Jagiellonia - Korona: gospodarze znowu rozczarowali, kielczanie bliżej gry w grupie mistrzowskiej

PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: radość zawodników Korony Kielce ze zdobytej bramki w meczu piłkarskiej Ekstraklasy z Jagiellonią Białystok
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: radość zawodników Korony Kielce ze zdobytej bramki w meczu piłkarskiej Ekstraklasy z Jagiellonią Białystok

Jagiellonia Białystok nie wygrała czwartego kolejnego meczu w Lotto Ekstraklasie. Korona Kielce była lepsza od gospodarzy i zasłużenie zwyciężyła 3:1.

- To będzie ciężki mecz, bo Korona również dobrze wie, o co gra. Przyjedzie tutaj bardzo zmotywowana, ale my musimy pokazać, że Jagiellonia jest drużyną z charakterem, która potrafi grać w piłkę i walczyć na boisku - mówił przed sobotnim meczem Taras Romanczuk. A jego słowa nie były przypadkowe. Białostoczanie nie wygrali bowiem 3 kolejnych meczów ligowych i z drużyny mającej grać o mistrzostwo stali się taką, która musi walczyć o awans do grupy mistrzowskiej. Czyli podobnie jak jej rywale.

Stawką meczu były więc bardzo ważne 3 punkty, dające trochę wytchnienia przed przerwą reprezentacyjną i finałową walką o najlepszą ósemkę. Trener Ireneusz Mamrot podkreślał przed meczem, że liczy iż ostatnie zwycięstwo w Pucharze Polski z Odrą Opole (2:0) pozwoli jego podopiecznym nabrać pewności siebie. Trzeba jednak szczerze powiedzieć, że nie było jej widać od pierwszego gwizdka Tomasza Musiała. Początek należał bowiem do przyjezdnych. To oni zaatakowali i oddali pierwsze strzały z dystansu, które na szczęście gospodarzy były albo zbyt słabe albo bardzo niecelne. Jagiellonia wystartowała zaś jak zwykle w tym sezonie, czyli bardzo ospale. Dopiero po kwadransie wyprowadziła groźny kontratak. Martin Pospisil zewnętrzną częścią stopy wrzucił piłkę w pole karne, gdzie był Guilherme Sitya. Jego próba została jednak zablokowana, a poprawka Tarasa Romanczuka minęła bramkę Matthiasa Hamrola.

Z upływem czasu białostocznie byli jednak coraz pewniejsi i spokojniej rozgrywali piłkę. Starali się wciągnąć kielczan w swoją grę: rozegrać dokładnie akcję i wyczekać na ich błąd. I to mogło przynieść efekt w 26. minucie. Rajd i pójście do końca oraz przerzut Bodvara Bodvarssona oraz wymiana podań Arvydasa Novikovasa z Zoranem Arseniciem w szesnastce gości, sprawiła że Marko Poletanović znalazł się tuż przed Hamrolem, ale z bardzo ostrego kąta posłał futbolówkę tuż obok słupka. Wkrótce wszystko się załamało.

Korona szukała odpowiedzi w szybkich przejściach z defensywy do ofensywy. Trudno było jednak wyklarować jej dobrą sytuację w polu karnym. Próbowali więc szczęścia z dystansu i to dało świetny rezultat. W 37. minucie Wato Arweładze przebiegł z futbolówką kilkanaście metrów, a że nikt go nie atakował to spokojnie przygotował sobie pozycję i z 20 metrów pewnie uderzył do siatki. I to trafienie napędziło kielczan. Gospodarze znowu stali się nerwowi i bojaźliwi, a goście napierali. Dwa razy sytuację ratował Bodvarsson, za trzecim jednak sytuacja rozegrała się po przeciwnej stronie. Długie podanie Jakuba Żubrowskiego sprawiło, że sam na sam z bramkarzem wyszedł Matej Pucko i pewnie przymierzył po ziemi, w długi róg. Schodzących na przerwę piłkarzy Jagi żegnały przeraźliwe gwizdy...

ZOBACZ WIDEO Ogromna niespodzianka! Cagliari pokonało Fiorentinę! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Reakcja kibiców podziałała chyba bardzo motywująco na białostoczan, ponieważ od rozpoczęcia drugiej części podeszli dużo wyżej i mocno starali się o bramkę kontaktową. Nie było jednak nikogo do sfinalizowania akcji. Patryka Klimalę, którego wtorkowy błysk zapewnił półfinał PP, skutecznie neutralizowali obrońcy. Z kolei po kilku minutach nic nie przynoszących ataków zapał piłkarzy z Podlasia zgasł i znowu inicjatywę przejęli gracze Korony. Bliski podwyższenia rezultatu był Pucko, ale w ostatniej chwili jego strzał został zablokowany. Chwilę później Felicio Brown Forbes minął Ivana Runje i wyszedł przed Kelemena, ale kiedy poczuł napór goniącego go Chorwata, to uderzył zbyt słabo.

Gol wisiał w powietrzu. Padł jednak dla gospodarzy. W 78. minucie Novikovas huknął z dystansu w słupek, a piłka spadła pod nogi wprowadzonego kwadrans wcześniej Jesusa Imaza. Hiszpan wbił ją do pustej bramki i dał nadzieję kibicom zgromadzonym na stadionie przy ulicy Słonecznej. Ich ulubieńcy przycisnęli rywali, lecz nie potrafili się przedrzeć przez zasieki obronne kielczan. Do tego nadziewali się na kontry i właśnie po jednej z nich mecz został zamknięty. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry zawodnicy Korony znaleźli się w akcji 3 na 1, piłkę dostał Felicio Brown Forbes i strzelił po ziemi obok bezradnego Kelemena.

Czytaj także: Trenerzy po meczu Jagiellonii z Koroną, czyli błyskawiczne wystąpienie Lettieriego i długie tłumaczenia Mamrota

Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 1:3 (0:2)
0:1 - Wato Arweładze 37'
0:2 - Matej Pucko 42'
1:2 - Jesus Imaz 78'
1:3 - Felicio Brown Forbes 90+4'

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Zoran Arsenić, Ivan Runje, Nemanja Mitrović, Bodvar Bodvarsson - Taras Romanczuk - Arvydas Novikovas, Marko Poletanović (46' Martin Adamec), Martin Pospisil, Guilherme Sitya (64' Jesus Imaz) - Patryk Klimala (73' Patryk Klimala)

Korona Kielce: Matthias Hamrol - Bartosz Rymaniak, Ivan Marquez, Adnan Kovacević, Michael Gardawski (67' Oktawian Skrzecz) - Łukasz Kosakiewicz, Oliver Petrak, Jakub Żubrowski, Matej Pucko - Felicio Brown Forbes (90+6' Piotr Malarczyk), Wato Arweładze (64' Marcin Cebula)

Żółte kartki: Marko Poletanović, Arvydas Novikovas, Zoran Arsenić (Jagiellonia) oraz Michael Gardawski, Matej Pucko, Adnan Kovacević (Korona)

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

Widzów: 7660

Komentarze (4)
avatar
bolo6781
16.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jak jaga bedzie dalej tak grac to czeka ja druga osemka bez zangazowania o jeden krok za przeciwnikim zero woli walki co sie dzieje dopiro w drugiej polowie zaczeli sie ruszac myslicie ze p Czytaj całość
avatar
Wiesiek Kamiński
16.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak to typować...zero jakości .... 
avatar
yes
16.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
We wczorajszej Kronice Sportowej zawodnik Korony powiedział, że stać ich na wygraną z Jagiellonią.
Nie były to żarty...