W ciągu dekady rywalizacja Realu Madryt i FC Barcelona stała się perpetuum mobile. Samonapędzająca się maszyna sprawiła, że te dwie drużyny skradły światowy futbol, sprowadziły piłkę nożną do dwustronnej rywalizacji niczym dwie zwalczające się partie polityczne.
Dziś trudno wyobrazić sobie, że nieco ponad 20 lat temu, dokładnie w roku 1994, liga hiszpańska znajdowała się na 5. miejscu w rankingu UEFA. Agresywna polityka, sprzyjające okoliczności i rywalizacja dwóch najlepszych zawodników świata doprowadziły do tego, że z czasem Hiszpanie osiągnęli kolosalną przewagę nad resztą kontynentu.
Przełomem wydaje się wejście do Barcelony Pepa Guardioli oraz Leo Messiego. To dwa fundamenty, na których zbudowano najlepszą drużynę naszych czasów. Barcelona przełamała europejską niemoc już nieco wcześniej, bo w 2006 roku, gdy wygrała po 12 latach Ligę Mistrzów. Ale dopiero wówczas stała się hegemonem. Ta dwójka otoczona szeregiem doskonałych graczy stworzyła unikalny styl gry, który stał się punktem odniesienia dla większości drużyn świata.
ZOBACZ WIDEO Polscy piłkarze w wysokiej formie. Przepiękny gol Milika z rzutu wolnego
W czasie gdy Barcelona stawała się siłą numer 1 na świecie, Real wyraźnie stracił swoją pozycję. Przez kilka kolejnych sezonów po 2002 roku nie był w stanie wyjść poza ćwierćfinał Ligi Mistrzów. W 2009 pozyskał z Manchesteru United Cristiano Ronaldo, który stał się genialną i jedyną możliwą odpowiedzią na Barcę Messiego, która dopiero co sięgnęła po wygrana w Lidze Mistrzów. Od tego momentu zaczyna się okres dwustronnej dominacji. Te dwie drużyny - licząc od finału w 2008 roku - wygrały 7 z 10 ostatnich finałów Ligi Mistrzów.
W Lidze Hiszpańskiej
Sezon | Real Madryt | FC Barcelona |
2008/09 | 2 | 1 |
2009/10 | 2 | 1 |
2010/11 | 2 | 1 |
2011/12 | 1 | 2 |
2012/13 | 2 | 1 |
2013/14 | 3 | 2 |
2014/15 | 2 | 1 |
2015/16 | 2 | 1 |
2016/17 | 1 | 2 |
2017/18 | 3 | 1 |
2018/19 (trwa) | 3 | 1 |
- Na to wszystko nałożył się fakt, że dwaj wyraźnie najlepsi piłkarze świata naszej ery grali akurat w tych dwóch klubach. A obaj są tak różni jak Barca i Real, ktoś albo wielbi jednego, albo drugiego. To wzmacnia przekaz. Ponadto byli jeszcze przecież po dwóch stronach barykady przez kilka lat Guardiola i Mourinho, dwaj trenerzy symbolizujący dwa sposoby pojmowania, dwie filozofie pracy w tym zawodzie i futbolu w ogóle. Barca i Real mają zresztą także historycznie (tj. od czasów Cruyffa i Del Bosque) zdefiniowane style gry; kibice nie wiedzą, że w dalszej przeszłości wcale tak nie było. Wielu kibiców wielbi Real albo Barcę właśnie z uwagi na styl - błyskawiczne kontry bądź tiki-takę - mówi Leszek Orłowski dziennikarz NC+ i tygodnika "Piłka Nożna", autor książek o obu klubach.
Wejście Jose Mourinho było kolejnym posunięciem Realu, które można z perspektywy czasu uznać za kluczowe. Nawet jeśli przez wielu fanów "Królewskich" okres ten wspominany jest negatywnie. Ten były asystent trenerów Barcelony pałał do klubu z Katalonii wręcz nienawiścią. I to był jeden z powodów zatrudnienia go. Zwłaszcza po tym, jak będąc jeszcze trenerem Interu Mediolan odtańczył na Camp Nou taniec zwycięstwa.
Czy Mourinho wróci do Realu?
Choć defensywny styl Mourinho mógł się fanom nie podobać, to jednak wydawał się jedynym antidotum na niszczycielską taktykę Barcy. Za czasów "Mou" Real stał się "Gwiazdą Śmierci". Portugalczyk doprowadził nawet do gigantycznego konfliktu wewnątrz drużyny mistrzów świata. Ale też trzeba brać pod uwagę, że ta niezdrowa momentami rywalizacja doprowadziła do spolaryzowania sceny piłkarskiej na świecie.
W Hiszpanii mówi się - na podstawie badań - że 33 procent ludzi kibicuje Realowi, zaś 25 procent Barcelonie. Teraz miało się to rozlać na cały świat. Wojna dwóch plemion miała niezwykłe skutki finansowe. W 2012 roku magazyn "Time" poinformował, że Real sprzedaje na całym świecie 1,5 miliona koszulek rocznie, o 300 tysięcy więcej niż Barcelona. A to oznaczało, że transfer Ronaldo, pozyskanego za 94 miliony euro, w znacznej części zwrócił się właśnie ze sprzedaży koszulek.
W Lidze Mistrzów
Sezon | Real Madryt | FC Barcelona |
2008/09 | 1/8 finału | WYGRANA |
2009/10 | 1/8 finału | półfinał |
2010/11 | półfinał | WYGRANA |
2011/12 | półfinał | półfinał |
2012/13 | półfinał | półfinał |
2013/14 | WYGRANA | ćwierćfinał |
2014/15 | półfinał | WYGRANA |
2015/16 | WYGRANA | ćwierćfinał |
2016/17 | WYGRANA | ćwierćfinał |
2017/18 | WYGRANA | ćwierćfinał |
Trzeba przy tym brać pod uwagę, że czas dominacji Realu i Barcelony wiązał się z niezwykłą ekspansją internetu i co za tym idzie - powstania wielkich rynków zbytu na całym świecie, zwłaszcza w Azji i Ameryce Północnej.
- Dzisiejsi kibice najszerzej się wypowiadający i tworzący klimat wokół futbolu, także zresztą czołowi dziennikarze, dorastali w czasach wielkości Realu (1998-2002) albo Barcelony (1992), wtedy się zakochiwali w futbolu, jakże często poprzez zakochanie się w jednej bądź drugiej z tych stylowych ekip i teraz głoszą ich chwałę, każdy swojej. Być może wielki boom na City albo PSG nadejdzie za 15-20 lat - zastanawia się Orłowski.
- Boom na Real i Barcę związany z kwestiami pokoleniowymi oraz Messim i Cristiano Ronaldo przypadł na czas eksplozji internetu i mediów społecznościowych. Podczas gdy chwałę Liverpoolu, Nottingham Forest czy Benfiki rozrzucano po świecie w czasach ich triumfów ręcznie, to chwała Realu i Barcy rozrzucana jest przy pomocy rozrzutnika - dodaje dziennikarz NC+ i "Piłki Nożnej".
Jak Barcelona zdemolowała Real na Santiago Bernabeu
Warto zwrócić uwagę na zestawienia "najbardziej wartościowych klubów świata" wg. "Forbesa". W zestawieniu za rok 2007 wartość obu klubów to niespełna 1,6 mld euro, co stanowi 20 procent wartości klubów pierwszej dziesiątki. Przy czym Real zajmuje drugiej miejsce a Barca zaledwie dziewiąte. Obecnie wartość tych klubów to ponad 8 miliardów, czyli ponad 30 procent wartości klubów z pierwszej dziesiątki. Oczywiście cały rynek znacząco poszedł w górę.
Popularne w latach 90. powiedzenie, że "świat staje się globalną wioską" znalazło doskonałe ujście właśnie w futbolu. Doszły do tego jeszcze sprawy historyczne i kulturowe. Dwie inne wielkie ligi, niemiecka i włoska, dominowały okresowo. A jednak nie były w stanie ustabilizować się na szczycie i uciec konkurencji.
- Na świecie liczyły się i liczą dwie ligi: angielska i hiszpańska, a to ze względów językowych: te dwa kraje miały bowiem swoje imperia kolonialne, a Anglicy korzystają też z istnienia dziś imperium amerykańskiego (USA zaś stało się krajem de facto dwujęzycznym). Dostępność językowa danej ligi jest ważna. Na świecie nikt prawie nie mówi po niemiecku czy włosku, więc pozaeuropejska popularność tych lig i klubów z nich ma sufit, francuska zaś i portugalska są za słabe. Ten mnożnik wyraźnie faworyzuje te dwie ligi - uważa Leszek Orłowski.
I tu na potwierdzenie można pokazać właśnie ranking Forbesa. 8 z 10 najbardziej wartościowych klubów świata to kluby angielskie (6) oraz hiszpańskie (2). Barcelona i Real miały tu o tyle łatwiej, że przez lata zmonopolizowały rynek praw telewizyjnych. W wydanej w 2012 roku książce Richarda Fitzpatrcka "El Clasico" czytamy, że w tym okresie oba kluby zarabiały po 110 milionów rocznie z praw telewizyjnych podczas gdy np. największy na świecie kilka lat wcześniej Manchester United ok. 60 milionów.
- El Clasico od słynnych potyczek innych klubów w innych ligach odróżnia to, że w Hiszpanii są dwie - nie mniej, nie więcej, tylko dwie - potęgi i do tego zawsze te same. W Anglii mamy ich sporo, we Włoszech też, Francja się nie liczy, a w Niemczech jak w Polsce potęgi są dwie, ale tylko jedna stała (Bayern, Legia), a druga zmieniająca się (u nas Górnik, Widzew, Wisła, teraz Lech). A pojedynek starych wrogów, coś co zawsze najbardziej rozgrzewało ludzkość, jest zgodnie z definicją starciem 1x1, a nie 1x2 na przykład. W Hiszpanii zawsze były, są i zawsze będą Real i Barca, a jeśli ktoś inny wyskoczy, to tylko na chwilę. Tak chyba jest jeszcze tylko w Argentynie (Boca - River) i w Szkocji. Tu zwycięzca bierze wszystko, a pokonany zostaje z niczym. Sytuacja jest ikoniczna i przede wszystkim archetypiczna – mówi autor książek "Real Madryt. Królewski era Galacticos" oraz "Barca. Złota dekada" (a także "Atletico Madryt. Cholo Simeone i jego żołnierze").
Za tym wszystkim idzie podbudowa polityczna. - Opowiadając się za City albo za United, za Interem albo za Milanem, kibic opowiada się tylko za City albo United, jakieś szersze konotacje są chwilowe, albo nie dla wszystkich zrozumiałe. A tu wiadomo: decydując się na Real albo Barcelonę przychodzi się opowiedzieć za jakimś systemem wartości, choć nie do końca, co ciekawe, albo odmiennie zdefiniowanym. Według kibiców Realu albo się opowiada za prawomyślnością, albo za nieprawomyślnością, według kibica Barcelony opowiada się za albo za ciemiężonymi, albo za ciemięzcami; nie chcę tu twierdzić, że Real to prawica, a Barca lewica, że Real to konserwatyzm, a Barca postępowość, ale myślę, że opozycja jest jednak w jakiś sposób odpowiadająca temu, fundamentalnemu w dziejach świata, podziałowi - mówi komentator.
Według badań opublikowanych w książce Fitzpatricka 41 procent kibiców Barcelony stanowią lewicowcy, zaś 20 procent zwolennicy prawicy. Dla odmiany wśród kibiców Realu jest 50 procent zwolenników prawicy i około 20 lewicy. - Do tego dochodzą znane wszystkim historyczne zaszłości pozafutbolowe (Franco a Katalonia, dążenia secesyjne Katalonii obecnie) oraz futbolowe (sprawa Di Stefano), które także sprawiają, że różnica między Realem a Barcą jest dla wszystkich widoczna i wielowymiarowa - dodaje Orłowski.
Oczywiście nie można dziś przewidzieć ile czasu potrwa ta dominacja. Simon Kuper, współautor książki "Soccernomics" uważa, że w związku z nowymi kontraktami telewizyjnymi (większe pieniądze w Premier League oraz zrównoważenie praw w Hiszpanii) a także zbliżaniem się do końca kariery Leo Messiego i Cristiano Ronaldo (rozmawialiśmy jeszcze przed odejściem CR7 z Realu) rola dwóch drużyn będzie stopniowo malała. Na razie jednak obie potęgi wciąż zbierają owoce i przygotowują się na cięższe czasy.