- Piłkarze z takich drużyn jak Górnik Zabrze powinni być transferowani do czołowych polskich klubów jak Legia czy Lech. Dopiero potem wyjeżdżać z kraju. To by było w interesie wszystkich, w tym zawodników - stwierdził właściciel i prezes Legii w listopadzie 2017 roku w głośnej rozmowie z WP SportoweFakty.
Dariusz Mioduski rzucił na największe polskie kluby klątwę. Owszem, kiedy wypowiadał te słowa, Lech i Legia nie miały sobie równych pod względem zarówno eksportu zawodników do czołowych lig Europy, jak i ogólnych wpływów ze sprzedaży piłkarzy za granicę. Od tego czasu jednak kluby z Poznania i Warszawy nie wytransferowały do Bundesligi, Ligue 1, La Ligi, Premier League czy Serie A ani jednego zawodnika. Co prawda w styczniu 2018 roku Guilherme przeniósł się do będącego czerwoną latarnią włoskiej ligi Benevento, ale zrobił to jako wolny zawodnik - po wygaśnięciu umowy z Legią.
Natomiast mniejsze polskie kluby nie miały problemu z eksportem swoich zawodników do europejskiego TOP5. W styczniu 2018 roku Zagłębie Lubin na angielski Crystal Palace zamienił Jarosław Jach. Pół roku później z Arki Gdynia do Empoli, beniaminka Serie A, przeniósł się Michał Marcjanik, słynąca ze świetnego skautingu Atalanta Bergamo za 4 mln euro kupiła z Wisły Płock Arkadiusz Recę, a Genoa nie chciała po raz drugi popełnić takiego błędu jak w 2010 roku, kiedy zrezygnowała ze starań o Roberta Lewandowskiego (więcej o tym TUTAJ) i zapłaciła Cracovii za Krzysztofa Piątka 4 mln euro, by po pół roku sprzedać do Milanowi za rekordowa kwotę 35 mln euro.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Dobry mecz Szczęsnego. Juventus rzutem na taśmę pokonał Lazio [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Po MŚ 2018 natomiast francuski Amiens sięgnął po Rafała Kurzawę (Górnik Zabrze), a do tego można dodać Jakuba Piotrowskiego, który z Pogoni Szczecin wyjechał do belgijskiego KRC Genk bez przystanku w Poznaniu czy Warszawie. Portowcy dobrze zarobili na młodzieżowym reprezentancie Polski, bo zainkasowali za niego 2 mln euro - najwięcej w historii. Legia Mioduskiego o takim zysku może jedynie pomarzyć: najdrożej sprzedanym przez stołeczny klub zawodnikiem za kadencji obecnego prezesa był Thibault Moulin, za którego Legia dostała od PAOK Saloniki 1,3 mln euro.
Ewidentna zmiana na rynku transferowym nie skłoniła jednak właściciela Legii do refleksji. 13 stycznia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powtórzył to, co powiedział nam niespełna półtora roku temu: - Musimy współpracować, że zawodnik z potencjałem być może powinien pójść na Zachód ścieżką prowadzącą przez najlepsze krajowe kluby. Tak jak to się dzieje w Portugalii, Holandii, Belgii. Że tak osiągnie się wyższą cenę, największe kluby podzielą się z mniejszymi, a piłkarz będzie miał większą szansę na udaną karierę.
Tymczasem przerwa zimowa przyniosła kolejne argumenty zbijające teorię Mioduskiego. Włoskie Cagliari sięgnęło po Sebastiana Walukiewicza z Pogoni Szczecin (4 mln euro), Elhadji Pape Diaw przeniósł się z Korony Kielce do francuskiego SCO Angers (250 tys. euro), w poniedziałek sfinalizowany został transfer Szymona Żurkowskiego z Górnika Zabrze do Fiorentiny (5 mln euro), a lada dzień z Zagłębia Lubin do Genoi może trafić Filip Jagiełło. Co ciekawe, Walukiewicz do Pogoni trafił właśnie z Legii, ale przy Łazienkowskiej 3 nie byli przekonani do jego talentu i w 2017 roku oddali go bez żalu za symboliczną wręcz kwotę 60 tys. zł.
Lech i Legia nie tylko przestały być dla zawodników Lotto Ekstraklasy przepustką do Europy, ale też straciły miano liderów, jeśli chodzi o wpływy ze sprzedaży zawodników. W branym pod uwagę okresie, czyli w trzech ostatnich okresach transferowych, najwięcej na eksporcie piłkarzy zarobiła Pogoń, która za Piotrowskiego, Walukiewicza, Adama Gyurcso (Hajduk Split) i Laszę Dwaliego (Ferencvaros Budapeszt) zainkasowała blisko 7 mln euro.
Na drugim miejscu jest Wisła Płock - Nafciarze na Recy i Damianie Szymańskim (Achmat Grozny) zarobili 5,5 mln euro. Na najniższy stopień podium wskoczył w poniedziałek Górnik. To głównie efekt transferu Żurkowskiego, ale zabrzanie zarobili też na Damianie Kądziorze (400 tys. euro do Dinama Zagrzeb) i wspomnianym Kurzawie.
Tuż za podium jest Jagiellonia Białystok z zyskiem wynoszącym 4,2 mln euro - wicemistrz Polski skasował tyle za Karola Świderskiego (PAOK Saloniki), Przemysława Frankowskiego (Chicago Fire), Fiodora Cernycha (Dynamo Moskwa) i Romana Bezjaka (APOEL Nikozja). Dalej są Cracovia (4 mln euro za Piątka) i Zagłębie Lubin (3,3 mln euro ze sprzedaży Jacha Crystal Palace i Jakuba Świerczoka Ludogorcowi Razgrad).
Legię i Lecha znajdziemy dopiero na miejscach 6.-7. Warszawianie w tym czasie zarobili jedynie 2,3 mln euro sprzedaży Moulina i Armando Sadiku (Levante UD). A nnie jest tak, że mistrz Polski mógł sobie pozwolić na luksus zatrzymania najbardziej wartościowych zawodników - brak awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów bądź Ligi Europy mocno zachwiał budżetem klubu, który z własnych środków musiał uzupełnić Mioduski.
Natomiast Lech, który w latach 2016-2017 zarobił na transferach najwięcej w kraju, od stycznia 2018 roku zainkasował ze sprzedaży Emira Dilavera (Dinamo Zagrzeb), Nicklasa Barkrotha (Djurdgarden IF) i Abdula Aziza Tettehaa (Dynamo Moskwa) ledwie 1,8 mln euro. To tyle, ile Cracovia otrzyma od Genoi za transfer Piątka do Milanu.
Lech i Legia mogą odkuć się na sprzedaży odpowiednio Roberta Gumnego i Sebastiana Szymańskiego. Ten pierwszy w styczniu 2018 roku był krok od przenosin do Borussii Moenchengladbach za rekordową w skali Lotto Ekstraklasy kwotę 6,5 mln euro, ale transfer upadł przez problemy zdrowotne młodego lechity, które ciągnęły się za młodym obrońcą aż do teraz. W Legii z Szymańskim wiążą spore nadzieje, ale do tej pory 19-letni pomocnik najbliżej był transferu do CSKA Moskwa, a nie jednej z czołowych lig Europy. Rosyjski klub uznał żądania Legii za zbyt wysokie i nie chciał płacić za niego 7 mln euro.