Liga Mistrzów. Robert Lewandowski jest winien Bayernowi gole na wielkiej scenie

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / 	Frank Hoermann/SVEN SIMON/DPA / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP / Frank Hoermann/SVEN SIMON/DPA / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
zdjęcie autora artykułu

- Robert Lewandowski jest nam coś winny na wielkiej scenie - mówi prezydent Bayernu Monachium Uli Hoeness. Celowo, żeby jeszcze bardziej zwiększyć na Polaku presję. Gole snajpera mają doprowadzić Bayern do wygrania Ligi Mistrzów.

Po to przecież mistrz Niemiec płaci Lewandowskiemu jedną z najwyższych pensji w lidze, po to sprowadzał go 3,5 roku temu z Borussii Dortmund. Piłkarz, który wielkiemu Realowi Madryt strzelił 4 gole w jednym meczu (gdy grał jeszcze w Dortmundzie) po prostu musiał to samo powtórzyć. A do tego prowadzony był przez najlepszego trenera świata Pepa Guardiolę. Nic z tego. Lewandowski w decydujących meczach w Lidze Mistrzów  już nigdy nie był tak wielki jak w Borussii. Bayern za Guardioli (a potem kolejnych trenerów: Carlo Ancelottiego i Juppa Heynckesa) i Lewandowskiego Champions League nie wygrał.

We wtorek mistrz Niemiec zagra z Liverpoolem w 1/8 finału, to będzie pierwszy mecz tego dwumeczu. I nie jest faworytem, na dodatek pojechał do Anglii mocno osłabiony - WIĘCEJ TUTAJ. Presja na Lewandowskim będzie jednak ogromna, również dlatego, że jest jednym z kapitanów Bayernu.

Uli Hoeness, legenda klubu, jego prezydent mówi:  - Lewandowski zmienił się. To gracz Bayernu z krwi i kości. Jest liderem, przedłużeniem ręki trenera Kovaca na murawie, jak Manuel Neuer i Thomas Mueller. Pomoże nam w meczu z Liverpoolem. Lewandowski jest być może najlepszą dziewiątką na świecie. Na wielkiej scenie jest nam jednak coś winny.

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Juergen Klopp zbudował Lewandowskiego. "Wprowadził go na szczyt świata"

Jest to jasna zapowiedź wielkich oczekiwań wobec Polaka. Szczególnie po ubiegłym sezonie, gdy zdaniem Niemców 30-letni napastnik nie pomógł drużynie w decydujących spotkaniach. Lewandowski w pierwszym meczu 1/8 finału z Besiktasem Stambuł (5:0) strzelił co prawda 2 gole, ale potem w dwumeczach z Sevillą (1/4 finału) i Realem Madryt (1/2 finału) był już niewidoczny. Polak był wówczas mocno krytykowany, nie ukrywał że myślał o odejściu z drużyny. Narzekał, że żaden z jego szefów publicznie go nie bronił. A on stał się kozłem ofiarnym braku awansu do finału.

Tymczasem dorobek kapitana reprezentacji Polski w wiosennych meczach Ligi Mistrzów w Bayernie rzeczywiście jest całkiem niezły. Jednak nie jest też tak, że "Lewy" totalnie zawodził. W sezonie 2014/15 strzelił w rewanżowym meczu 1/8 z Szachtarem Donieck (7:0). W kolejnej rundzie dwa razy trafił w dwumeczu z FC Porto, a w półfinale strzelił gola Barcelonie. Bayern po porażce 0:3 i wygranej 3:2 odpadł jednak i do finału nie awansował.

W sezonie 2015/16 Polak najpierw trafił w rewanżowym meczu 1/8 finału z Juventusem Turyn. Bayern wygrał po dogrywce 4:2 i przeszedł dalej. Potem dołożył gola w rewanżowym meczu półfinału z Atletico Madryt. Bayern wygrał u siebie 2:1, ale w pierwszym meczu przegrał w Madrycie 0:1 i w finale zagrał zespół z Hiszpanii.

W sezonie 16/17 Lewandowski przyłożył się dwoma golami w dwóch meczach z Arsenalem do wyeliminowania Anglików (5:1 i 5:1 w 1/8 finału), ale Bayern skończył granie w ćwierćfinale po dwumeczu z Realem Madryt. W pierwszym Polak nie zagrał z powodu kontuzji pleców (Bayern przegrał u siebie 1:2). W drugim, w Madrycie rozpoczął strzelanie, mistrz Niemiec doprowadził do dogrywki, ale ostatecznie przegrał 2:4.

Cztery sezony na wiosnę w Lidze Mistrzów, 11 goli z czego 4 w 1/8 finału, 3 w ćwierćfinałach i 2 w półfinałach. Jak się okazuje, to za mało.

Brak goli w najważniejszych meczach, brak poprowadzenia Bayernu do prawdziwego sukcesu wypomina mu od choćby kilku tygodni były reprezentant Niemiec Dietmar Hamann. I robi to konsekwentnie od kilku tygodni, nie zważając na to, że w obronie piłkarza rzucili się na niego inni eksperci i same władze Bayernu. A sam Lewandowski odpowiedział, że Hamann opowiada głupoty i chyba w takim razie nie zna się na taktyce.

Imperium kontratakuje. Bayern Monachium broni Roberta Lewandowskiego - CZYTAJ WIĘCEJ. 

Tak czy inaczej, wydaje się, że jeśli Bayern miał wygrać Ligę Mistrzów, to na przykład w poprzednim sezonie. Dziś jest drużyną po przejściach, z nowym trenerem. I nawet w Bundeslidze do tej pory przestał być klubem nietykalnym. Hoeness co prawda podtrzymuje presję, ale akurat Niemcy mają chłodne głowy, wiedzą na co ich stać.

Uli Hesse, niemiecki dziennikarz, który napisał książkę o Bayernie "Globalny Superklub" mówił nam w poprzednim sezonie, że brak triumfu w najważniejszych klubowych rozgrywkach, o dziwo nie będzie dla takiego wielkiego klubu katastrofą.

- Kibice Bayernu wiedzą, jak ciężko jest wygrać Ligę Mistrzów, byli na Camp Nou w 1999 roku (Bayern przegrał z Manchesterem United 1:2 po golach w doliczonym czasie gry), przechodzili przez to. Są rozsądni, zdają sobie sprawę, że na pewno drużyna może osiągnąć półfinał, ale wszystko co dalej zależy od tylu czynników. Porównałbym ich właśnie do Roberta Lewandowskiego - myślą przede wszystkim głową. Nie są jak Ribery, który działa przede wszystkim sercem.

Początek meczu Liverpool - Bayern o godzinie 21.

Źródło artykułu:
Czy Robert Lewandowski błyśnie na tej wielkiej scenie?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (9)
avatar
Rysiek Stankiewicz
19.02.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Lewandowski nic nie jest winien, zarabia tyle co Mueller, Boateng i Hummels, trzech największych patałachów w Bayernie, ten ostatni strzelił nawet niedawno samobója i jakoś tych trzech nikt się Czytaj całość
Andreas Lucas Kraus
19.02.2019
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Mułowatym obrońcom Bayernu Liverpool strzeli dzisiaj 4 bramki.  
avatar
l.Figo
18.02.2019
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
smuty a co to tylko Lewy ma strzelac gole nikt inny  
avatar
Andrzej99
18.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
5
Odpowiedz
Na horyzoncie widać Lewego jak grzeje ławę.  
avatar
yes
18.02.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
SF nie żałują dzisiaj miejsca/artykułów Lewandowskiemu i Bańce...