Sprowadzenie do Lecha m.in. Sławomira Peszki, Roberta Lewandowskiego i przede wszystkim Semira Stilicia to w sporej części zasługa Andrzeja Czyżniewskiego. Po trzyletniej pracy w poznańskim klubie, żegna się on jednak ze stolicą Wielkopolski. Zarząd Kolejorza postanowił nie przedłużać z nim umowy. - Decyzja o tym, że nie zostanie ona przedłużona zapadła jednak z odpowiednim wyprzedzeniem. Właściciel klubu Jacek Rutkowski zachował się wobec mnie z dużą klasą. Lechowi potrzebny jest nowy impuls do działania, może nowy człowiek, który będzie zarządzał skautingiem. Natomiast ja odchodzę z Poznania z wysoko podniesioną głową, w poczuciu dumy, że mogłem dołożyć własną cegiełkę do budowy wielkiego Lecha - mówi, na łamach Przeglądu Sportowego, Czyżniewski.
Decyzja o nie przedłużeniu umowy z osobą, która przez trzy lata dokonała kilka świetnych transferów, może dziwić i budzić kontrowersje. Czyżniewski podchodzi do całej sprawy ze spokojem. - Nie szukajmy teorii spiskowej tam, gdzie jej nie ma. W zawodowym futbolu rozpoczęcie i zakończenie pracy w klubie jest czymś naturalnym. Lech po trzech latach miał prawo poczuć się mną zmęczony, podobnie jak ja pewnie wyczerpałem w tym klubie jakiś pomysł. Można więc powiedzieć, że doszło do zmęczenia materiału - dodaje na łamach Przeglądu Sportowego.
Jaka przyszłość czeka Czyżniewskiego? Do niedawna wydawało się, że wróci w rodzinne strony i podejmie pracę w Lechii Gdańsk. Niewykluczone jest jednak odnowienie starych znajomości i przejście do Wisły Kraków. Z trenerem Maciejem Skorżą współpracował w Amice Wronki. - Kiedy trenerem Amiki został Maciek Skorża, powierzył mi funkcję klubowego skauta. To Skorża, którego podziwiam za pracę, jaką wykonuje z piłkarzami Wisły, zaplanował mi co najmniej cztery ostatnie lata mego życia - wspomina Czyżniewski, którego przyszłość powinna wyjaśnić się w najbliższych dniach.