Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że najbardziej prawdopodobnym kierunkiem transferu, jaki obierze Matthijs de Ligt jest właśnie FC Barcelona. Jednym z czynników wpływających na tę decyzję miał być fakt, że wcześniej kontrakt z Dumą Katalonii podpisał jego bliski przyjaciel z Ajaksu Frenkie De Jong. Katalończycy zdążyli już nawet uzgodnić sumę odstępnego z holenderskim zespołem, która miała wynosić 75 milionów euro.
Czytaj także: Sepp Blatter broni Michela Platiniego. "On nie jest kryminalistą"
Wszystko jednak zmieniło się po spotkaniu agenta zawodnika, Mino Raioli, z przedstawicielami hiszpańskiego giganta. Raiola zdecydowanie odrzucił propozycję klubu, a z jego decyzją zgodził się de Ligt. Barcelona oferowała 19-letniemu obrońcy kontrakt opiewający na 6 milionów euro za sezon. Holender oczekuje jednak znacznie wyższej pensji, przewyższającej nawet tę, którą pobierać będzie wspomniany De Jong, czyli 10 milionów euro.
Czytaj także: Mistrzostwa Europy U-21: Rumunia rozgromiła Chorwację
Innym czynnikiem utrudniającym negocjacje był fakt, że młody defensor oczekiwał gwarancji występów w pierwszym składzie. Taka postawa natomiast bardzo nie spodobała się władzom Barcelony.
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
Po odrzuceniu oferty Katalończyków, w grze o usługi de Ligta pozostają wciąż Paris Saint-Germain, Juventus Turyn oraz Bayern Monachium. Faworytami wyścigu są Francuzi, którzy oferują zawodnikowi najwyższy kontrakt. Przenosiny do stolicy Francji odradzają jednak zawodnikowi jego bliscy.