Marek Wawrzynowski: Jak walczyć z chuliganami? Kontrowersyjna uchwała PZPN (felieton)

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Kibice Lecha Poznań rzucający race dymne podczas meczu grupy mistrzowskiej ostatniej kolejki sezonu Ekstraklasy z Legią
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Kibice Lecha Poznań rzucający race dymne podczas meczu grupy mistrzowskiej ostatniej kolejki sezonu Ekstraklasy z Legią

PZPN w ramach walki z chuliganami piłkarskimi przegłosował tzw. uchwałę wyjazdów. Intencje może są i dobre, ale skutki mogą być opłakane. Właściciele klubów po prostu będą mogli nie wpuścić fanów innej drużyny na mecz.

Oczywiście temat jest trudny, bo polscy fani nie są święci. Jednak postęp, jeśli chodzi o kibiców, jest ogromny, co wie każdy, kto pamięta dzikie lata 90. Sporo w tym zasługi przepisów. System zakazów stadionowych, likwidacja odczłowieczających klatek, oczywiście nowe stadiony, do tego dużo bardziej cywilizowane społeczeństwo - to wszystko sprawiło, że dziś na mecz można iść i nawet zabrać dziecko. O ile oczywiście nie chce się, by pod wpływem fatalnej gry naszych ligowców nie znienawidziło tego sportu.

Faktem jest, że dziś incydenty na stadionach PKO Ekstraklasy są sporadyczne. Oczywiście nie można udawać, że ich nie ma. Choćby ostatnie derby Krakowa, gdzie kibice Cracovii zdemolowali stadion rywala, czyli faktycznie miejski czy mecz Jagiellonii z Legią, gdzie fani z Warszawy zostawili po sobie pokaźnych rozmiarów dziurę w ścianie. Sam często jestem zażenowany różnymi incydentami, ale tu wyraźnie przekroczono granicę.

Takie zachowania trzeba piętnować, trzeba też znaleźć sposób na walkę z nimi. Ale brutalne cięcie nie jest sposobem. Podobne "uchwały wyjazdowe", które mogą spowodować likwidację kibicowskich wyjazdów, w Europie właściwie nie funkcjonują. Kibice zawsze jeździli i jeżdżą za swoimi klubami, to są normalne rzeczy na całym świecie. Dobrze byłoby, gdyby np. fani z Warszawy mogli pojechać do dowolnego miasta, pozwiedzać, zjeść i iść na mecz. Działałoby to w obie strony. Oczywiście do tego jeszcze daleko.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski dla WP SportoweFakty: Szansa na medal na wielkim turnieju jest znikoma, ale chcemy dać Polakom radość i dumę

Tymczasem "uchwała wyjazdowa" jest określana przez środowiska kibicowskie jako absurdalna oraz kuriozalna, i słusznie, bo otwiera furtkę do tego, by po prostu instytucji "kibica wyjazdowego" się pozbyć. Jest to dość pokaźna grupa, ale nie na tyle pokaźna, żeby społeczeństwo się za nią wstawiło. Z punktu widzenia ogółu wystarczy, że ktoś powie: "I dobrze, nie będzie awantur". Fani, z którymi rozmawiamy, uważają, że prędzej czy później do tego dojdzie. Ktoś kogoś nie wpuści i zacznie się lawina.

Rozumiem, że czasem PZPN jest bezradny w starciu z chuliganami. Państwo nie pomaga nawet w części na tyle, na ile by mogło. Swoje dołożyli też sami kibice, np. wspomnianej Cracovii swoim zachowaniem w Bratysławie kilka dni temu.

ZOBACZ: Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

Oczywiście, można powiedzieć, że prywatny właściciel klubu może sobie nie życzy na swoim stadionie nieproszonych gości, ale tu już wkraczamy na grząski grunt i dyskusję "czyją własnością jest piłka nożna", czy właściciel klubu może robić co chce czy jednak jest tymczasowym zarządcą pewnej własności społecznej?

ZOBACZ: Wielki futbol zamyka drzwi przed polskim piłkarzem


Cała ta uchwała na pewno stoi w sprzeczności z twierdzeniem, że stadiony Ekstraklasy są coraz bezpieczniejsze. O skoro tak jest, to po co takie zabezpieczenie? Dziś wygląda to na klasyczny przykład wylania dziecka z kąpielą.

Marek Wawrzynowski

Źródło artykułu: