W środę wybierano nowych działaczy Tura. Ukonstytuował się pięcioosobowy zarząd, a także trzyosobowa komisja rewizyjna. Obsada personalna tych gremiów miała zaważyć o ewentualnej inwestycji Andrzeja Grajewskiego. Chciał on wprowadzić do władz klubu swojego przedstawiciela, Zenona Jarzębskiego.
Ta kandydatura przepadła jednak w głosowaniu. Jaka była reakcja potencjalnych inwestorów? Według informacji serwisu SportoweFakty.pl, Grajewski wstał od stołu i opuścił salę. Mimo początkowego fiaska, były prezes klubu z Turku, Andrzej Opłatek rozmawiał z nim ostatnio na temat innych możliwości zainwestowania w drużynę.
Jak udało nam się dowiedzieć, Grajewski nie może jednak liczyć na uzyskanie jakiejkolwiek władzy w Turze, dlatego jego inwestycja jest mało prawdopodobna.
Co ciekawe, przedstawiciel biznesmena jest zupełnie innego zdania. Zenon Jarzębski, który nie znalazł się ostatecznie w zarządzie klubu z Wielkopolski, uważa, że nie stanowi to przeszkody w sponsoringu. - Zrezygnowaliśmy ostatecznie z miejsca we władzach i uznaliśmy, że nie jest ono dla nas niezbędne. Na chwilę obecną sytuacja wygląda tak, że zostaliśmy współudziałowcami.
Jak Jarzębski odnosi się do informacji, jakoby Grajewski miał zakończyć negocjacje z Turem po przegranym głosowaniu? - To plotki, dlatego nie zamierzam ich komentować. Porozumienie zostało osiągnięte i teraz celem numer jeden jest powrót drużyny z Turku na zaplecze ekstraklasy.
Jaka miałaby być forma sponsorowania klubu z Wielkopolski? Czy prawdą jest, że Grajewski zamierza przekazać Turowi 700 tys. zł? W tych kwestiach Jarzębski wypowiada się dość powściągliwie. - Nie potwierdzam, że chodzi o taką sumę. Być może będzie to mniej, a być może więcej. To zależy też od zaangażowania innych podmiotów i tego, jakie pieniądze będą potrzebne do zbudowania zespołu na miarę awansu, bo właśnie powrót do I ligi jest dla nas priorytetem - dodał.
W kontekście ewentualnej inwestycji Grajewskiego pojawia się również pytanie, w jakiej formie miałby on wnieść swój wkład. Nie brakuje bowiem głosów, że były udziałowiec m. in. Widzewa Łódź i Lecha Poznań wcale nie zamierza przekazać Turowi gotówki. Formą wsparcia klubu mieliby bowiem być wycenieni na odpowiednie kwoty zawodnicy, których karty posiada biznesmen.
Gorącym tematem w Turku jest również obsada stanowiska trenera. Obecnie rozważane są dwie kandydatury: Mariana Kurowskiego oraz Tomasza Wichniarka. Żaden ze szkoleniowców nie otrzymał jeszcze oferty podpisania kontraktu. W chwili obecnej wydaje się, że większe szanse na kontynuowanie pracy z Turem ma Kurowski, bowiem jego konkurent jest członkiem rodziny Grajewskiego i jeśli biznesmen nie osiągnie porozumienia z działaczami (a ci nie są chętni, by przekazywać mu władzę w klubie), wówczas Wichniarek będzie miał nikłe szanse na objęcie posady.