W lipcu, w czasie tzw. kryzysu stadionowego (więcej o tym TUTAJ) Wisła porozumiała się z miastem, że będzie mogła nadal korzystać z obiektu przy Reymonta 22 pod warunkiem, że wynoszącą 123 tys. zł opłatę za wynajem stadionu będzie uiszczała 48 godzin przed meczem. Na początku grudnia, ze względu na fatalną kondycję finansową, Wisła poprosiła miasto o odroczenie terminu płatności za dwa ostatnie domowe spotkania rundy jesiennej: z Jagiellonią Białystok do 12 grudnia i z Lechem Poznań do 27 grudnia.
Za mecz z Jagiellonią Wisła zapłaciła miastu, ale rachunek za spotkanie z Kolejorzem był nieuregulowany aż do teraz. Mecz z Lechem został rozegrany wieczorem 21 grudnia, a kilkanaście godzin po jego zakończeniu weszła w życie umowa sprzedaży klubu konsorcjum funduszy inwestycyjnych Alelega SARL i Noble Capital Partners. Miastu nie zapłacił ani zarząd pod kierownictwem Marzeny Sarapaty, ani Vanna Ly, Mats Hartling i ogłoszony przez nich prezesem Adam Pietrowski.
Czytaj również: Co grozi Marzenie Sarapacie?
Wisła nie wysupłała 123 tys. zł dla miasta, choć dochód z meczu z Lechem wyniósł blisko pół miliona złotych. Część pieniędzy poszło na haracz do cieszącego się złą sławą Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Za część uregulowano dług wobec wydawnictwa należącego do męża Sarapaty, a część trafiło na konto samej skompromitowanej prezes klubu.
ZOBACZ WIDEO Michael Ballack radzi Lewandowskiemu: Rób swoje!
Gdy w styczniu Rafał Wisłocki, Bogusław Leśnodorski, Jarosław Królewski, Piotr Obidziński, Tomasz Jażdżyński i ich współpracownicy ratowali Wisłę przed upadkiem, spłata zadłużenia wobec miasta nie była priorytetowa. Gdy Wisłocki został prezesem i ruszyła akcja ratunkowa, na koncie piłkarskiej spółki było tylko 51 tys. zł wolnych środków. Przez półtora miesiąca klub różnymi sposobami pozyskał blisko 20 mln zł, pieniądze te nie były w pierwszej kolejności przeznaczone na uregulowanie długu wobec magistratu.
W czwartek Wisła zapłaciła miastu za wynajem stadionu za poniedziałkowy mecz 22. kolejki Lotto Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław, ale rachunek za spotkanie z Lechem pozostał nieuregulowany. W magistracie uznawali to zobowiązanie za "dług honorowy" i od jego uregulowania uzależniali rozpoczęcie negocjacji w sprawie zmiany warunków umowy najmu stadionu.
Czytaj również: Błaszczykowski wrócił, czyli miłość w czasach popkultury
- Poszliśmy klubowi na rękę, a na koniec okazało się, że zostaliśmy oszukani. W tej sytuacji uważam, że klub ma moralny obowiązek wywiązania się z tych zobowiązań bez względu na to, kto przejął schedę po poprzednim zarządzie. Pan Wisłocki i pan Obidziński wyraźnie usłyszeli ode mnie, że muszą to spłacić w pierwszej kolejności, bo uważam, że jest to dług honorowy - stwierdził na łamach "Sportu" Janusz Kozioł, doradca prezydenta ds. sportu.
W piątek Majchrowski przyjął u siebie Królewskiego, a kilka godzin po spotkaniu pełnomocnik Wisły ogłosił, że klub w końcu, 49 dni po terminie, zapłacił miastu za wynajem stadionu na mecz z Lechem 123 tys. zł plus odsetki.
Zaległość za mecz @WislaKrakowSA z Lechem Poznań wobec miasta została spłacona. Zaczynamy nowy etap.
— Jarosław Królewski (@jarokrolewski) 15 lutego 2019
Zostałem bardzo miło przyjęty przez Pana Prezydenta JM. Zaprezentowałem to co udało się do tej pory nam zrobić, oraz że urugulujemy płatność za mecz z Lechem Poznan ASAP. Natomiast Was informuje, że zrobimy to przed pierwszym meczem u siebie. @WislaKrakowSA
— Jarosław Królewski (@jarokrolewski) 15 lutego 2019
"Zaległość za mecz z Lechem Poznań wobec miasta została spłacona. Zaczynamy nowy etap. Zostałem bardzo miło przyjęty przez pana prezydenta Jacka Majchrowskiego. Zaprezentowałem to, co udało się do tej pory nam zrobić. Chcemy aby w przyszłości relacje Wisły Kraków z Urzędem Miasta były budowane na zgodzie i zrozumieniu. Bez niej wszyscy tracą" - podsumował Królewski.