Kibice Jagiellonii Białystok tracą cierpliwość. "Nie dziwię się, skoro płacą za bilety, a muszą oglądać tę żenadę"

Newspix / Michał Kość / Na zdjęciu: kibice Jagiellonii Białystok
Newspix / Michał Kość / Na zdjęciu: kibice Jagiellonii Białystok

"Jaga grać, k... mać!" - krzyczeli fani Jagiellonii po stracie gola z Koroną Kielce (1:3). A piłkarzy schodzących na przerwę żegnały przeraźliwe gwizdy. - Nie dziwię się, skoro płacą za bilety, a muszą oglądać tę żenadę - skomentował Ivan Runje.

4 kwietnia 2016 roku. Jagiellonia Białystok przegrywa u siebie 0:3 z Podbeskidziem Bielsko-Biała po dwóch golach samobójczych i w jej oczy zagląda widmo walki o utrzymanie. Po meczu dochodzi do mocnej wymiany zdań piłkarzy z kibicami, a ówczesny trener Michał Probierz jest gotowy stanąć do bitki. Ostatecznie jednak gorące głowy zostają ostudzone, a wszystko wyjaśnione.

Minęły niemal trzy lata. Mająca grać o mistrzostwo Jaga cierpi na spory zanik formy, przegrywa w fatalnym stylu starcia z Cracovią (0:1) i Śląskiem Wrocław (0:2). O tytule już nikt nie myśli, pojawia się zaś niepewność gry w grupie mistrzowskiej. Przełamanie ma przyjść u siebie, z będącą także w dołku Koroną Kielce. Pojawiają się zapowiedzi "pokazania charakteru", z których nic nie wynika. W 37. minucie białostoczanie dają sobie łatwo wbić pierwszego gola, wkrótce kolejnego. Piłkarze tracą zapał, a fani cierpliwość.

"Jaga grać, k... mać!" - słychać z trybun przy Słonecznej po trafieniu Mateja Pucki. A kiedy kilka chwil później Tomasz Musiał kończy pierwszą część, na stadionie rozlegają się przeraźliwe gwizdy. - To chyba pierwszy raz odkąd tu jestem - skomentował po spotkaniu Ivan Runje.

- Ja ich jednak rozumiem, bo teraz jest nasz słabszy okres. Te 6-7 tysięcy ludzi na trybunach ma rację i prawo do wyrażania własnej opinii. To bowiem nasi prawdziwi kibice, a nie tacy, którzy przychodzą tylko na prestiżowe mecze lub jak jest kwiecień czy czerwiec, ciepło i ładna pogoda. Dlatego na tych, co byli dziś na trybunach nie mogę powiedzieć złego słowa. Nie dziwię im się, skoro płacą za bilety, a muszą oglądać tę żenadę - nie krył Chorwat.

Czytaj także: Trenerzy po meczu Jagiellonii z Koroną, czyli błyskawiczne wystąpienie Lettieriego i długie tłumaczenia Mamrota

W sobotę na białostockim obiekcie zjawiło się 7660 osób. Poza powyższym momentem, piłkarze Jagiellonii mogli liczyć na spore wsparcie od swoich fanów. Stadion żył, powiewały flagi, niosły się okrzyki - głównie pozytywne i mobilizujące. Nawet mimo zdenerwowania, przez całą drugą połowę kibice Dumy Podlasia dopingowali swoich ulubieńców. I to jeszcze mocniej niż na początku spotkania. Dopiero kiedy ci stracili gola na 1:3 wielu nie wytrzymało i udało się do wyjścia. Pozostali zaś poczekali aż zawodnicy podejdą pod sektory i jasno wyrazili swoje uwagi do ich postawy.

- Akceptuję ich zachowanie, ale chciałbym zapewnić, że to nie jest tak, iż nam się nie chce. Po prostu teraz mamy taki moment, że wybitnie nam nie idzie. Musimy jednak wierzyć, że karta się odwróci. Zrobimy wszystko, by tak było - zaapelował Runje.

ZOBACZ WIDEO Skandaliczny transparent na stadionie Lechii. "Jest delegat PZPN, jest obserwator. Nikt nie zareagował!

Komentarze (0)