Historia Kevina-Prince'a Boatenga nadaje się na książkę. Wydał ją w 2016 roku, po czym... zniknęła ona ze sklepowych półek. Piłkarz skupił się w niej na opisaniu dużej liczby skandali ze swoim udziałem. Poruszył w niej także intymne wątki byłej żony Jenny. Gdy to odkryła, szybko wystosowała kroki prawne. Boateng był na tyle lekkoduchem, iż nie poprosił byłej partnerki o zgodę. W związku z ochroną prywatności jej i jej dziecka publikacja natychmiast została wycofana ze sklepów.
To tylko jeden z niewielu przykładów, iż jego życie jest mocno pokręcone. Nie często zdarza się bowiem, iż piłkarz z malutkiego klubu we Włoszech (US Sassuolo) trafia na salony hiszpańskiej piłki (FC Barcelona). Ten transfer zszokował nie tylko kibiców, ale także samego piłkarza.
Zmienił reprezentację
Urodził się w Berlinie. Podobnie jak jego brat Jerome, piłkarz Bayernu Monachium. Ich ojcem jest Prince Boateng Sr, a poważną piłkarską karierę rozpoczynali w Herthcie Berlin. Obaj występowali także w młodzieżowych reprezentacjach Niemiec, jednak potem ich drogi się rozeszły. Jerome reprezentuje kraj naszych zachodnich sąsiadów a Kevin zdecydował się na Ghanę. Na państwo, z którego ich ojciec uciekł do Niemiec, szukając lepszego życia.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek w AC Milanie. "Jeszcze rok temu grał na bocznym boisku w Mielcu"
Starszy jest Kevin-Prince, o 18-miesięcy. Wychowywał się w dzielnicy Wedding, jednym z najgorszych miejsc w Berlinie, Jerome dorastał w znacznie spokojniejszym Wilmersdorf. Przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy U21 w 2009 roku, trenerzy reprezentacji zdecydowali się pozbyć Kevina, który stwarzał wiele problemów wychowawczych.
Na odwet starszego z braci Boateng nie musieliśmy długo czekać. Bardzo szybko zadeklarował, iż już nigdy nie wystąpi w niemieckich barwach i zdecyduje się na grę dla Ghany. - Nie miałem wyboru. Zaakceptowałem to w 100 proc. Federacja wyraźnie dała do zrozumienia, że mój syn jest niepotrzebny - powiedział ojciec piłkarzy.
Rok później, 23 czerwca Kevin-Prince Boateng i Jerome Boateng stali się pierwszymi w historii braćmi, którzy zagrali przeciwko sobie w meczu piłkarskich mistrzostw świata. W RPA minimalnie lepszy okazał się Jerome (1:0).
Władca miasta
Był królem życia. Wszystkie pieniądze zarobione w klubach przeznaczał na kobiety, kolegów i wszystko co związane z życiem nocnym. - Przez dwa lata przepuściłem wszystkie swoje pieniądze na samochody, kluby nocne i przyjaciół, którzy tak naprawdę nigdy nimi nie byli. Dorastałem w biednej dzielnicy, więc tak duża ilość pieniędzy była dla mnie realnym zagrożeniem - tłumaczył.
Po mundialu w RPA był na okładkach wielu kolorowych pism. W 2012 roku trafił do nich dzięki... swojej drugiej żonie Melissie Satta, która w niecodzienny sposób wytłumaczyła kontuzję swojego męża. - Odnosi urazy, ponieważ uprawiamy seks od siedmiu do dziesięciu razy w tygodniu - mówiła. Wszelakie kontuzje w znaczny sposób zahamowały jego karierę. Nie dbał o swoje ciało, brakowało mu mocnego treningu oraz właściwej regeneracji.
W 2010 roku głośno było o jego starciu z Michaelem Ballackiem. W finale FA Cup ówczesna drużyna Boatenga - Portsmouth zmierzyła się z londyńską Chelsea. Kevin-Prince po licznych zaczepkach, został w końcu spoliczkowany przez Ballacka, po czym dwie minuty później odpowiedział mu brutalnym faulem. Gwiazdor reprezentacji Niemiec doznał wtedy kontuzji, która wykluczyła go z mistrzostw świata w RPA.
Ciekawy był dla niego także okres gry w Milanie. Zaczęło się jednak bardzo źle, gdy w jednym ze sparingów padł ofiarą rasizmu. - Zszedłem z boiska, gdy usłyszałem rasistowskie okrzyki. To wirus, który przypomina malarię - tłumaczył. Lepszą wiadomością dla Boatenga była znajomość z Zlatanem Ibrahimoviciem, z którym szybko złapali wspólny język.
Boateng był świadomy, iż marnuje swoją karierę. Najgorzej było w Londynie, w którym miał wiele pokus, aby roztrwonić swój majątek. W wywiadzie dla "Guardiana" powiedział wprost. "Pewnego dnia wstałem rano po imprezie i stwierdziłem, że nie mogę tak dalej żyć. Codziennie wracałem do domu o szóstej rano, piłem, źle się odżywiałem i ważyłem 95 kilogramów. Nie mogło tak dalej być".
Po kilku latach przestał stwarzać problemy wychowawcze. Zrozumiał, iż tylko mocny trening pozwoli mu utrzymać się w poważnym futbolu na wiele lat. Jego trener w Las Palmas wspominał. - Kevin pierwszy przychodził na trening i ostatni wychodził. Był wzorem profesjonalizmu - powiedział Quique Setien.
Charyzmatyczny piłkarz
Wyłączając pozaboiskowe historie, Kevin-Prince może dać Barcelonie wiele dobrego. Jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem. Potrafi doskonale grać w defensywie, być typowym rozgrywającym, a także grać jako podwieszony napastnik. W ostatnim klubie we Włoszech był ustawiany jako fałszywy snajper. Dla Sassuolo w 15 meczach zdobył jednak tylko pięć bramek.
FC Barcelona jest dla niego dziesiątym klubem w karierze. Najdłużej wytrzymał w Mediolanie. W barwach AC Milan rozegrał aż 114 spotkań, w których strzelił 14 bramek. Z dobrej strony pokazał się także w Bundeslidze, reprezentując FC Schalke 04, Eintracht Frankfurt oraz macierzysty klub z Berlina.
Doskonale zna także realia ligi hiszpańskiej, gdyż rozegrał 29 spotkań dla Las Palmas. - Ten klub i to miejsce dały mi wiele nie tylko jako piłkarzowi, ale także jako osobie i będę za to zawsze wdzięczny - mówił Boateng po rozwiązaniu kontraktu.
Transfer do Barcelony traktuje jako spełnienie marzeń. Żadnych problemów nie stwarzał mu poprzedni pracodawca - Sassuolo. Trener Ernesto Valverde widzi w nim następcę Munira.
- Nie rozpoczął swojej kariery na środku ataku, a teraz gra na tej pozycji i bardzo dobrze sobie radzi. Zna LaLigę, a także funkcję, jaką będzie pełnił w zespole. Był jedną z opcji, które miał klub, i tyle. Oczywiście, że różni się od Munira. Gdyby Munir był w Barcelonie, nie byłoby Boatenga. On zdecydował się jednak odejść, więc musieliśmy znaleźć rozwiązanie. Uważamy, że to jest najlepsze. Chcemy, by Boateng pomógł nam w drugiej połowie sezonu. On wie, jaka jest jego rola - podkreśla.
Boateng został wypożyczony do końca sezonu za dwa miliony euro. Jeśli Katalończycy zdecydują się na wykupienie go z włoskiej drużyny, będą musieli dopłacić osiem mln. W taki scenariusz wierzy sam piłkarz. - Chciałbym zostać tutaj na wiele lat. Moim marzeniem jest grać z Leo Messim - dodaje.