temu działy się w Wiśle dziwne rzeczy - mówi Kamil Kosowski. - Człowiek się trochę dziwnie czuje słysząc, że Wisłę ma ratować kibic Legii - były zawodnik Wisły Kraków komentuje największy kryzys w historii klubu.

[b][tag=59756]

Mateusz Skwierawski[/tag], WP SportoweFakty: Zastanawiamy się w redakcji, czy pan Vanna Ly nie jest wynajętym aktorem.[/b]

Kamil Kosowski, były piłkarz Wisły Kraków: Mam dokładnie takie same odczucia. Sytuacja Wisły przypomina film i mam nadzieję, że mimo tej całej beznadziejności skończy się jak w dobrej amerykańskiej produkcji: happy endem.

Bogusław Leśnodorski uratuje Wisłę?

Poznałem pana Leśnodorskiego kiedy Michał Żewłakow był dyrektorem sportowym Legii. Wydaje mi się, że to bardzo konkretny człowiek i biznesmen. Jeżeli podjął się zadania, to wie, co robi i jestem pewien, że mu się uda. Ale mam mieszane uczucia.

Dlaczego?

Pewna literka jest w sercu tego pana. Człowiek się trochę dziwnie czuje słysząc, że Wisłę ma ratować były prezes Legii, kibic Legii. Nic do pana Bogusława nie mam, raczej do zaistniałej sytuacji. Trudno mi przetrawić, że zadania nie podjął się nikt z Krakowa, choć jestem przekonany, że są tam ludzie kompetentni znający się na temacie. Jest jak jest, trzeba to przyjąć do wiadomości. Oby spółka została przygotowana do sprzedaży i oby znalazł się kupiec.

Dane są dramatyczne: klub ma kilkadziesiąt milionów długu, a na koncie ok. 50 tysięcy złotych.

Dobrze, że ktoś powiedział w końcu, jaka jest realna sytuacja klubu. O ile to prawda i nie wypłynie nic nowego. Uważam, że polska liga jest bardzo atrakcyjnym kierunkiem dla inwestorów. 10 milionów euro to nie jest kwota, która zwala z nóg, na pewno nie poważnego inwestora. Pytanie, czy znajdzie się chętny. Bo taka osoba nie kupi de facto stadionu, nie przejmie terenów czy centrum treningowego Wisły. Tak naprawdę przejmie herb i pewne możliwości. Ale jak ktoś ma pasje i pieniądze, to może zrobić w Polsce ciekawe rzeczy.

W kilka lat Wisła z wizytówki polskiej piłki stała się jej pośmiewiskiem.

Aktualną sytuację w klubie można określić jednym słowem: kabaret. Nie chcę obrażać tych, którzy poprzednio zarządzali Wisłą, ale jak sobie przypominam, jak osiemnaście lat temu prowadzony był klub, jakie umowy podpisywaliśmy, sytuacje do jakich dochodziło w meczach w europejskich pucharach... Eh. Nie chce wchodzić w szczegóły, powiem ogólnie: już wtedy potrzebowaliśmy profesjonalisty. Tak się zastanawiam i myślę, że gdyby Bogusław Leśnodorski był prezesem Wisły w latach 2000-2010, to drużyna byłaby dziś postrzegana pewnie jak Feyenoord Rotterdam, Ajaks Amsterdam czy Anderlecht. Wisła nie walczyłaby o Ligę Europy, co roku byłaby w Lidze Mistrzów.

Czyli problemy w klubie zaczęły się jeszcze za pana czasów?

Myślę, że nikt nie zdawał sobie wtedy sprawy z potencjału jakim dysponowała Wisła. I ludzie od zarządzania i my piłkarze. Graliśmy dobrze, sprawialiśmy niespodzianki, a kluby w Europie wiedziały, że możemy zrobić im kuku. Myślę, że prezes Cupiał też kilka rzeczy zrobiłby inaczej. To nauczka dla wszystkich drużyn w Polsce.

Rafał Wisłocki, nowy prezes Wisły, to człowiek, który posprząta w klubie?

Nie wiem, dlaczego akurat ten pan został prezesem. Chyba nie można było nikogo znaleźć. Duże wyzwanie, ale wydaje mi się, że to chwilowa funkcja tego pana. Trzeba posprzątać i sprzedać. Z długiem czy bez.

PZPN zawiesił Wiśle licencję, ale czy nie zareagował zbyt późno?

Nie jesteśmy tak mocno rozwiniętą ligą, żeby mieć dedykowanych ludzi do sprawdzania kontrahentów. Powinny to robić osoby odpowiadające za Wisłę. Jak zwykle: Polak mądry po szkodzie. Wstyd.

Wisła traci też sportowo. Do klubu miał wrócić Jakub Błaszczykowski, ale przez kłopoty klubu sprawa się mocno skomplikowała. Większość zawodników chce odejść, ponieważ Wisła od dawna nie płaci im pensji.

Z tego co wiem większość, albo i prawie wszyscy zawodnicy Wisły są zatrudnieni na tzw. działalność gospodarczą, czyli co miesiąc muszą płacić podatki i ZUS-y. Bez względu na to, czy otrzymali pensję. Skoro jej nie dostają, są w plecy. Do interesu muszą dopłacać, może i nawet pożyczać pieniądze. Dlatego duży szacunek za to, jak prezentowali się na boisku w rundzie jesiennej. Jeżeli chodzi o Kubę Błaszczykowskiego - jak będzie chciał zakończyć karierę w Wiśle to nie będzie miało znaczenia czy zrobi to w ekstraklasie czy IV lidze. Nie sądzę, że dla Kuby aspekt finansowy jest istotny, bardziej zależy mu pewnie na grze na wysokim poziomie, ponieważ liczy na dalsze występy w reprezentacji Polski.

Wierzy pan, że Wisła wygrzebie się z tego bagna?

Wierzę, że w końcu dowiemy się wszystkiego. Kto może grać, jakie są długi. Czarno na białym. Chciałbym tego. Moim marzeniem i życzeniem dla kibiców byłoby, żeby większość udziałów w klubie przejął pan Wojciech Kwiecień. I żeby znalazł się inwestor, który mu pomoże. To jest "wiślak", on na pewno klubowi pomoże.

Mats Hartling, który uważa się za udziałowca Wisły, podobno zaproponował Kwietniowi możliwość współpracy. Kwiecień miałby zainwestować w klub, a Hartling za jakiś czas by go spłacił.

To ja do Wojtka też zadzwonię i powiem, żeby wyłożył pieniądze, a ja mu je kiedyś oddam. Co tu dużo mówić. Proszę napisać, że się nieźle uśmiałem.

A pan wróciłby na boisko? Pisał pan tak na Twitterze.

Nie rzucam słów na wiatr. Jeżeli Wisła widziałaby we mnie osobę, która mogłaby pomóc, to tak, wróciłbym. Nawet trochę ćwiczę, biegam, ale bądźmy też poważni, to już nie ten poziom. Mogę na przykład wystąpić w meczu przy okazji zbiórki pieniędzy. Jak będzie trzeba: jestem gotowy.

ZOBACZ WIDEO Niespodziewany remis Newcastle. O awansie zdecyduje drugi mecz [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: