Kolos na glinianych nogach. Anatomia upadku Wisły Kraków

Marzena Sarapata doprowadziła Wisłę do największego kryzysu w historii, ale problemy klubu zaczęły się dawno temu. Hasło "Liga Mistrzów albo śmierć" z 2011 roku stało się samospełniającą się przepowiednią. Oto anatomia upadku Białej Gwiazdy.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
stadion Wisły Kraków Newspix / BARTEK ZIOLKOWSKI / FOKUSMEDIA / Na zdjęciu: stadion Wisły Kraków
Bezpośrednią przyczyną chaosu, jaki w ostatnich dniach zapanował przy Reymonta 22, a który spowodował zawieszenie licencji, co może skutkować wyrzuceniem Wisły Kraków z Lotto Ekstraklasy, a w konsekwencji: jej upadkiem, jest niedoszła (na szczęście) sprzedaż klubu Vannie Ly i Matsowi Hartlingowi. Nieudolna próba pozbycia się piłkarskiej spółki była ostatnią "przysługą" Marzeny Sarapaty, pierwszej w historii kobiety-prezes, która doprowadziła 113-letni klub na skraj bankructwa. To przez jej nieudolne rządy dług Wisły przekracza dziś 40 mln zł, a na koncie Biała Gwiazda ma 51 tys. zł wolnych środków. Więcej o tym TUTAJ.

Swoje za uszami ma też fasadowa rada nadzorcza w składzie Tadeusz Czerwiński, Ludwik Miętta-Mikołajewicz i Mateusz Stankiewicz, która była ślepa na działania Sarapaty. Była prezes Wisły zbyt dosłownie interpretowała hasło, że "Wisła to wielka rodzina". Pozwoliła, by klub z Reymonta 22 oplotła rodzinno-koleżeńska sieć powiązań, a gdy okazało się, że źródło zostało opróżnione, postanowiono się go pozbyć przy pierwszej lepszej okazji.

Liga Mistrzów albo śmierć

Przyczyna największego kryzysu w historii piłkarskiej sekcji Białej Gwiazdy jest jednak bardziej złożona. Zawieszenie licencji i status zadłużonego po uszy bankruta to tylko efekt końcowy, który wywołało kilka nakładających się na siebie zdarzeń z ostatnich lat. Prawdziwe problemy Wisły nie zaczęły się ani pół roku temu, gdy klub przestał płacić piłkarzom, ani w sierpniu 2016 roku, kiedy piłkarską spółkę przejęło prowadzące inne sekcje Towarzystwo Sportowe "Wisła", lecz w 2011 roku. To wtedy przy Reymonta 22 działano według hasła: "Liga Mistrzów albo śmierć". Champions League nie było, a dziś klub kona w męczarniach i potrzebuje cudu, by przetrwać.

ZOBACZ WIDEO Boruc pokonany trzykrotnie! Bournemouth poza Pucharem Anglii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Awans do Ligi Mistrzów nie był niespełnioną ambicją Bogusława Cupiała - był jego obsesją. Sześć nieudanych prób nie ostudziło zapału jednego z najbogatszych Polaków. Wręcz przeciwnie, wtedy był zdeterminowany jak nigdy wcześniej, bo dzięki tzw. "reformie Platiniego" Wiśle drogi do fazy grupowej nie mogły już zatarasować takiego kluby jak Anderlecht, Real Madryt czy Barcelona, na które trafiała w latach poprzednich (Dumę Katalonii Biała Gwiazda wylosowała nawet dwukrotnie!).

Misję zbudowania drużyny, która miała dać mu upragniony awans do elity, Cupiał zlecił Stanowi Valcksowi. To były reprezentant Holandii, który przed przyjazdem do Krakowa przez cztery lata pracował jako dyrektor sportowy w PSV Eidnhoven, a potem krótko w tej samej roli w chińskim Shanghai Shenhua. Z holenderskiego klubu odszedł w atmosferze skandalu, oskarżony o pobieranie prowizji przy dokonywaniu transferów, co po latach rzucało zupełnie inne światło na jego działalność w Krakowie.

Zatrudniając Valckxa, Wisła tak naprawdę zapewniła sobie dostęp do jego opasłego notesu z nazwiskami. Holender najpierw sprowadził do klubu swojego rodaka, trenera Roberta Maaskanta, a nim letnie okno transferowe (2010) zostało zamknięte, Wisła zakontraktowała jeszcze  Nourdina Boukhariego i Serge'a Branco. W przerwie zimowej sezonu 2010/2011 na Reymonta 22 zameldowali się Sergei Pareiko, Kew Jaliens, Maor Melikson, Michaił Siwakow i Cwetan Genkow, a przed rozpoczęciem kolejnych rozgrywek do świeżo upieczonego mistrza Polski dołączyli Junior Diaz, Marko Jovanović, Michael Lamey, Ivica Iliew, Gervasio Daniel Nunez i Dudu Biton. Do tego Valckx podjął decyzję o wykupieniu wypożyczonego dotąd Osmana Chaveza.

Nie było w tym gronie ani jednego Polaka, ale wszystko działo się za przyzwoleniem Cupiała. - Polacy to nieudacznicy. Tyle razy nie potrafili awansować do Ligi Mistrzów - miał mówić Cupiał swoim zaufanym współpracownikom, co w "Śnie o potędze", kronice Wisły czasów Tele-Foniki opisał Mateusz Miga.

Wisła Maaskanta zdobyła mistrzostwo Polski i bez problemów przebiła się przez dwie pierwsze rundy el. Ligi Mistrzów, a w ostatniej trafiła na APOEL Nikozja. W pierwszym meczu pokonała Cypryjczyków przed własną publicznością po kapitalnym uderzeniu Patryka Małeckiego. W rewanżu nie potrafiła jednak obronić przewagi. Po godzinie gry przegrywała 0:2, ale na kwadrans przed końcem nadzieje w serca kibiców wlał Cezary Wilk, który zdobył bramkę na 1:2. Taki wynik promował Białą Gwiazdę, ale w 87. minuty fatalny błąd popełnił Chavez i APOEL wygrał 3:1. Maaskant powtarzał potem, że jego drużynę od Ligi Mistrzów dzieliły trzy minuty, ale dla Cupiała nie było to usprawiedliwieniem - wyrok na złotoustego Holendra został już podpisany, a wykonany został kilka tygodni później po przegranych derbach z Cracovią (0:1). Porażek w tak prestiżowych meczach Cupiał nie zwykł darować.

Królewskie rządy

Jako uczestnik IV rundy el. Ligi Mistrzów Wisła automatycznie dostała się do fazy grupowej Ligi Europy, ale było to marne pocieszenie. Samo zmontowanie drużyny Maaskanta pochłonęło ok. 17 mln zł - większość zawodników sprowadzono na zasadzie wolnego transferu, ale przez tylko na prowizje dla agentów wydano 4,7 mln zł. Do tego doszły bardzo wysokie koszty utrzymania legii cudzoziemskiej - pensje zaczynały się od 20 tys. euro w górę. Nawet awans do 1/16 finału Ligi Europy 2011/2012 nie zwrócił Wiśle kosztów nieudanego szturmu na Ligę Mistrzów. W tamtym sezonie Biała Gwiazda za udział w rozgrywkach UEFA zarobiła ok. 4,3 mln euro, tymczasem sam awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów był wyceniany na dwa razy więcej.

"Przy Reymonta 22 do dziś panuje przekonanie, że do finansowej ruiny klub doprowadził ówczesny prezes Bogdan Basałaj. Przejął stery okrętu, który od lat nabierał wody. I choć doskonale wiedział, że łajba może pójść na dno, dał się namówić na rejs do ziemi obiecanej. To tak, jakby dmuchaną kaczką próbować przepłynąć ocean. Gdy jednak po długim rejsie na horyzoncie wciąż nie było widać lądu, a w ładowni było coraz więcej wody, wybuchła panika i już nikt nie potrafił nad tym zapanować" - pisał Miga w "Śnie o potędze".
Czy Wisła Kraków upadnie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×