- Za nami mecz, jakiego się spodziewaliśmy: trudny, zacięty, a w pierwszej połowie graliśmy tak, jak sobie tego życzyliśmy. Spokojnie czekaliśmy na szansę i przerywaliśmy prostopadłe podania rywali. Z innymi emocjami zeszlibyśmy do szatni, gdybyśmy nie stracili gola przed przerwą. W drugiej połowie walczyliśmy ze sobą i kryzysem - analizuje Vuković po meczu drugiej kolejki PKO Ekstraklasy z Koroną Kielce (cyt. za legia.net).
Podopieczni Serba wyszli na prowadzenie w 24. minucie dzięki Arvydasowi Novikovasowi. Tuż przed przerwą nastroje Wojskowych popsuli gospodarze. W 45. minucie na 1:1 trafił Michal Papadopulos po strzale głową.
Piłkarzom gry nie ułatwiała pogoda. W niedzielę w Kielcach było bardzo gorąco. Losy rywalizacji rozstrzygnęły się na korzyść Legii w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Czujność w polu karnym zachował Walerian Gwilia i zdecydował o pierwszym zwycięstwie wicemistrza Polski w tym sezonie PKO Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO: Wielki projekt Lewandowskiego. "Chciałbym, żeby pierwszy taki obiekt ruszył za dwa - trzy lata"
-> Jann-Fiete Arp. Nadzieja Bayernu na wypadek transferowej klapy
- Walczyliśmy ze sobą i swoją fizjologią. Za nami natłok meczów, a w dodatku spotkanie w trudnej pogodzie. Pokazaliśmy, że walcząc do końca, można otrzymać nagrodę, bo wygraliśmy w Kielcach - dodaje trener Legii.
Porażki nie może sobie wybaczyć Gino Lettieri, szkoleniowiec Korony. - Byliśmy zbyt strachliwi na początku meczu. Zbyt często graliśmy do tyłu. Od 15-20 minuty nasza gra zaczęła wyglądać lepiej. Straciliśmy wtedy gola, będąc w posiadaniu piłki… Potem zespół zaczął się dobrze prezentować, widziałem chęci i wyrównaliśmy przed przerwą - analizuje włosko-niemiecki trener.
Lettieri próbuje wytłumaczyć, czego zabrakło jego piłkarzom do urwania punktów warszawianom. - Nie wiem, czy zespół był pewien do samego końca, że może pokonać Legię. Walczyliśmy, staraliśmy się, próbowaliśmy wyjść na prowadzenie i to oceniam na plus. Zabrakło tylko ostatniego podania, bo to mogło zaważyć na wyniku. Jestem zniesmaczony trzema decyzjami sędziego - mówi 52-latek. Szkoleniowiec kielczan miał za złe arbitrowi, że nie zareagował odpowiednio przy trzech przewinieniach Pawła Stolarskiego.
Czytaj też: Śląsk - Piast: bilard we Wrocławiu. Śląsk w cztery minuty odmienił losy meczu