Czarne chmury nad bydgoskim futbolem

Bez powołania sportowej spółki akcyjnej w Bydgoszczy nie będzie futbolu na wysokim poziomie. Takie wnioski można wysunąć po opiniach działaczy Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza, którzy we wtorek podali się do dymisji.

Adrian Dudkiewicz
Adrian Dudkiewicz

Jeszcze kilka miesięcy temu sprawa wydawała się oczywista. Jednak w pewnym momencie temat powołania sportowej spółki akcyjnej ucichł. Nie było także jasnych sygnałów z miasta, które w nowym podmiocie miało zostać głównym akcjonariuszem. To zdenerwowało działaczy Stowarzyszenia, którzy we wtorek zrzekli się swoich funkcji. - Nie może być tak, że my o 7:00 prosimy się o spotkanie z wiceprezydentem Grześkowiakiem. Jeśli już jednak do niego dojdzie, to nic z niego nie wynika - tłumaczyli w niedzielę swoją decyzję szefowie Zawiszy.

To nie jedyne zarzuty kierowane w stronę urzędników. Reszta dotyczy podejścia miasta do tematu podziału prac w nowopowstałej komórce. - Należy sobie zadać pytanie, czy pan Grześkowiak zdaje sobie sprawę, kto zorganizuje piłkarzom przedsezonowy obóz? Kto będzie odpowiadał za podpisywanie kontraktów, organizację transportu i wiele innych rzeczy? - pytał ustępujący prezes klubu, Bogdan Pultyn. - To kilkanaście miesięcy temu Maciej Grześkowiak wystąpił z propozycją powołania sportowej spółki akcyjnej. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło - przekonywał Pultyn.

Zdaniem działaczy Zawiszy w mieście jest zapotrzebowanie na wielki futbol. Świadczy chociażby o tym liczba sprzedanych biletów, a także brak zadłużenia w stosunku do piłkarzy, Urzędu Skarbowego i ZUS. - Pod względem frekwencji jesteśmy na osiemnastym miejscu w Polsce. To doskonały wynik, biorąc pod uwagę fakt, w jakich okolicznościach przychodzi nam pracować. Sam zysk ze sprzedaży wejściówek wyniósł 350 tysięcy złotych. A przecież to dopiero początek piłkarskiego boomu, bo za trzy lata w naszym kraju zostaną zorganizowane Mistrzostwa Europy. Nigdy też nie zalegaliśmy naszym piłkarzom i trenerom z wypłatami pensji. Wkład finansowy Ratusza w nasz budżet wyniósł zaledwie dwanaście procent. Reszta stanowiła wpływy od sponsorów, ze sprzedaży biletów oraz społecznych składek - kontynuował Marcin Jałocha.

To jednak kropla w morzu potrzeb. Sytuację miało zmienić powołanie sportowej spółki akcyjnej, bo dotychczas większość członków zarządu pracowała społecznie. - Wiecznie taka sytuacja trwać nie może - mówił Jałocha. - Czasu na decyzję jest bardzo mało. W zasadzie nowy sezon w II lidze rusza już 25 lipca, a my wciąż nie wiemy na czym stoimy. Zrezygnowaliśmy z przygotowywanego obozu w Gutowie pod Łodzią. Nie rozegramy też zaplanowanych sparingów z Arką Gdynia i GKS-em Bełchatów. Może nawet tak się zdarzyć, że nie przystąpimy do rozgrywek z powodu problemów technicznych - poinformował Pultyn.

W tej sytuacji pozostaje pytanie, jak dalej potoczą się losy bydgoskiego futbolu? Na razie trudno na nie znaleźć odpowiedź. Istnieje jednak pewne iskierka nadzei. - Być może uda się nam powołać spółkę, bez znaczącego udziału miasta. Wówczas pakiet większościowy zostanie przekazany lokalnemu biznesowi - stwierdził Jałocha. Włodarze Zawiszy wspomnieli także o tym, jakie wsparcie od miasta dostała Pogoń Szczecin i pobliska Olimpia Grudziądz. - My na tym wspaniałym obiekcie czujemy się niechciani. Musimy nawet prosić o wynajęcie sali konferencyjnej. Nie chcemy też, aby w całości nasz budżet opierał się na pieniądzach podatników. Jednak jeśli powie się jedno, to trzeba powiedzieć drugie - dodał Jacek Jankowski.

Decyzję w sprawie powołania sportowej spółki akcyjnej Konstanty Dombrowicz ma podjąć 16 czerwca. Jeśli odpowiedź będzie odmowna, wówczas Stowarzyszenie dostanie ponad 300 tysięcy złotych. - Niedawno dostałem od pana Grześkowiaka SMS-a, w którym napisał, że ta suma nie jest ustalona i może się zmienić. To jest nie poważne - zakończył Pultyn.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×