Liga Mistrzów 2019. Liverpool - FC Barcelona. Od sprzedawania biletów do Ligi Mistrzów

Getty Images / Na zdjęciu: Andrew Robertson
Getty Images / Na zdjęciu: Andrew Robertson

Jeszcze sześć lat temu nie wiedział, czy zostanie piłkarzem, i grę w czwartej lidze łączył z pracą biurową na Hampden Park. Dziś Andrew Robertson to czołowy obrońca świata i największy rywal Leo Messiego w półfinale Ligi Mistrzów.

Gdy pytają go o jego karierę, sam odpowiada: - Cholera, to faktycznie niezła historia.

I ma rację. Andrew Robertson jest dziś jednym z najlepszych bocznych obrońców w Europie, patrząc na jego niesamowite występy, za głowę łapie się Jose Mourinho, a kibice Liverpoolu widzą w 25-latku piłkarza, który na wiele lat rozwiąże problemy z lewą stroną defensywy.

Zaledwie kilka lat temu Szkot mógł tylko marzyć, że będzie zawodowo grał w piłkę. We wtorek stanie przeciwko Leo Messiemu w półfinale Ligi Mistrzów.

Najpierw praca, potem futbol

Obsługa faksu, kawa, herbata, sprzedaż biletów na koncerty. Tak wyglądała rzeczywistość Robertsona, gdy osiągnął pełnoletność. Występował wówczas w amatorskim szkockim klubie Queens Park, który zwracał mu jedynie pieniądze za wyjazdy. 18 funtów tygodniowo. Dlatego zdecydował się podjąć pracę biurową na Hampden Park.

ZOBACZ WIDEO FC Barcelona zagra w finale Ligi Mistrzów? "Messi przerasta Liverpool i całą Ligę Mistrzów"

Na największym i najbardziej znanym stadionie w Szkocji pracował od 9 do 17. Jego najważniejszą funkcją była obsługa sprzedaży biletów na organizowane tam imprezy, w tym m.in. koncert Robbiego Williamsa. Płaca? 5 funtów na godzinę, wówczas dla nastolatka wybawienie i możliwość przeżycia miesiąca na własny rachunek.

Trzy lata wcześniej przeżył traumę, gdy został odrzucony przez trenerów Celtiku Glasgow, klubu, który był jego największą miłością. Gdy The Bhoys pokonywali w Lidze Mistrzów Manchester United, cieszył się na trybunach tak mocno, że spadł z krzesełka. Usłyszał jednak, że jest za słaby, aby kiedyś wystąpić w ich barwach.

- Odebrano mi marzenia - wspominał. Nie porzucił ich jednak ostatecznie, stąd przenosiny do czwartoligowego Queens Park. Wiedział jednak, że jeśli tam sobie nie poradzi, będzie musiał obrać w życiu inną drogę.

- Przyrzekłem sobie i rodzicom, że daję sobie rok. Jeśli po roku moja "kariera" nie ruszyłaby z miejsca, pewnie bym zrezygnował. Byłem już nawet blisko składania papierów na uczelnię - mówił po latach.

Po godz. 17 Robertson pakował plecak i przenosił się na treningi. W Third Division radził sobie nadspodziewanie dobrze i właśnie po roku zgłosiło się po niego Dundee United. To był moment przełomowy w jego karierze. Na Tannadice Park szybko stał się ważną postacią i już w pierwszym sezonie zagrał w finale Pucharu Szkocji.

Na Hampden Park, gdzie jeszcze kilkanaście miesięcy temu sprzedawał bilety.

Na dodatek, po zaledwie pierwszych 12 miesiącach gry w zawodowym futbolu został nagrodzony tytułem najlepszego młodego zawodnika ligi i trafił do "11" sezonu szkockiej ekstraklasy. I wtedy zrobił kolejny wielki krok, gdy za 3 miliony funtów kupiło go Hull City. Tak trafił do Premier League, choć jeszcze rok wcześniej nie wiedział, czy piłka nożna będzie jego zawodem.

Mourinho nie mógł uwierzyć

- Jego sprinty są niewiarygodne, od ich oglądania wciąż kręci mi się w głowie - mówił w grudniu po przegranym meczu z Liverpoolem (1:3) ówczesny trener Manchesteru United Jose Mourinho. Kogo miał na myśli? Właśnie Robertsona. Dla fanów przychodzących na Anfield Road nie była to żadna nowość.

Szkocki obrońca jest bowiem od kilkunastu miesięcy podstawowym obrońcą The Reds. Klub na pewno nie żałuje ośmiu milionów funtów, które w 2017 roku pojawiło się na koncie Hull City. Choć początki nie były łatwe, bo Juergen Klopp stawiał na Alberto Moreno.

Z kolei gdy pojawiał się już na boisku, prezentował się przeciętnie, a dla niektórych wręcz źle. To wtedy Gary Neville ogłosił: - Jeśli Liverpool chce rywalizować z Realem czy Barceloną, musi mieć lepszych piłkarzy, niż Robertson. Słowa legendy Manchesteru United odbiły się w Anglii szerokim echem. - To była jego opinia, która mnie tylko zmotywowała - ocenił obrońca The Reds.

I gdy jednak wkrótce Moreno doznał kontuzji, zastąpił go Szkot. Wskoczył do podstawowego składu i już swojego miejsca nie oddał. Nawet gdy Hiszpan wrócił do zdrowia, Klopp został przy Robertsonie i na pewno nie żałuje tego do dziś. 25-latek spisuje się bowiem rewelacyjnie.

- Wykazał wielką cierpliwość i ambicję. Jest wielkim przykładem dla innych i chociaż pochodzi z Glasgow, ma w sobie wszystkie cechy Liverpoolu. To fantastyczne, móc go obserwować i pracować z nim w jednym klubie - powiedział o nim w styczniu niemiecki menedżer LFC.

- Jest fantastyczny. Szkocja powinna być z niego dumna - powiedział o nim sam Kenny Dalglish, legenda Liverpoolu i brytyjskiego futbolu. - Moim zdaniem to piłkarz, jaki zrobił największy postęp w historii Premier League. Najlepszy lewy obrońca w Europie - to Phill Neville.

- To nie tylko świetny piłkarz, ale i bardzo dobry człowiek. Ma znakomity charakter - przekonuje James Millner. Bo jego gra to jedno, ale na jego postrzeganie wpływa też fakt, co robi poza boiskiem, a o czym pisali już w ubiegłym roku angielscy dziennikarze.

Co zrobił Robertson za pierwsze poważne pieniądze otrzymane w Hull? Wybudował dom swojej rodzinie w Glasgow. - Poświęcili dla mnie wiele, teraz ja chcę zadbać o nich - przekonywał. Z kolei na swoje 21. urodziny nie chciał od gości prezentów. Poprosił ich, by wpłacili pieniądze do banku żywności.

- Przecież ja mam wszystko, nie potrzebuję kilku butelek whiskey. Wolę, żeby jedzenie otrzymali ci najbardziej potrzebujący - nic dziwnego, że po takich słowach Robertson stał się jednym z najbardziej lubianych piłkarzy w Premier League, pełnej chciwości i ludzi, dla których najważniejsza jest sława i kolejne zegarki na ręku.

Pochwała ambicji

Robertson przeżywa najlepsze chwile w życiu. Ma szczęśliwe życie rodzinne, jest uważany za jednego z czołowych lewych obrońców świata i może występować na Hampden Park. Tam, gdzie kiedyś dorabiał jako pracownik szkockiej federacji, dziś wyprowadza swą reprezentację w roli kapitana.

 - Jest inspiracją dla wszystkich młodszych piłkarzy. Jego historia to nieprawdopodobny pokaz siły woli - tak argumentował swój wybór trener kadry Alex McLeish. To dzięki ambicji Robertson jest w tym miejscu i może mierzyć się z najlepszymi piłkarzami na świecie.

We wtorkowy wieczór czeka go starcie z tym najlepszym. Na Anfield Road przyjedzie Barcelona z Leo Messim, który w pierwszym meczu obu drużyn w półfinale Ligi Mistrzów pokazał, że w tej chwili nie ma dla niego konkurenta w świecie futbolu. Prowadzona przez Argentyńczyka Duma Katalonii rozbiła u siebie The Reds 3:0.

Aby awansować do finału rozgrywek i zdobyć upragniony puchar, piłkarze Liverpoolu muszą wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Oprócz nich nie może zabraknąć im determinacji. To jednak coś, co mogą zobaczyć zawsze, gdy spojrzą w kierunku lewej strony boiska.

Źródło artykułu: