Liga Mistrzów 2019. Liverpool - FC Barcelona. Jurgen Klopp - on wielkie powroty ma we krwi

PAP/EPA / Alejandro Garcia / Na zdjęciu: Juergen Klopp
PAP/EPA / Alejandro Garcia / Na zdjęciu: Juergen Klopp

Kibice Liverpoolu już raz przeżyli dreszczowiec ze szczęśliwym zakończeniem, gdy Jurgen Klopp doprowadził drużynę do finału Ligi Europy. Jego Borussia Dortmund też kilka razy wracała zza światów. Ale meczem z Barceloną (4:0) Klopp przebił wszystko!

Kibice The Reds dobrze pamiętają mecz z Borussią Dortmund w ćwierćfinale Ligi Europy w kwietniu 2016 roku. Po remisie w Niemczech (1:1) Liverpool przegrywał w rewanżowym spotkaniu przed własną widownią już 1:3. Ale z każdą minutą atakował jeszcze mocniej i zacieklej. Gospodarze odrobili straty w dwanaście minut, a w doliczonym czasie gry gol Dejana Lovrena dał Liverpoolowi wygraną 4:3. To był jeden z najbardziej spektakularnych meczów drużyny za rządów Kloppa. The Reds dotarli w tamtym sezonie do finału Ligi Europy.

Ten duch walki za wszelką cenę i do końca meczu, wszedł piłkarzom The Reds w krew. W tym samym roku drużyna rozegrała też niesamowity mecz w lidze angielskiej. W spotkaniu z Norwich City działo się wszystko. Liverpool prowadził 1:0, by przegrywać w 54. minucie 1:3. Tyle że dwadzieścia minut później zespół Kloppa znowu był przed rywalem, prowadził 4:3. W doliczonym czasie gry stracił jednak czwartą bramkę, ale na tym nie skończył. Adam Lallana pięć minut po regulaminowym czasie dał Liverpoolowi zwycięstwo 5:4.

Jednym z pierwszych takich szalonych meczów Kloppa był derbowy z Schalke. Dla fanów Borussii to najważniejszy pojedynek w sezonie, nie ma znaczenia jak prezentuje się drużyna - z Schalke ma wygrać. O tym przekonał się na przykład Ebi Smolarek, którego gol pozbawił rywala mistrzostwa Niemiec w 2007 roku. Tę bramkę kibice wspominają do dziś, Dortmund świętował wtedy tak, jakby sam sięgnął po tytuł.

ZOBACZ WIDEO Piłkarskie podsumowanie tygodnia: kto będzie mistrzem Polski, a kto wygra Ligę Mistrzów?

Jeden ze swoich pierwszych meczów z Schalke Klopp zapamięta szczególnie. Borussia zaczęła go fatalnie, po godzinie przegrywała 0:3. Ale nie przegrała! Gole Suboticia i Freia w końcówce dały drużynie remis 3:3. Takim zaangażowaniem i nieustępliwością Klopp ze stadionu Borussii zrobił twierdzę. Przegrywał tam w Lidze Mistrzów Real Madryt (1:4) po czterech golach Roberta Lewandowskiego, czy inny hiszpański zespół - Malaga.

Liga Mistrzów 2019: Liverpool - Barcelona. Anglicy liczą na cud i sięgają do historii

W 2013 roku Borussia grała z Malagą w ćwierćfinale tych rozgrywek. Drużyna Manuela Pellegriniego prowadziła 2:1 do 90. minuty. Po bezbramkowym remisie w pierwszym meczu u siebie rezerwowi tylko wyczekiwali ostatniego gwizdka, by wbiec na boisko i świętować awans. Sędzia doliczył kilka minut, które niczego miały nie zmienić, ale wtedy gospodarze zaczęli show. Strzelili dwa gole, ograli Malagę 3:2, a później doszli do finału LM.

Rok później Klopp był w podobnej sytuacji, jak teraz - przegrał pierwszy wyjazdowy mecz z Realem Madryt 0:3. Jako że bilans niemieckiego trenera z Realem był bardzo dobry, kibice pamiętali wyczyny Lewandowskiego i świetną grę Borussii z rywalem, nikt nie przekreślił drużyny. W rewanżu było bardzo blisko odrobienia strat, Real już leżał na deskach, był liczony, po pierwszej połowie przegrywał 0:2. Dortmund wygrał, ale nie zdołał doprowadzić do dogrywki.

Te wszystkie szalone mecze Kloppa dawały nadzieję kibicom Liverpoolu przed drugim meczem z Barceloną. W pierwszym The Reds prezentowali się bardzo dobrze, ale przegrali 0:3. - Chcemy wydłużyć ten sezon, jeszcze nie odpadliśmy - przypominał Niemiec przed spotkaniem. Lothar Matthaeus typował nawet wynik 4:1 dla gospodarzy i niewiele się pomylił. Ta wygrana 4:0 z Barceloną i awans do finału Champions League przebiły wszystkie poprzednie powroty Kloppa!

To przecież nie miało prawa się wydarzyć. Anglicy grali w osłabieniu, bez dwóch kluczowych zawodników (Salah i Firmino)! A Barcelona, jak w poprzedniej edycji, jechała na rewanżowy mecz z zaliczką trzech goli. I znowu odpadła.

Liga Mistrzów 2019. Liverpool - FC Barcelona. Sensacyjna prognoza Matthaeusa. "Będzie 4:1 dla Liverpoolu!"

Komentarze (0)