To była 4. minuta doliczonego czasu gry meczu Jagiellonii z Lechem. Boisko opuścił Pedro Tiba, a w jego miejsce na murawie pojawił się Mateusz Skrzypczak. Dla wychowanka poznaniaków, którego do pierwszej drużyny włączył jeszcze Adam Nawałka, był to debiut w pierwszym zespole.
- 18, a nawet prawie 19 lat czekałem na taką szansę. Każdego dnia myślałem tylko o tym dniu. Dzisiaj się udało, zebrałem sporo gratulacji i nie ukrywam, że jestem bardzo szczęśliwy - powiedział po spotkaniu młody piłkarz, który mimo zaledwie kilku chwil na murawie, zdążył zapisać się w protokole meczowym... żółtą kartką.
Starcie w Białymstoku zakończyło się podziałem punktów, co przed pierwszym gwizdkiem sędziego nie satysfakcjonowało żadnej z drużyn. - Od początku było widać, że oba zespoły dążyły do wygranej. My lepiej zaczęliśmy, później Jagiellonia strzeliła 3 bramki i było ciężko. Skończyło się jednak remisem, który myślę, że jest wynikiem sprawiedliwym - podsumował Skrzypczak.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Znaczące potknięcie AC Milan. Piątek centymetry od asysty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]