Marko Poletanović: Nie miałem szczęścia

Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Marko Poletanović
Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Marko Poletanović

- Nie jestem kimś, kto szuka gola za wszelką cenę. Uważam, że jestem na boisku po to, by pomagać innym - mówi WP SportoweFakty Marko Poletanović. Pomocnik Jagiellonii Białystok był kiedyś uznawany za duży talent. - Nie miałem szczęścia - podkreśla.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Jak się gra przeciwko Harry'emu Kane'owi i Paulowi Pogbie?

Marko Poletanović, pomocnik Jagiellonii Białystok: Mistrzostwa Europy U-19 w 2012 roku, bardzo dobrze wspominam ten czas. Grałem przeciwko Anglii oraz Francji i już w tamtym momencie widziałem, że mają graczy najwyższego poziomu. Kane był naprawdę dobry. "Ok", nikt nie spodziewał się wtedy, że będzie jednym z najlepszych napastników na świecie, ale już rzucała się w oczy u niego jakość oraz talent. W ogóle mnie nie dziwiło, kiedy zaczął grać tak dobrze i stał się liderem Tottenhamu. A Pogba? Cóż on czy Kondogbia to byli prawdziwi zabójcy. Francuzi mieli wtedy naprawdę dobre pokolenie i nie zaskoczyło mnie, gdy w następnym roku wygrali mistrzostwa świata U-20.

Panu także wróżono dużą karierę, a jej otwarciem miał być transfer z Vojvodiny Novy Sad do KAA Gent. Wyszło inaczej...

To był duży przeskok. Problem w tym klubie polegał jednak na tym, że kiedy grałem najlepiej, to zostałem posadzony na ławce rezerwowych, ale nikt nie porozmawiał ze mną na ten temat. Miałem 21 lat, byłem młody, a co za tym idzie zbyt mało doświadczony. W mojej głowie pojawiały się głupie myśli. To był dla mnie naprawdę trudny okres.

Znajomy serbski dziennikarz powiedział mi po pana przejściu do Jagiellonii, że jest pan utalentowany, ale ma sporego pecha w karierze i jako przykład podał rok na wypożyczeniu w Crvenej Zveździe.

Przegraliśmy mistrzostwo na 3 kolejki przed końcem sezonu, to było niewiarygodne. Ja w pierwszej części rozgrywek zagrałem w 22 meczach, praktycznie wszystko po 90 minut, ale w drugiej odsunięto mnie od podstawowego składu bez słowa wyjaśnienia. Do dziś nie wiem dlaczego. Wszyscy byli zaskoczeni tak samo jak ja. Nie wiem o co dokładnie chodziło temu dziennikarzowi, ale wydaje mi się, że dobrze to ujął - nie miałem szczęścia ani w Gent, ani w Crvenej Zveździe.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Rasistowski skandal w Gdańsku! "Powinniśmy piętnować takie zachowanie, a nie robimy kompletnie nic"

Ostatecznie zabrakło go także w FK Tosno.

W Rosji wszystko było dobrze: gra, zespół, atmosfera. Tosno to małe miasto w pobliżu Sankt Petersburga. I to właśnie w nim mieszkaliśmy i graliśmy, na stadionie Zenita. Świetne doświadczenie. Liga jest dobra, spotkałem wielu niezłych piłkarzy, grałem na nowoczesnych stadionach. Problemem okazały się jedynie pieniądze. W końcu klub się rozpadł, a nikogo nie ścigali za zaległości. Najgorsze, że nikt nie wiedział co się stało.

Długo wam nie płacono?

Od marca. Nikt z nami nie rozmawiał, nadal nie wiem co się naprawdę stało. Fakt jest taki, że klubu już nie ma i pieniędzy też. Najbardziej szkoda było jednak tego, że wygraliśmy Puchar Rosji - czego nikt się nie spodziewał - i mieliśmy zagrać w Lidze Europy.

Zamiast tego wylądował pan w Jagiellonii. Chociaż równie dobrze mogła to być Pogoń Szczecin.

Tak, to oni najpierw do mnie zadzwonili. Rozmawiałem z trenerem Kostą Runjiciem, ale to było jeszcze przed ofertą Jagiellonii.

Czytaj także: Marko Poletanović na dłużej w Jagiellonii

Po podpisaniu kontraktu powiedział pan, że nie lubi mówić o sobie.

Tak, w ogóle nie lubię tego robić. Po prostu uważam, że powinienem przekazywać wszystko na boisku i tu na początku było z tym nieźle. Chociaż przyszedłem nieprzygotowany, to szło mi bardzo dobrze.

Na tyle, by niemal od razu przyciągnąć zainteresowanie innych klubów.

Kilka odzywało się do mojego menadżera, ale nie było to nic szczególnego, nic się nie działo. Zresztą to jest nieważne. Dla mnie najważniejsza jest moja gra i dyspozycja. A jest słabiej - zdaję sobie sprawę, że nie wygląda to tak jak powinno. Ostatnie występy były już jednak lepsze i mam nadzieję, że zacznę znowu grać tak dobrze.

Ustawiano już pana na każdej pozycji w środku pomocy Jagi - defensywna "6", centralna "8", ofensywna "10". Gdzie czuje się pan najlepiej?

Gra na każdej z nich nie sprawia mi problemu. Optymalnie czuję się jednak na "8", bo lubię grać i mieć więcej swobody na boisku. A tam mogę zarówno powalczyć o piłkę, cofnąć się po nią, rozegrać, jak i podryblować czy pójść z nią do przodu. Ale tak naprawdę liczy się dobro zespołu.

To częste zdanie u piłkarzy, ale w pana przypadku jest szczególnie widoczne na boisku. Pamiętam taką akcję kilka miesięcy temu w Sosnowcu, kiedy mógł pan strzelić gola, ale zagrał jeszcze lepiej ustawionemu koledze.

Zawsze tak robię, jeśli tylko mogę. W tamtej sytuacji Arvydas (Novikovas - przyp. red.) był na lepszej pozycji - ja miałem jeszcze przed sobą bramkarza, a on nadbiegał przed pustą bramkę. Widziałem to i dlatego zdecydowałem się mu podać. Nie jestem kimś, kto szuka gola za wszelką cenę. Uważam, że jestem na boisku po to, by pomagać innym i staram się to robić. Miałem dużo asyst w karierze i mogę śmiało stwierdzić, że one mnie uszczęśliwiają.

Słuchając tego nie dziwi mnie, że bardzo szybko został pan kapitanem Vojvodiny.

Zostałem nim w wieku 19-20 lat i w ten sposób pobiłem rekord - byłem najmłodszy w historii. Na pewno liczył się charakter, ale wydaje mi się, że w klubie rozpoznali też u mnie jakieś cechy przywódcze, szukali lidera i dlatego mnie wybrali. To było jednak naprawdę przyjemne, ponieważ jestem z Nowego Sadu. Tam mieszkałem, a do klubu trafiłem w wieku 10 lat.

Czytaj także: Marko Poletanović dotychczas nie spełniał oczekiwań

Zawsze chciał być pan piłkarzem czy był też inny plan?

Nie, to było moje marzenie od kiedy byłem małym dzieckiem. Walczyłem cały czas, by dojść do celu i nie myślałem o niczym innym. Futbol był moim życiem, robiłem wszystko dla niego. Dlatego też otrzymanie opaski było wspaniałą nagrodą za te poświęcenie i chyba najfajniejszym momentem w mojej karierze, podobnie jak wzniesienie Pucharu Serbii w 2014 roku.

Nasuwa się myśl, że jest pan specjalistą od tych krajowych pucharów.

No tak, zdobyłem Puchar Serbii i do tego raz grałem w finale, a później był Puchar Rosji. Żeby było ciekawiej, oba trofea były historyczne - pierwsze w dziejach Vojvodiny i Tosno, podobnie zresztą, jak i mistrzostwo Gentu.

Teraz jest szansa na wygranie Pucharu Polski.

Dwa lata z rzędu z pucharem to byłoby coś, więc mam nadzieję, że się uda. Wszystkim nam przyświeca podobny cel więc damy z siebie 100 procent, by sięgnąć po to trofeum.

Łatwo na pewno nie będzie. Szczególnie, że Lechia Gdańsk wyjątkowo nie leży Jagiellonii w ostatnich sezonach, o czym zresztą sam pan już się przekonał jesienią.

Tak. Myślę, że w Gdańsku graliśmy z nimi bardzo dobrze, stwarzaliśmy więcej zagrożenia zwłaszcza na początku spotkania. Oni jednak zdołali strzelić bramki z rzutu karnego, wolnego i po kontrataku, dzięki czemu wygrali. Obecnie są od nas wyżej w tabeli, ale myślę, że mamy szansę się zrewanżować i zdobyć puchar. Tym bardziej, że nie uważam, by byli od nas lepsi.

Komentarze (0)