W piątek odbędzie się druga potyczka barażowa o grę w pierwszej lidze pomiędzy GKP Gorzów Wielkopolski a Gawinem/Ślęzą Wrocław. Po pierwszym meczu pomiędzy tymi dwoma ekipami wszystko wydaje się już niemal wyjaśnione. Gorzowianie we Wrocławiu zwyciężyli 5:0 i już teraz mogą cieszyć z utrzymania w pierwszej lidze.
Wrocławianie początek meczu mieli całkiem dobry i byli równorzędnym rywalem dla gorzowian. Nawet po stracie pierwszego gola zawodnicy Gawina/Ślęzy radzili sobie przyzwoicie. Dopiero druga odsłona przyniosła zdecydowaną zmianą. Szybko stracona bramka podłamała podopiecznych Grzegorza Kowalskiego. - Druga i trzecia bramka spowodowały to, że zagraliśmy tak słabo. Wydaje mi się, że troszkę winy w tym było naszego bramkarza. Potem szybko stracony kolejny, czwarty już gol. Wpadliśmy w mały dołek psychiczny. Wiadomo, że potencjałem też nie jesteśmy na tyle mocni, by na tą chwilę walczyć z pierwszoligowcami - stwierdził po pojedynku Robert Rosiński, pomocnik Gawina/Ślęzy.
Robert Rosiński jest doświadczonym zawodnikiem. Piłkarz pochodzący z Wrocławia przez kilka lat reprezentował barwy miejscowego Śląska. Teraz znalazł się w Gawinie/Ślęzie i z tym klubem chciał zagrać na zapleczu ekstraklasy. Wydaje się jednak, że te marzenia może odłożyć na następny sezon. Sam zawodnik żałuje straconej szansy, która w tym sezonie dość niespodziewanie pojawiła się przed klubem ze stolicy Dolnego Śląska. - Liczyliśmy, że może uda się nie przegrać wysoko. To jeszcze można było przetrawić. Potem mogło być różnie. Kolejne gole nas pogłębiły, zawodnicy GKP złapali wiatr w żagle i zdobyli następne trafienia - zakończył Rosiński.