Hiszpan postawił się trenerowi Maurizio Sarriemu w meczu finału Pucharu Ligi z Manchesterem City. Kepa Arrizabalaga nie opuścił boiska, mimo że gotowy do wejścia był już Wilfredo Caballero, a Sarii i inni trenerzy Chelsea wołali bramkarza z ławki rezerwowych.
Kepa został ukarany za swoje zachowanie przez klub odebraniem tygodniowej pensji, czyli 190 tysięcy funtów i nie zagrał w ligowym spotkaniu z Tottenhamem, które Chelsea wygrała 2:0.
- To była bardzo dziwna sytuacja, ale myślę, że dała wszystkim do myślenia - mówi Caballero, który zastąpił Arrizabalagę w meczu Premier League. - Zachowanie Kepy nie popsuło naszych relacji, mamy dobry kontakt i się szanujemy - zapewnia 37-latek. - Rozmawialiśmy po meczu z Manchesterem i widać po jego zachowaniu, że ta sytuacja wiele go nauczyła, że dużo zrozumiał - opowiada Caballero.
Kamil Grabara: Piłka to świat zwierząt. Najsilniejszy przetrwa. Ja więc przetrwam
- Wbrew pozorom ta sytuacja dobrze wpłynęła na cały zespół. Zazwyczaj takie incydenty są niebezpieczne, ponieważ mogą spowodować podziały w drużynie. My jednak przed meczem z Tottenhamem poczuliśmy dodatkową mobilizację i co najważniejsze: trzymaliśmy się razem, wspieraliśmy się, nie zrobiły się podgrupki - powiedział rezerwowy bramkarz Chelsea.
Sarri zapowiedział, że Arrizabalaga wróci do bramki Chelsea na najbliższy mecz ligowy z Fulham lub spotkanie Ligi Europy z Dynamem Kijów. Kepa jest najdroższym bramkarzem w historii, za jego transfer prezesi klubu zapłacili Athletic Bilbao 80 milionów euro latem 2018 roku.
Jose Mourinho coraz bliżej powrotu do Realu Madryt. "Szanse są duże"
ZOBACZ WIDEO Polscy piłkarze w wysokiej formie. Przepiękny gol Milika z rzutu wolnego