Finał Ligi Mistrzów 2019. Tottenham Hotspur - Liverpool. Mauricio Pochettino. Zdolny uczeń Marcelo Bielsy

PAP/EPA / Stuart Franklin  / Na zdjęciu: Mauricio Pochettino
PAP/EPA / Stuart Franklin / Na zdjęciu: Mauricio Pochettino

- Jeśli wygramy Ligę Mistrzów, będę płakał cały tydzień - wyznał Mauricio Pochettino. Trener Tottenhamu nie wstydzi się łez, ale piłkarzom daje mocno w kość. Tak, jak jego nauczyciel, Marcelo Bielsa.

- Dziękuję ci, piłko. Dziękuję chłopakom. Oni są bohaterami. Dziękuję kibicom i ludziom, którzy w nas wierzyli od początku sezonu - rozkleił się przed kamerami Mauricio Pochettino.

Trenerowi Tottenhamu trudno było uporządkować myśli po tym, jak jego drużyna odrobiła straty i awansowała do finału Ligi Mistrzów dzięki bramce zdobytej w doliczonym czasie gry. Argentyńczyk w strefie wywiadów popłakał się ze szczęścia.

- Jeśli wygramy, będę płakał cały tydzień - dodał 47-latek. Koguty po raz pierwszy w swojej historii zaszły tak daleko. O trofeum powalczą z Liverpoolem. Pierwszy gwizdek finałowego starcia w Madrycie o godzinie 21.

Jak dzieci

Szkoleniowiec Tottenhamu nie kryje się ze swoimi emocjami. Pozwala sobie na płacz, a kiedy żartuje, kończy się na... komunikatach prasowych. Przed finałem na stadionie Atletico Madryt Pochettino był gościem audycji "El Partidazo" w radiu COPE. Zażartował, że prezydent Realu Madryt, Florentino Perez, nie pozwolił jego drużynie trenować na terenie jego ośrodka. - Powiedział, że będę mógł tam nocować tylko wtedy, kiedy zostanę ich trenerem - powiedział hiszpańskim dziennikarzom.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool - Tottenham. Kto wygra Ligę Mistrzów? Głosy ekspertek podzielone

W Valdebebas potraktowali to na tyle poważnie, że ironiczny tekst Argentyńczyka zdementowali w oficjalnym komunikacie. "To całkowita nieprawda, że pojawiła się taka prośba" - pisał klub na łamach swojej oficjalnej strony.

- Będzie oglądał ich miliard ludzi, a chodzi o to, by zagrali tak, jak wtedy gdy mieli siedem, osiem lat i kopali piłkę na podwórku. Kluczem do zwycięstwa będzie dobra komunikacja, wszyscy muszą sobie na boisku pomagać - opowiadał trener na konferencji przed decydującym spotkaniem. Pochettino wie, o czym mówi. W ten sam sposób zaczynał przygodę z piłką w osadzie Murphy. A w wieku 14 lat przyjechał po niego sam Marcelo Bielsa. Człowiek o tak wielkiej obsesji do futbolu, że mówią na niego "El Loco".

Bielsa był wtedy skautem Newell's Old Boys i do późnych godzin nocnych dyskutował o piłce ze swoim asystentem. Temat rozmowy zszedł na utalentowanych chłopaków w okolicy. Okazało się, że w Murphy mieszka bardzo zdolny obrońca. O drugiej po północy dotarli do domu Pochettino, młody Mauricio już spał. Bielsa zdążył rzucić okiem na jego nogi. To wystarczyło. Newell's Old Boys zyskali nowego zawodnika.

Uczeń Bielsy

- Jest jednym z najlepszych trenerów na świecie. Traktuję go jak ojca dlatego, że ma tyle samo lat co on i znamy się od dzieciństwa - mówił Pochettino o swojej relacji z Bielsą. Nie zawsze układała się idealnie. Nawet Pochettino jako zawodnik miał momenty kryzysu i nie potrafił sprostać wymagającym treningom prowadzonym przez "El Loco". Ale dobrze wiedział, że konsekwencja i siła to klucz do sukcesu. Dziś to samo robi ze swoimi piłkarzami.

- Część zawodników uświadamia sobie, że chcą być trenerami, kiedy są blisko zawieszenia butów na kołku. Pochettino był trenerem niemalże od pierwszego dnia, kiedy je założył - opowiadał o nim dziennikarz BBC, Martin Mazur. Pochettino pod skrzydłami Bielsy uczył się analizować trenera. Jednym z obowiązków piłkarza za kadencji "El Loco" było czytać prasowe relacje ze spotkań.

Do legend przeszła historia o tym, jak Pochettino na treningu Tottenhamu zorganizował trwającą kwadrans serię interwałów. Dziwnym trafem Argentyńczyk zapomniał stopera, a trening biegowy przeciągnął się do 30 minut.

Kiedy przejął zespół po Timie Sherwoodzie, zorganizował drużynę na swój plan. Piłkarze musieli zaakceptować twarde reguły Pochettino albo odejść. Z tamtej kadry w Tottenhamie zostało raptem kilku piłkarzy. Wśród nich Harry Kane, Hugo Lloris czy Danny Rose. Ostatni z nich ma ciekawe wspomnienie związane z trenerem. Kiedy dostał pierwsze powołanie do reprezentacji Anglii, został wezwany do gabinetu. Pochettino powiedział obrońcy, że zostanie sprzedany. Kiedy zawodnik zaczął się niepokoić, dowiedział się prawdy.

Bez sentymentów rozstał się z szybkim Aaronem Lennonem czy Androsem Townsendem uchodzącym wtedy za wielki talent. Dla Argentyńczyka najważniejsza była codzienna praca, trening i wola walki. To ona zaprowadziła Koguty do Ligi Mistrzów. Bo tak jak płakać czy żartować, szkoleniowiec Tottenhamu potrafi też się denerwować. Kiedy władze Kogutów nie dały Pochettino środków na zimowe transfery, dał upust emocjom na spotkaniu z mediami.

Emocje przekuł na swoją korzyść. Z Tottenhamem wykręca wynik, który już przejdzie do historii bez względu na rezultat sobotniego finału.

Czytaj też:
-> Liverpool - Tottenham. Już nigdy nie będzie takiego lata
-> Bramkarze Liverpoolu kradli show. Co teraz?

Komentarze (0)