Liga Mistrzów 2019. Tottenham - Ajax Amsterdam. Donny van de Beek wypłynął na głęboką wodę

Getty Images / Matthew Ashton - AMA / Na zdjęciu: Donny van de Beek
Getty Images / Matthew Ashton - AMA / Na zdjęciu: Donny van de Beek

W rodzinnym miasteczku jest gwiazdą i śpiewają o nim piosenki. W Ajaksie ciągle musiał coś udowadniać. Jest na drugim planie. Donny van de Beek przemówił po raz drugi.

- Jako talent z Ajaksu Amsterdam zmieniasz trzy razy zdanie przed wyjazdem za granicę, jeśli spojrzysz, jak radzili sobie twoi poprzednicy - przestrzegał Jeroen Elshoff, komentator holenderskiej telewizji "NOS". Niewiele brakowało, a Donny van de Beek nie grałby już w Amsterdamie.

Dziś by tego ogromnie żałował, gdyby rzeczywiście opuścił klub na początku tego wspaniałego sezonu. Pomocnik przystępował do nowych rozgrywek z pewnością, że podtrzyma pewne miejsce w składzie. W końcu w zeszłej kampanii był jednym z pierwszych wyborów trenera. Jakie było zaskoczenie, gdy w pierwszych meczach eliminacji LM utalentowany zawodnik wylądował na ławkę. - Niech doda coś ekstra do swojej gry. To oczywiście trudne, ale musi się dostosować - radził były pomocnik Ajaksu, Hedwiges Maduro.

Duży chłopiec

"Jego gra we względnym cieniu innych kolegów dobiegła końca. Teraz Van de Beek również należy do dużych chłopców. Na potężnym stadionie Tottenhamu jest kolejna szansa, aby to potwierdzić" - zapowiadało przed meczem "Algemeen Dagblad". Mieli nosa.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Słabszy moment Lewandowskiego i Piątka. "W gorszych chwilach obrywają najlepsi"

We wtorek Holender zdobył kolejną bardzo ważną bramkę. Być może na wagę finału LM. W 15. minucie wyłonił się w polu karnym, przyjął podanie Hakima Ziyecha i z zimną krwią pokonał Hugo Llorisa. Zrobił to jak weteran, na dwa tempa. Zamarkował strzał, złapał bramkarza na wykroku i wtedy precyzyjnie uderzył.

Sprawdź też: Ajax Amsterdam w finansowym raju. Holendrzy mogą zarobić więcej niż wynosi ich roczny budżet

Pomocnik w końcu wyszedł na pierwszy plan, jak pisali dziennikarze. Dotąd grał w cieniu innych młodych kolegów. Wszyscy wiedzieli o Matthijsie de Ligcie, Frenkie De Jongu czy Davidzie Neresu. Jednak Van de Beek był gdzieś z tyłu. Chociaż w rodzinnej miejscowości od dawna go kochają. W oddalonym o 50 km od Amsterdamu Nijkerkerveen już śpiewają o nim szanty.

- Nawet Ajax zwrócił uwagę na nasze piosenki. Występ na stadionie? Rzucamy wszystko i tam jedziemy, czekamy tylko na zaproszenie! - ekscytował się członek chóru, Jan Vogelzang. Zespół we wtorek nie miał łatwego życia. Kiedy o 21. sędzia zaczynał mecz w Londynie, oni mieli próbę. Wynik śledzili na telefonach, a kiedy skończyli spotkanie, ruszyli do domów, by zdążyć na drugą połowę. Chórzyści mocno trzymają kciuki za Ajax, a przede wszystkim za swojego pomocnika.

- Pokazaliśmy, że możemy grać fantastyczną piłkę nożną. W drugiej połowie musieliśmy z kolei twardo walczyć. Dodaje nam to nadziei i siły. Rewanż może być wymagający, ale powinniśmy tę okazję - przyznał po pokonaniu Tottenhamu.

Liczba, która przypomniała wszystko

Van de Beek przedłużył swoją dobrą passę. Już w rewanżowym meczu 1/4 finału był jedną z najjaśniejszych postaci Ajaksu. Czasy, kiedy oglądał mecze eliminacji z ławki rezerwowych, dawno odeszły w niepamięć. Dziś Holender goni czołówkę najbardziej eksploatowanych piłkarzy w zespole. W tym sezonie rozegrał na razie niecałe 3800 minut.

- We wrześniu był niecierpliwy i czuł, że jest na drugim planie. Ajax rozgrywa wiele meczów, a to pokazało, jak ważne jest mieć dużą grupę. W końcu dostaniesz swoją szansę i dostał ją Van de Beek. Teraz odwrócił sytuację. Teraz jest stałą wartością w zespole - komentował były pomocnik Ajaksu, Martijn Reuser.

- Teraz jest bardzo ważny dla amsterdamczyków. Razem z Dusanem Tadiciem stworzył dobrą kombinację w ataku. To dla Van de Beeka najlepszy schemat. Gra Tadicia sprawia, że jest dobry i odwrotnie - dodał Maduro (za "nos.nl").

W starciu na Allianz Stadium młody pomocnik odpowiedział na gola Cristiano Ronaldo. Była 34. minuta. - Spojrzałem w górę i zobaczyłem tę liczbę - wspomina Van de Beek cytowany przez "RTL News". Z numerem "34" grał jego kolega z drużyny, Abdelhak Nouri. Marokańczyk latem 2017 roku doznał arytmii serca podczas towarzyskiego meczu z Werderem Brema. Wychowanek doznał trwałych uszkodzeń mózgu i nie będzie w stanie wrócić do grania w piłkę. - Nawet po takim golu ciągle myślę o nim. Tego nie da się zapomnieć - dodał Holender.

- Gdzie jest nasz limit? To świetne pytanie! - zastanawiał się 22-latek po ograniu Juventusu.

Grafika za SofaScore.com:

Statystyka SofaScore.com
Statystyka SofaScore.com

Czytaj również: Erik ten Hag. Jak "wieśniak" stał się dyrygentem

Komentarze (0)