Telewizja TVN24 dotarła do materiałów, z których jasno wynika, że trzech kibiców Wisły Kraków dopuściło się zabronionych czynów.
Doszło do nich w lipcu 2018 roku, w trakcie domowego meczu Białej Gwiazdy z Miedzią Legnica. Trzech mężczyzn pokazywało faszystowskie gesty w trakcie odgrywania hymnu Wisły, "Jak długo na Wawelu".
Teraz Jarosław B., Radosław F. i Marek B. usłyszeli zarzut publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa. Dlaczego dopiero po sześciu miesiącach od zdarzenia? Tłumaczy to Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
ZOBACZ WIDEO Milan nie będzie grał na dwóch napastników. Treningi kluczowe dla Piątka
- W przedmiotowym postępowaniu do wykonania było szereg czynności procesowych oraz operacyjno-rozpoznawczych poprzedzających wydanie postanowienia o przedstawieniu zarzutów - przekonuje.
Sprawę skomentowała Karolina Biedrzycka, zastępca rzecznika prasowego Wisły.
- Klub potępia wszelkiego rodzaju zachowania rasistowskie, nazistowskie i ksenofobiczne - zapewniła.
Zobacz, jak Sławomir Peszko komentuje podpisanie umowy z Wisłą Kraków
Na dodatek telewizja dotarła do innych szokujących materiałów z monitoringu. Otóż w trakcie tego samego spotkania na trybuny weszło 10 osób z grupy "Sharksów", którzy zostali wpuszczeni bez przechodzenia przez bramki. Na trybuny przyprowadził ich osobiście kierownik ds. bezpieczeństwa, Michał Scąber.
Według ustaleń TVN24, monitoring na stadionie Wisły miał nagrać gesty hajlowania także podczas spotkania z Górnikiem Zabrze z 25 sierpnia 2018 r.
W tej sprawie śledczy jeszcze nie postawili nikomu zarzutów.
Dodajmy, że na początku tego roku nowe władze klubu zerwały umowę na współpracę ze Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków.