Na Jerzym E. juniorze ciążą zarzuty korupcyjne, jakie postawiła mu wrocławska prokuratura. Syn byłego selekcjonera jest oskarżony m.in. o nakłanianie do korupcji oraz pomocnictwo w procederze kupowania niemal wszystkich meczów trzecioligowej wówczas Korony Kielce.
E. nie jest skazany prawomocnym wyrokiem, dlatego został wybrany do komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Trenerów PZPN. Komisja zajmuje się m.in. staniem na straży moralności i etyki wśród polskich szkoleniowców. Teraz będzie za to odpowiadał m.in. człowiek, na którym ciążą prokuratorskie zarzuty.
- Usiłuję się dodzwonić do wrocławskich prokuratorów, żeby zapytać ich, co o tym sądzą - przyznaje Andrzej Strejlau, szef stowarzyszenia.
- Wybrano go w demokratycznych wyborach, cóż mogłem zrobić? Najwyraźniej wszyscy wyszli z założenia, że jeśli człowiek nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów i nie skazano go prawomocnie, to jest niewinny. W każdym razie, ja na niego nie głosowałem - mówi Andrzej Strejlau, szef stowarzyszenia.
Jerzy E. junior twierdzi, że padł ofiarą pomówień ze strony innych oskarżonych, Dariusza W., Andrzeja W. oraz Andrzeja B.. Kandydaturę E. juniora wysunął obecny szkoleniowiec kieleckiego klubu Marek Motyka.
Przegląd Sportowy sugeruje, że sugestia Motyki, by E. junior został wybrany do komisji, jest efektem wieloletniej przyjaźni Motyki z rodziną Engelów. W 2005 roku Tłoki Gorzyce miały się podłożyć Radomiakowi w barażach o drugą ligę, zaś ówczesny szkoleniowiec przegranych, którym był Motyka znalazł pracę w Polonii Warszawa u... Jerzego Engela seniora.
- Uznałem, że skoro we władzach stowarzyszenia zasiadają starsi ludzie, warto zaproponować dla przeciwwagi kogoś z młodego pokolenia. A co, on jest trędowaty albo z Marsa? Jest trenerem, tak samo jak my. Nikt mu nie cofnął licencji. Nie rozumiem, dlaczego kogokolwiek może oburzać, że E. zasiada we władzach Stowarzyszenia Trenerów - argumentuje Motyka.