Jagiellonia Białystok pokonała u siebie 2:1 (2:0) Zagłębie Sosnowiec w meczu 29. kolejki Lotto Ekstraklasy i tym samym przełamała serię 6 kolejnych spotkań bez ligowej wygranej. - Cieszymy się z tych trzech punktów. To był trudny mecz - nie krył Ireneusz Mamrot na konferencji prasowej.
- Nie weszliśmy w to spotkanie najlepiej. W pierwszych dziesięciu minutach gry było wiele stałych fragmentów dla rywali i jeden z nich zakończył się bramką, której na szczęście nie uznano. Niedługo później to my strzeliliśmy gola i od tego momentu graliśmy lepiej. W końcówce było dużo nerwów, rzut karny i zrobiło się 2:1. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo. Widać było, że zespół bardzo go potrzebował - dodawał trener Jagi.
Swoją pierwszą bramkę w Lotto Ekstraklasie zdobył Patryk Klimala. Jedyny obecnie zdrowy napastnik aktualnych wicemistrzów Polski doznał jednak kontuzji, która może go wyeliminować ze starcia półfinału Pucharu Polski z Miedzią Legnica (wtorek, 9 kwietnia o godz. 18). - Mamy 3 dni. Wierzę w naszego doktora i fizjoterapeutów. Mam nadzieję, że uda się postawić go na nogi - podkreślił Mamrot, którego decyzją w ataku przez ostatnie minuty grał Arvydas Novikovas. - Przesunęliśmy go na "9", bo wiedzieliśmy, że jest w stanie utrzymać się przy piłce. Kilka razy w końcówce mu to się udało, ale wiemy, że stać go na lepszą grę - skomentował szkoleniowiec.
Czytaj także: Valdas Ivanauskas ostro o pracy sędziów w meczu z Jagiellonią
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Bayern rozgromił Borussię Dortmund w hicie! Świetny Lewandowski! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Według zasad rozgrywek PP na boisku musi przebywać jeden piłkarz urodzony w 1998 roku lub młodszy. Oznacza to, że jeśli Klimala się nie wykuruje to szansę otrzyma Maciej Twarowski, Szymon Łapiński czy Mikołaj Nawrocki. Ci dwaj ostatni nie mają jeszcze debiutu w pierwszej drużynie. - Z pewnością tego żałuję - zaznaczył Mamrot.
- Dzisiaj była taka sytuacja, że byłem przekonany, iż Mikołaj wejdzie na boisko. Padła jednak bramka na 2:1. Szkoda, że tak wyszło, ale proszę mi uwierzyć, że w jego przypadku było bardzo dużo pecha. Miał jechać z nami na ostatni mecz w poprzednim roku do Gliwic, lecz przed samym wyjazdem okazało się, że ma kontuzję. Później liczyliśmy na niego na zgrupowaniu w Turcji, a przed samym obozem też złapał uraz i praktycznie nie przepracował okresu przygotowawczego. Ani u nas, ani w juniorach. Dopiero od 2,5 tygodnia regularnie trenuje, więc to też nie jest tak, jakbym tego chciał - kontynuował 48-latek.
- Jestem przekonany, że ci młodzi zawodnicy zadebiutują. Mam nadzieję, że kiedy zapewnimy sobie już tę pierwszą ósemkę, to presja będzie mniejsza i będziemy mogli spokojnie wprowadzać tych chłopaków. Na pewno nie będę się tego bał. Gdybym się czegoś bał, to w ogóle nie podejmowałbym pracy w Jagiellonii. Zresztą, skoro nie bałem się posadzić na ławce rezerwowych zawodnika, który wcześniej strzelał przed moim przyjściem wiele bramek, to teraz tym bardziej nie będę się bał wprowadzać młodego piłkarza - zakończył Mamrot.