The Blues - podobnie jak w wielu spotkaniach tego sezonu - mieli ogromną przewagę w posiadaniu piłki i jednocześnie problemy z przekładaniem jej na sytuacje, choć na Dean Court te męki w ataku mogły się skończyć już w 7. minucie. Wtedy centymetry dzieliły od szczęścia Mateo Kovacicia, który po ręce Artura Boruca główkował w słupek. 38-latek mógł odetchnąć, za to w ostatnim kwadransie przed przerwą znów musiał ratować zespół, broniąc soczysty strzał Cesara Azpilicuety z kilkunastu metrów.
"Wiśnie" grały w tym meczu chytrze. Głównie się broniły, ale zdecydowanie lepiej potrafiły spożytkować wizyty w polu karnym przeciwnika i w 47. minucie pokazały Chelsea na czym polega skuteczność. David Brooks wyłożył piłkę na 11. metr do Joshuy Kinga, a ten wykończył to perfekcyjnie i nie dał Kepie Arrizabaladze żadnych szans.
Po stracie gola londyńczycy natarli jeszcze bardziej, wręcz okupowali szesnastkę AFC Bournemouth, tyle że nic z tego nie wynikało. Kibice na Dean Court wprawdzie nerwowo obserwowali jak ich ulubieńcy igrają z ogniem, lecz faworyt za nic w świecie nie potrafił zadać ciosu.
ZOBACZ WIDEO Zaskakujący transfer Pazdana. "Finansowo na pewno nie straci. Sportowo raczej też nie"
Nadeszła 63. minuta i sytuacja Chelsea była już dramatyczna. Koszmarnie w środkowej strefie pomylił się David Luiz, King odwdzięczył się Brooksowi za asystę przy pierwszym trafieniu, a ten podwyższył prowadzenie gospodarzy płaskim uderzeniem. To był moment, w którym ekipa Maurizio Sarriego kompletnie się posypała. Efekt? Została upokorzona. Na kwadrans przed końcem King miał na koncie już dublet po tym jak idealnie dołożył nogę do piłki zagranej przez Juniora Stanislasa. Dzieła zniszczenia zaś dopełnił w doliczonym czasie Charlie Daniels, główkując skutecznie po rzucie wolnym.
0:4 - niebywałe! To był bardzo gorzki wieczór dla włoskiego menedżera i jego podopiecznych - i to nie po raz pierwszy w tym sezonie. Londyńczycy wciąż są wprawdzie o krok od 4. miejsca w tabeli, najgorsze dla nich jest jednak to, że choć pod względem kultury gry wyglądają najlepiej od kilku lat, to w ofensywie są przeraźliwie bezzębni i w takiej dyspozycji strzeleckiej zakończenie sezonu w strefie premiowanej udziałem w Lidze Mistrzów może być piekielnie trudne.
Trudną, ale zwycięską przeprawę ma za sobą Tottenham, który długo przegrywał z Watfordem 0:1, jednak po zabójczej końcówce i golach Heung-Min Sona oraz Fernando Llorente zainkasował trzy punkty, umacniając się na 3. pozycji.
AFC Bournemouth - Chelsea FC 4:0 (0:0)
1:0 - Joshua King 47'
2:0 - David Brooks 63'
3:0 - Joshua King 75'
4:0 - Charlie Daniels 90+5'
Składy:
AFC Bournemouth: Artur Boruc - Nathaniel Clyne, Steve Cook, Nathan Ake, Adam Smith, Junior Stanislas, Dan Gosling, Andrew Surman, Ryan Fraser (90+2' Charlie Daniels), David Brooks (68' Jordon Ibe), Joshua King.
Chelsea FC: Kepa Arrizabalaga - Cesar Azpilicueta, Antonio Ruediger, David Luiz, Emerson Palmieri, N'Golo Kante, Jorginho, Mateo Kovacić (77' Ruben Loftus-Cheek), Pedro Rodriguez (61' Willian), Gonzalo Higuain (65' Olivier Giroud), Eden Hazard.
Żółta kartka: Andrew Surman (AFC Bournemouth).
Sędzia: Roger East.
Tottenham Hotspur - Watford FC 2:1 (0:1)
0:1 - Craig Cathcart 38'
1:1 - Heung-Min Son 80'
2:1 - Fernando Llorente 87'
->Puchar Ligi Francuskiej: drużyna Igora Lewczuka przegrała półfinał, Polak poza kadrą
->Angielskie media chwalą Łukasza Fabiańskiego. "Gdyby nie on, West Ham straciłby siedem goli"
[multitable table=972 timetable=10727]Tabela/terminarz[/multitable]
p.s. kapitalna parada,smialo moze kandydowac do interwencji kolejki