- Prezes Mioduski w jednym z wywiadów powiedział, że zwolnił mnie, bo nie podobał mu się sposób konstruowania drużyny - stwierdził Jacek Magiera w programie "Stan Futbolu" na antenie TVP Sport.
Były szkoleniowiec Legii Warszawa nie zgadza się jednak z taką opinią prezesa stołecznego klubu. Twierdzi, że chciał w letnim oknie transferowym sprowadzić innych piłkarzy na Łazienkowską, przede wszystkim Polaków.
- Za to (transfery - przyp. red.) odpowiedzialny był on (Dariusz Mioduski - przyp. red.). A na mojej liście byli głównie Polacy, na przykład Mariusz Stępiński, Artur Sobiech i Rafał Wolski. To zrzucanie odpowiedzialności - powiedział 42-letni trener.
ZOBACZ WIDEO Lasogga bohaterem HSV. Hamburger pewnie zmierza do Bundesligi! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czytaj także: Legia Warszawa wypożyczyła Jose Kante
Początek pracy Jacka Magiery jako pierwszego szkoleniowca Legii był bardzo dobry. Poprowadził drużynę do 3. miejsca w grupie Ligi Mistrzów, co oznaczało na wiosnę grę w fazie pucharowej Ligi Europy (przegrana w dwumeczu z Ajaksem Amsterdam). Później zdobył z Legią mistrzostwo kraju.
Problemy zaczęły się na początku sezonu 2017/2018. Legia nie awansowała do fazy grupowej ani Ligi Mistrzów ani Ligi Europy. Tuż po eliminacjach, we wrześniu 2017 roku, Magiera został zwolniony. Nie pozwolono mu by wyprowadził drużynę z kryzysu, który tak naprawdę był nieunikniony.
Czytaj także: Michał Pazdan szczerze o odejściu z Legii Warszawa
- To był trudny, przejściowy czas. Zmiany na stanowiskach kierowniczych, brak ludzi mogących podejmować decyzje. Zarzucano mi, że drużyna pojechała na obóz na Florydę. Trzy dni wcześniej spotkałem się z jednym z doradców Mioduskiego, który oświadczył mi, że polecimy do USA. Powiedziałem, że nie ma takiej opcji, bo to zły czas i źle wpłynie to na zespół. Usłyszałem, że ważny jest punkt marketingowy - ujawnił trener.
Obecnie Jacek Magiera jest selekcjonerem polskiej reprezentacji U20.