Dlaczego Polacy nie chodzą na mecze?

Lubimy myśleć o sobie jako o kraju, który jest zakochany w piłce nożnej. Przeczą temu jednak zbyt częste obrazki pustych trybun. Dlaczego Polacy nie chodzą na mecze? I - co istotne - czy faktycznie nie chodzą?

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PGE Narodowy w Warszawie WP SportoweFakty / Mateusz Skwierawski / Na zdjęciu: PGE Narodowy w Warszawie
- Na pewno takie postawienie sprawy byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Jesteśmy europejskim średniakiem - uważa Dominik Antonowicz, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

To jedna strona medalu. A druga? - Frekwencja na stadionach na pewno jest daleka od tego jaka mogłaby być. Z jednej strony mamy wzrost w ostatnich latach, procentowo największy w Europie. Jednak patrząc na liczby, nie wygląda to aż tak optymistycznie - dodaje Radosław Kossakowski z Uniwersytetu Gdańskiego.

Porozmawialiśmy o frekwencji z dwoma znakomitymi znawcami tematu, autorami wielu opracowań i książek o kulturze kibicowskiej. Tak naprawdę nie ma jednego magicznego przycisku, którym można zmieniać frekwencję na stadionach. Zapewne ktoś by go już użył.

- Jest kilka czynników kształtujących poziom zainteresowania oglądaniem futbolu na żywo: poziom ligi, marka klubu, aktualne wyniki drużyny w rozgrywkach, wysokość cen biletów, ale również istotnym elementem są tradycje kibicowania w danym kraju - uważa Antonowicz. Warto do tego dodać zachowanie trybun i atrakcje dla kibica.

Finał Pucharu Polski. Flavio Paixao: Dziesięć miesięcy pracowaliśmy na ten moment
Spójrzmy jak kształtowała się frekwencja na europejskich stadionach w latach 2010-2017 według raportu EPFL (stowarzyszenie lig zawodowych).

Niemcy 1. Bundesliga 42 388
Anglia Premier League 35 870
Hiszpania La Liga Santander 26 247
Włochy Serie A 22 830
Francja Ligue 1 20 499
Holandia Eredivisie 19 287
Anglia The Championship (2. poziom) 17 856
Niemcy 2. Bundesliga (2. poziom) 17 815
Rosja Premjer-Liga 11 733
Szkocja Premiership 11 436
Szwajcaria Super League 11 139
Portugalia Liga NOS 10 546
Turcja Superlig 10 028
Belgia Jupiler League 9 381
Polska Ekstraklasa 8 708
Ukraina Liga Pari-Match 8 605
Szwecja Allsvenskan 7 844
Hiszpania Segunda Division (2. poziom) 7 359
Anglia League 1 7 306
Francja Ligue 2 (2. poziom) 7 299
Norwegia Eliteserien 7 218
Dania Superliga 7 004
Austria Bundesliga 6 872
Włochy Serie B 5 670
Izrael Ligat Ha'Al 5 583

A więc są kraje, gdzie jest znacznie lepiej i są takie, gdzie jest gorzej. Gdy rozmawiamy z przedstawicielami Lotto Ekstraklasy, podkreślają, że nasza liga jest pod względem frekwencji liderem w regionie.

- Mamy najnowocześniejsze w Europie stadiony, na których jest coraz bezpieczniej, ale kultura kibicowania, chodzenia na mecze dopiero się kształtuje wśród zamożniejszej lasy średniej - zauważa Bartosz Orzechowski z ESA. Zaznacza przy tym, że porównania z Anglią i Niemcami są bezsensowne, bo to kraje, w których wytworzyła się powszechna kultura chodzenia na mecze. wypadamy za to znacznie lepiej, jeśli porówna się nas do klubów z krajów takich jak Czechy,Węgry, Chorwacja, Rumunia czy Ukraina. To się zgadza, ale też biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców w Polsce (38,5 mln ludzi) powinno być tych osób znacznie więcej.

- Rezerwy są spore. Dziś Lechia, a więc klub z dużego miasta, ma szansę na pierwszy w historii tytuł mistrzowski a poza nielicznymi wyjątkami, ma problem, by ściągnąć na stadion 20 tysięcy osób. Zresztą Legia Warszawa również ma problem z frekwencją. A przecież ma jeden z najlepszych okresów w historii, w dodatku nie ma w stolicy realnej konkurencji - zauważa Kossakowski. Dlaczego więc kluby mają takie problemy? Czynników jest wiele.

1. Poziom rozgrywek

- Atrakcyjność to jeden z powodów. W Polsce nawet najlepsze drużyny nie grają specjalnie atrakcyjnej piłki. Starsze pokolenie, które nauczyło się chodzić na stadiony, powoli się wykrusza. Wiele wskazuje na to, że młodzi niekoniecznie wejdą na ich miejsce - uważa Radosław Kossakowski. - Tu jest wielka praca dla klubów czy stowarzyszeń kibica. Nie będzie to prosta praca bo dla młodych ludzi bardzo ważnym czynnikiem jest dostępność. Dziś mają na wyciągnięcie ręki najlepsze ligi zagraniczne, wystarczy włączyć NC + albo Eleven. Nie trzeba wychodzić z domu, a jednak wyprawa na mecz to kilka godzin i trzeba liczyć się z niską jakością widowiska. Do tego nie zapominamy, że część meczów jest rozgrywana w listopadzie i grudniu. Zimy nie są już tak surowe jak kiedyś, ale wystanie w temperaturze bliskiej zeru to jest jednak spore wyzwanie, na mecze Lechii Gdańsk,co znam z doświadczenia, bo chodzę. I wiele osób po prostu z tego rezygnuje.

Mamy tu do czynienia z bardziej złożonym problemem. Polski piłkarz jest coraz słabszy względem tego z Zachodu. Ma to związek ze słabym wyszkoleniem technicznym, a więc jest to praca na lata. Od lat kształtuje się "Europa dwóch prędkości". Dobra liga zachodnia a liga polska to jakby inne dyscypliny sportu.

Mamy jednak sporą rezerwę. W Polsce stadiony są wypełnione w niespełna 50 procentach, a to oznacza, że teoretycznie mamy możliwości, by być w pierwszej dziesiątce Europy.

Wypełnienie stadionów w okresie 2010-2017 (tylko najwyższy poziom rozgrywkowy)

Anglia 94,95
Niemcy 91,27
Holandia 88,23
Francja 70,67
Hiszpania 67,50
Norwegia 63,33
Szkocja 61,89
Belgia 58,22
Włochy 57,11
Szwajcaria 55,24
Szwecja 51,94
Polska 49,73
Portugalia 48,81
Dania 47,21
Rosja 46,38
Austria 46,09
Izrael 42,86

2. Atrakcyjność imprezy Dlaczego np. kibic z Gdańska, Wrocławia czy Warszawy nie chce przyjść na mecz? Dlaczego widzimy tyle pustych miejsc? Na pewno związana z EURO 2012 budowa obiektów przekraczających zapotrzebowanie społeczne, jak jest w Gdańsku czy Wrocławiu, to jedno. Pełne stadiony przy Oporowskiej czy Traugutta zamieniono na opustoszałe giganty. Mimo że frekwencja nie spadła. Ale też takie obiekty dają klubom spore możliwości. Kossakowski zauważa, że jest spory problem z odpowiednim opakowaniem meczu.

- Kiedyś w NBA zrobiono taki eksperyment, że ograniczono mecz do… meczu. A więc zrezygnowano z tych wszystkich dodatkowych rozrywek. I ludzie byli bardzo niezadowoleni. Dzisiejsze społeczeństwo jest nieco inne, wielobodźcowe. Młody człowiek ogląda mecz, jednocześnie pisze posta na portalu społecznościowym i sprawdza wyniki na żywo - mówi socjolog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Dlatego Amerykanie w NBA, NFL, czy MLB poszli w tę stronę, że mecz jest częścią całego przedsięwzięcia. A więc jest DJ, są różne multimedialne rozrywki dla dzieci i tak dalej. A więc zmierza to w stronę "galerii handlowej". Wiem, że dla hard coreowych kibiców brzmi to jak świętokradztwo, ale jeśli chcemy poprawiać frekwencję i przyciągać rodziny, nie mamy innego wyjścia. Widzę, że polskie kluby nieśmiało idą w tę stronę, organizują rozrywki dla dzieci na sektorach rodzinnych, może potrzebne jest odważniejsze działanie. Znudzony kibic odejdzie od meczu, ale jeśli będzie to dobrze zorganizowane, nie wyjdzie ze stadionu.

To na pewno ciekawy punkt widzenia, choć nieco odbiegający od naszych standardów. Pytanie czy właśnie kluby nie powinny bardziej otworzyć się na kibica. Swego czasu Ekstraklasa publikowała badania, z których wynika, że w Niemczech 70 procent ludzi uważa, iż stadion jest najlepszym miejscem do spotkania z kibicami. Kibic idzie na mecz bez względu na to czy jego drużyna wygrywa czy przegrywa. Może dlatego, że pewne sprawy są niezmienne, a więc np. fan Augsburga czy Mainz nie spodziewa się walki o tytuł mistrza kraju, bo ten może zdobyć ledwie kilka klubów.

3. Bezpieczeństwo


Czy na polskich stadionach jest niebezpiecznie? Tu można odpowiedzieć jednoznacznie: Nie, wręcz odwrotnie. Bartosz Orzechowski z Ekstraklasy zauważa, że w poprzednim sezonie doszło do ledwie 6 poważniejszych incydentów. Na 296 meczów ligowych to dobry wynik. - Polskie stadiony były kiedyś zdominowane przez pseudokibiców i takie przekonanie panuje do dziś - zauważa.

Infrastruktura w Polsce w ostatnich latach bardzo się poprawiła, pod względem jakości stadionów jesteśmy europejską czołówką. Zresztą ma to znaczące przełożenie na frekwencję. Szwajcarska organizacja Football Observatory CIES opublikowała wyniki badań, z których wynika, że Polska pod względem przyrostu liczby kibiców jest liderem na świecie. Ligi z największym procentowym wzrostem frekwencji wg. CIES.

Kraj 2003-2008 2008-2013 2013-2018 zmiana procentowa
Polska 6114 7711 8959 +47
Szwajcaria 9182 11059 10705 +17
Holandia 17147 19562 19154 +12
Belgia 10408 11349 11551 +11
Czechy 4568 4738 5064 +11
Niemcy 39078 43093 43302 +11
Anglia 34649 35111 36675 +6
Portugalia 10505 10427 11000 +5
Francja 21304 19801 21556 +1
Włochy 23245 24101 22967 -1

Nie ma wątpliwości, że poziom bezpieczeństwa na trybunach bardzo się poprawił. - Wielką szansę na zmianę wizerunku polskiej piłki zaprzepaściliśmy tuż po latach 90., ale na pewno jest teraz dużo lepiej niż 20 lat temu. Proces cywilizowania się przebiega wolno ale sprawnie. Jednym z głównych powodów jest traktowanie kibica. Nie ma już klatek, w których kibice zachowywali się jak zwierzęta, wciąż zdarzają się sytuacje wyrwania zlewu czy krzesełka, ale są one incydentalne i sprowadzają się zwykle do drobnych uszkodzeń, nie do dewastacji całej trybuny jak to kiedyś miało miejsce w miarę często - uważa Kossakowski.

Zresztą ogromny wpływ na to ma też ucywilizowanie się policji. Każdy kto chodził na mecze w latach 90. wie, że nie był to czarno-biały obraz na zasadzie "źli kibice - dobrzy policjanci". Funkcjonariusze często prowokowali, doprowadzali do starcia, nakręcali agresję. Teraz jest to służba na zupełnie innym poziomie. Te 20 lat w stosunkach policja - kibice to cywilizacyjny skok.

- Policjanci nauczyli się inaczej kierować tłumem, nie nakręcać agresji, wycofali się ze stadionu - mówi socjolog z Gdańska. Zauważa, że brakuje w Polsce "kontrnarracji", a więc poinformowania społeczeństwa, że stadiony są bezpiecznym miejscem. - Nie wykluczam, że wciąż pokutuje w społeczeństwie stereotyp stadionu jako niebezpiecznego miejsca. Kluby coś robią by to zmienić, ale nie ma takiej ogólnej narracji, że stadion jest fajnym miejscem dla rodziny, dla spędzenia czasu z kumplami, że jest fajnym i bezpiecznym miejscem.

4. Wulgaryzmy

Czym innym jest jednak bezpieczeństwo, a czym innym pospolite chamstwo na trybunach. - Przemoc na polskich stadionach ma charakter incydentalny, to, co może odstraszać to obelżywy język. Nie chodzi tu jednak o wypowiadane w pokładach emocji - nawet najbardziej soczyste - przekleństwa, ale o zorganizowane lżenie przeciwnika, które niekiedy zastępuje meczowy doping - zauważa Antonowicz. Dziś polski sposób dopingowania to "k...a i polityka". Zresztą mieliśmy pokaz tego na czwartkowym finale Pucharu Polski.



- Zgoda, stadion to nie teatr, jednak są akceptowalne granice jeśli chodzi o doping i pytanie czy nie są one przekraczane? Doping w Polsce jest prowadzony często w oderwaniu od meczu. Dwie grupy wulgarnie wyzywających się ludzi to nie jest zjawisko zachęcające do chodzenia na mecze, a "k...a" na stadionie jest czymś normalnym. Z punktu widzenia rozwijania interesu jako rozrywki dla rodzin, jest to na pewno poważny problem - stwierdza Kossakowski.

ZOBACZ Wielki futbol zamyka drzwi przed polskim piłkarzem

Trudno się z nim nie zgodzić. Poziom wulgaryzmów na trybunach daleko przekracza granice przyzwoitości. Do tego manifestowanie poglądów politycznych, często skrajnych czy nawet rasistowskich, nie pomaga przyciągnąć klasy średniej. Idąc na stadion z dzieckiem ryzykujemy, że nie dość, że nie zobaczy dobrej piłki, to jeszcze nasłucha się ono bluzgów z niespotykaną dotąd częstotliwością i zacznie uznawać je za coś normalnego, akceptowanego społecznie, żeby nie powiedzieć "coś fajnego".  A niestety mecze w naszej Ekstraklasie często zamieniają się w festiwal bluzgów. Dwa prymitywne plemiona po dwóch stronach stadionu wyzywają się w sposób urągający inteligencji. Takie sceny to nie jest oczywiście polska specjalność, jednak problemem jest to, że u nas prymitywny sposób kibicowania nie jest incydentalny, jest uznawany za coś naturalnego.

5. Brak idoli


W polskiej Ekstraklasie nie ma dziś zawodników, z którymi kibicie chcieliby się identyfikować. Kluby rzadko sprzedają koszulki z nazwiskami graczy. Nie ma wielu zawodników dla których chodzi się na mecze. W ostatnich latach było ich ledwie kilku, jak Danijel Ljuboja czy Vadis Odjidja-Ofoe. A i oni nie uzyskali statusu gwiazd rozpoznawalnych przez "gospodynie domowe".

- Piłkarscy celebryci grają w najlepszych ligach. Portale internetowe kipią od informacji o Piątku, Lewandowskim, Zielińskim czy Miliku, ale sporadycznie pojawiają się informację o Patryku Tuszyńskim, Patryku Lipskim czy Dominiku Furmanie. Polska liga jest ligą pół-peryferyjną, w której próżno szukać gwiazd piłkarstwa, ale i bez nich można budować lojalność klubową, ale kulturę kibicowanie buduje się pokoleniami - zauważa Antonowicz.

ZOBACZ Zbigniew Boniek likwiduje okręgowe związki piłki nożnej

Sprawa jest więc trudna i wielowymiarowa. Można pewnie dorzucić jeszcze wiele innych czynników, które w mniejszy sposób wpływają na frekwencję. Mówiąc o tym, musimy wciąż pamiętać, że polski kibic w ogromnym stopniu uzależnia swoją obecność na meczu od wyniku. Oczywiście i na zachodzie dłuższe passy bez wygranej mogą zniechęcić fanów, ale jednak nie można mówić tam o powszechnym zjawisku "kibiców sukcesu", jak to ma miejsce u nas. W latach 70. i 80. dostępność piłki zachodniej była niewielka, jednocześnie nasza Ekstraklasa skupiała najlepszych krajowych zawodników. Te lata świetności nie wrócą.

Dlatego kluby mają przed sobą sporo pracy, zarówno jeśli chodzi o atrakcyjność gry jak i samego widowiska. Akcje pozyskiwania kibiców, które doprowadziły do tego, że kluby mające kryzysy, jak Widzew Łódź czy Wisła Kraków (dzięki niej swoją niezłą "kontrakcję" zorganizowała Cracovia) pokazały, że wciąż są w społeczeństwie kibicowskim spore rezerwy do wykorzystania.

Jak oceniasz frekwencję na polskich stadionach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×