Gareth Bale. Piłkarski odludek w Realu Madryt

Getty Images / Juan Manuel Serrano Arce / Na zdjęciu: Gareth Bale
Getty Images / Juan Manuel Serrano Arce / Na zdjęciu: Gareth Bale

- Ostatnio nie przyszedł na klubowe spotkanie, gdyż chodzi spać o 23 - mówił Thibaout Courtois pytany o Garetha Bale'a. Walijczyk chodzi swoimi ścieżkami i nie chce w pełni zintegrować się z drużyną. Jego czas w Realu Madryt się kończy.

W tym artykule dowiesz się o:

Indywidualista, skupiony na pracy i treningu. Z jednej strony rysuje się obraz piłkarza idealnego, świadomego wyrzeczeń, aby w całości poświęcić się grze dla Realu Madryt. Z drugiej strony brak adaptacji czy bliższych więzi w drużynie nigdy nie scementuje go z pozostałymi zawodnikami. Taki jest Gareth Bale, który występuje w stolicy Hiszpanii od sześciu lat. To jednak za krótko, aby Walijczyk chciał w pełni utożsamiać się z Królewskimi.

Trudny charakter

Cichy, zamknięty w sobie, rzadko okazujący uczucia. Hiszpańska prasa wielokrotnie donosiła o spokojnym stylu życia Garetha Bale'a, który nie przepada za nocnymi wypadami. Regularnie chodzi spać w okolicach 23 i nie chce robić wyjątków. Nawet dla kolegów z drużyny.

- Ja żyję jak ktoś, kto urodził się i wychował w Madrycie. Jem późno i tak chodzę spać. To normalnie dla tego miasta. Niedawno mieliśmy kolację z zespołem, ale Bale się na niej nie pojawił. Uznał, że było zbyt późno. Mieliśmy być w restauracji o 21:30, a około 22:15 podano posiłki. O północy piliśmy kawę - rozpoczyna historię Thibaut Courtois, który nie ukrywał zdziwienia zachowaniem Walijczyka.

ZOBACZ WIDEO Brzęczek skomentował sytuację Wisły Kraków. "Miesiąc temu nikt nie wierzył, że przetrwają"

Czytaj także: Gwiazda Realu dostanie podwyżkę

- Poszliśmy do łóżka około 1 nad ranem. Musimy codziennie ćwiczyć o 11. Sądzę, że to idealny czas. Ale Bale powiedział nam: "Nie dołączę do was, idę spać o 23" - dodaje.

Trudno krytykować Bale'a za profesjonalne podejście do futbolu. Relacje międzyludzkie w życiu czasami bywają jednak ważniejsze niż przestrzeganie zasad. Z problemami skrzydłowy boryka się choćby z powodu braku znajomości języka hiszpańskiego. Przez prawie sześć lat nie zdecydował się nauczyć jednego z dwóch najbardziej popularnych języków na świecie. Komunikuje się tylko po angielsku i tego powodu ma utrudniony kontakt z niektórymi piłkarzami. - Porozumiewamy się za pomocą gestów. Mówię do niego tylko "hi, hello y good wine" - śmiał się Marcelo.

- Niezależnie od wysiłku, jaki musisz w to włożyć, masz obowiązek uczyć się języka kraju, w którym pracujesz. Chociaż spróbować. Niektórzy się z tym zgodzą, inni nie. Po tylu latach Gareth powinien umieć przynajmniej wyrażać swoje uczucia po hiszpańsku. To mała rzecz, ale ważna - przyznał John Toshack, były szkoleniowiec Realu.

W styczniu Bale oglądał mecz z Realem Sociedad z wysokości trybun. Zamiast po meczu spotkać się z kolegami w szatni i wymienić uwagi, opuścił stadion Santiago Bernabeu już w 78. minucie. Jego zachowanie wzbudziło wiele kontrowersji w Hiszpanii. "To nieprofesjonalne" - grzmieli kibice Królewskich.

Problem na boisku

Odrzucając aspekty pozasportowe, Gareth Bale bardzo rozczarowuje na boisku. Miał być następcą Cristiano Ronaldo, który latem odszedł do Juventusu. 30-latek jest najdroższym piłkarzem w historii Realu Madryt (101 mln euro) i trudno dziwić się, że to właśnie jemu przypięto łatkę największej gwiazdy.

Bale znalazł się ostatnio w ogniu krytyki. W hierarchii napastników wyprzedził go nawet... 18-letni Vinicius Junior, który na początku sezonu grał jedynie w rezerwach. "Bale wciąż nie potrafi wykonać tego kroku naprzód, na który tak bardzo liczył Real Madryt. Jakby tego było mało, na tym etapie sezonu Walijczykowi bliżej jest do rezerwowego niż zawodnika pierwszego składu" - opisywał go dziennik "Marca".

Reprezentant Walii potencjał ma ogromny. Pokazały to choćby finały Ligi Mistrzów, w których strzelał gole dla Królewskich. W ostatnim z nich z Liverpoolem (3:1) popisał się kapitalną przewrotką, która obiegła wszystkie stacje telewizyjne. "Wrócił stary-dobry Bale" - donosiła hiszpańska prasa. Dobra passa nie potrwała długo. Wystarczyło kilka meczów bez strzelonej bramki, aby krytyka w kierunku Bale'a stała się chlebem powszednim.

Z powodu licznych kontuzji (około 25 urazów od 2013 roku) czy charakteru, nie potrafił wydobyć z siebie maksimum możliwości. "Z czy bez Cristiano Ronaldo nie stał się tą gwiazdą, której wszyscy wyczekiwali" - krytykuje go "Marca". Od początku sezonu strzelił jedynie 12 bramek w 30 meczach. Dużo lepiej pod tym względem wypada Karim Benzema (19 bramek), który wyrósł na największą gwiazdę Los Blancos.

W obronie piłkarza stanął jego agent Jonathan Barnett, który nie zgadza się z oczernianiem swojego klienta. - Ta krytyka jest śmieszna. Zawodnik, który wygrał wszystko w tym klubie, zasługuje na większy szacunek. Wygrał cztery Ligi Mistrzów w pięć lat. Zdobył niektóre z najważniejszych bramek w historii klubu - przypomina agent.

Ma swoją markę

To nieprawdopodobne, iż mimo wielu problemów, nazwisko Bale'a elektryzuje większość klubów w Premier League. Duże zainteresowanie ewentualnym transferem wykazują Chelsea i Manchester United, ale nie wyklucza się również powrotu do Tottenhamu. W lecie możemy spodziewać się dużej licytacji za walijskiego piłkarza.

Zobacz także: Sebastian Szałachowski. Igraszki z diabłem

Real Madryt planuje w letnim okienku transferowym przeprowadzić rewolucję, która dotyczyć będzie głównie ofensywy. Pierwszą ofiarę będzie były gracz Tottenhamu, który dostał wiele szans od Królewskich. Każda cierpliwość się kiedyś kończy. Potrzeba "jedynie" 120 mln euro.

Źródło artykułu: