- Dotąd moi piłkarze byli przyzwyczajeni do gry z kontry, więc mogli długo prowadzić piłkę. Teraz to ma się zmienić, ale droga jest długa. Pracuję nad mentalnością drużyny, bo chcę, żebyśmy mieli kontrolę nad meczem - strzelali bramki i reagowali na boiskowe wydarzenia. W środę kontrowaliśmy spotkanie przez 45 minut, a następnie straciliśmy gola na początku drugiej połowy - powiedział Maurizio Sarri po spotkaniu, w którym jego podopieczni mieli posiadanie piłki na poziomie 66 procent, a polegli bardzo wysoko.
Włoch odniósł się też do nieustannych problemów ze skutecznością napastników. - Piłkarzom na tej pozycji nie jest u nas łatwo, bo mamy wiele indywidualności, takich jak Eden Hazard, Willian czy Pedro Rodriguez. Inna sprawa, że gdybyśmy w meczu z Bournemouth zdobyli bramkę jako pierwsi, wyglądałoby to zupełnie inaczej.
Sarri apeluje teraz o jedno - cierpliwość. - Próbujemy zrobić coś wielkiego i nie jest to łatwe. Przegrywamy niektóre mecze, jednak robimy co w naszej mocy, by się poprawić.
Tłumaczenia Włocha nie mogą dziwić. Środowa klęska na Dean Court była najwyższą Chelsea w erze Romana Abramowicza. Wcześniej londyńczycy przegrali różnicą czterech goli w ćwierćfinale Ligi Mistrzów sezonu 1998/1999 z Barceloną (1:5).
->Premier League: Artur Boruc z czystym kontem, kompromitacja Chelsea!
->Real Madryt chce Marcusa Rashforda. Hiszpanie oferują 100 mln funtów
ZOBACZ WIDEO Lewandowski dąży do doskonałości. Pudło z karnego zirytowało Polaka