To nie było okno transferowe, do jakich przyzwyczaił nas Kamil Grosicki. Chociaż informowaliśmy o zainteresowaniu jego usługami Middlesbrough i AS Monaco, na wiele godzin przed zamknięciem okna ogłoszono ostatecznie, że Polak pozostanie w Hull City.
Pytanie jednak, na jak długo. Tamtejszy dziennik "Hull Daily Mail" zastanawia się, czy nasz skrzydłowy zostanie w klubie do końca kontraktu, czy ten sprzeda go po zakończeniu sezonu.
Jego kontrakt upływa w 2020 roku. Najbliższe lato będzie więc ostatnią okazją, by zarobić na Grosickim poważne pieniądze. A Hull City chciałoby odzyskać część kwoty, jaką włożyła w polskiego piłkarza.
ZOBACZ WIDEO Bezsensowny transfer Peszki? "Za jego pół pensji można mieć trzech młodszych zawodników"
"Władze klubu muszą się zastanowić, co zrobić z Grosickim. Nikt nie kwestionuje jego umiejętności - ostatnie trzy miesiące pokazały, że jest bardzo ważnym piłkarzem dla zespołu. Jednak są też inne aspekty" - przekonują dziennikarze.
Ich zdaniem najważniejsze są jego wysokie zarobki, które mają mocno obciążać budżet.
Już w ubiegłym roku menedżer Nigel Adkins mówił publicznie, że Polak zarabia bardzo dużo. Jak jest naprawdę? To wie tylko Grosicki i jego menedżer, jednak według angielskiej gazety, nasz rodak otrzymuje tygodniówkę w wysokości 24 tysięcy funtów. Oznaczałoby to, że rocznie zgarnia około 1,2 mln funtów rocznie.
"Klub musi to wziąć pod uwagę i zastanowić się, czy nie lepiej go sprzedać po sezonie" - pisze gazeta.
Przypomnijmy, że po spadku z Premier League w sezonie 2016/2017, zgodnie z zapisem w swoim kontrakcie, Grosicki musiał zgodzić się na 40-procentową obniżkę zarobków w Hull City.
Piłka to biznes, zawodnik jest celem do zysków.