- Moją ambicją jest wygrać Ligę Mistrzów lub Premier League. Mam zamiar dokonać tego kiedyś z Tottenhamem. Projekt, w którym uczestniczę, skierowany jest na na wielkie sukcesy - mówił w styczniu Mauricio Pochettino (więcej TUTAJ).
Słowo "kiedyś" wskazuje na to, że był to cel długofalowy i Pochettino raczej nie marzył o grze w finale Ligi Mistrzów już w tym roku. Nie było ku temu żadnych przesłanek i sensownych argumentów.
Pochettino miał wielkie ambicje, ale nie mógł liczyć na odpowiednie "narzędzia". Argentyński trener prosił władze Tottenhamu Hotspur o wzmocnienia, ale nieskutecznie. Ani w letnim okienku transferowym, ani w zimowym do "Kogutów" nie dołączył żaden nowy wartościowy zawodnik.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Drągowski robi furorę w Serie A. Czołowy klub ligi już wyraża zainteresowanie transferem
Ostatnie wzmocnienie miało miejsce w styczniu 2018 rok, gdy do klubu za niespełna 30 milionów euro trafił Lucas Moura z Paris Saint-Germain. To właśnie on został bohaterem Tottenhamu w rewanżowym starciu z Ajaksem, zdobywając trzy bramki.
- Kiedy pracujesz w piłce nożnej, to chcesz wygrywać. Łatwo jest krzyczeć "jestem zwycięzcą", ale jeśli nie masz odpowiednich narzędzi, to jest to niemożliwe. Nie mogę nadal dokonywać cudów - mówił w ostatnich miesiącach Pochettino.
Okazało się jednak, że mimo przeciwności, Tottenham wciąż może dokonywać cudów. Awansu do Ligi Mistrzów w tak dramatycznych okolicznościach inaczej nazwać nie można. W ostatnich spotkaniach "Koguty" musiały radzić sobie bez Harry'ego Kane'a , w pierwszym meczu z Ajaksem nie zagrał również Heung-Min Son. Mimo porażki 0:1 na własnym stadionie i wyniku 0:2 do przerwy w rewanżu, podopieczni Pochettino pokazali charakter i awansowali do finału Ligi Mistrzów.
Argentyńczyk był w raju. Po końcowym gwizdku padł na murawę i nie mógł uwierzyć w to co się stało. We wtorek w nieprawdopodobny sposób awansował Liverpool, a w środę jeszcze bardziej dramatyczny scenariusz napisali gracze Tottenhamu. "Dziękuję moim piłkarzom, są bohaterami" - mówił w wywiadzie dla "BT Sport" ze łzami w oczach Pochettino.
Kilkadziesiąt minut po meczu wrócił na murawę, aby oddać pokłony kibicom, którzy wybrali się do Amsterdamu (zobacz TUTAJ). Emocje z 47-letniego trenera uchodziły bardzo powoli. Nic dziwnego, bo dokonał rzeczy nieprawdopodobnej i po pięciu latach pracy wprowadził Tottenham do finału Ligi Mistrzów.
"Jeśli był w stanie osiągnąć to wszystko, pomimo ograniczeń transferowych, to wyobraźmy sobie, co mógłby zrobić z poważnymi pieniędzmi. Niezależnie od tego czy wygra Ligę Mistrzów, czy nie, zdobył już uznanie jako jeden z elitarnych trenerów w Europie" - pisze "Mirror" o sukcesie Pochettino.
Argentyńczyk od dawna jest kuszony przez inne renomowane kluby, które szukają trenera. On jednak jeszcze niedawno planował razem z zarządem transfery na letnie okienko transferowe. Na konferencji przed meczem z Ajaksem przyznał jednak, że jeśli wygra Ligę Mistrzów, to może odejść z Tottenhamu. - Zamknąłbym pięcioletni rozdział i wrócił do domu. To nie żart. Dlaczego miałbym żartować? Wygranie Ligi Mistrzów w tym sezonie, w takich okolicznościach... Po takim czymś musiałbym pomyśleć o robieniu czegoś innego w przyszłości - tłumaczył.
Nikt w Tottenhamie nie wyobraża sobie jednak jego odejścia. Za kadencji Pochettino "Koguty" radzą sobie znakomicie. Regularnie zajmują czołowe miejsca w Premier League i występują w Lidze Mistrzów. Tegoroczny sukces jest ukoronowaniem świetnej pracy Argentyńczyka.